poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Pudła Hermiony w angstowym polu siłowym, czyli geje to rzeczy część 2

Tym razem w terminie (już po północy!), na raz drugi i trzeci rozdział opka, które zaczęłyśmy analizować tydzień temu. Louis i Harry nadal siedzą w magazynie i trują dupę, ale świat przedstawiony niezmiennie rządzi się swymi prawami, a od samych bohaterów znów możemy dowiedzieć się czegoś na temat prawidłowych reakcji na wydarzenia i innych takich, zupełnie nieistotnych, spraw. Nie przedłużając, zapraszamy!
Zanalizowały: Kłamliwy Litwin i Carly


Harrego obudziły promienie słońca, wpadające przez małe okno, prosto na jego twarz.
Okna mają twarze? Ale psychodela. Już się Harremu nie dziwię, że nie chce tam siedzieć.
Zaspany potarł oczy, by się rozbudzić. Omiótł wzrokiem otoczenie i zamknął je spowrotem.
Z powrotem. *warczy*
Jak się zamyka otoczenie? Polem siłowym?
- A więc to nie sen. – jęknął, mocno ziewając.
Nie, to wciąż jest magazyn.
Usiadł na materacu, czując ból pleców, i dreszcze przebiegające wzdłuż kręgosłupa. Potarł dłonią kark, by rozmasować obolałe mięśnie, ponownie rozglądając się po pomieszczeniu.
Jak się pocierał dłonią, to sobie najwyżej mógł podrażnić naskórek, ale co ja się będę...
Nigdzie nie dostrzegł drugiego chłopaka. Machnął ręka, jakby chciał odgonić muchę i ruszył do półek, w poszukiwaniu czegoś, co nadawałoby się do jedzenia.
Ale tak naprawdę nie było jedzenia. Były tylko kamienie, halucynacje z niedożywienia i śmierć.
Przecież musieli coś zostawić, nie mogli go głodzić, a nawet zagłodzić.
Jak ktoś jest na tyle głupi, że myśli że przez nie-wiadomo-ile czasu nikt nie zajrzy do magazynu przy szkolnej sali gimnastycznej, to myślę, że planowanie w zakresie utrzymania więźnia przy życiu może mu sprawić pewne trudności. Ale zawsze warto mieć nadzieję.
Oj, wybredny ten Harry. Kamienie też nadają się do jedzenia! Nie wierzysz? Sprawdź tu! :D
Przeszukiwał stare kartony i worki, a w jednym z nich natknął się na opakowania ciastek i twardych bułek.
Ciekawe miejsce na szukanie jedzenia, nie powiem.
Grymas zniesmaczenia pojawił się na jego twarzy, jednak był gotów zjeść cokolwiek.
Kamieniekamieniekamienie *konspracyjny szept*
Wiedział, że Louis także wczoraj nic nie jadł, choć za bardzo go to nie odchodziło. Wziął do ręki bułkę i małymi kęsami zaczął przeżuwać.
Czy mi się tylko zdaje, czy przeżuwanie kęsami wygląda dość nieprawdopodobnie?
Poczuł jak zasycha mu w gardle, Ruszył w stronę łazienki, aby się napić, przynajmniej wody mieli pod dostatkiem. Kiedy zaspokoił pragnienie, otwarł kabinie, w której wczoraj zostawił chłopaka i z przerażenia opadł na kolana.
O, Harry zorientował się co odwalił? Wow.
- Coś ty zrobił idioto – wyszeptał, choć nie był pewien, czy on go słyszy. Jego ciało (Harry’ego?) leżało bezwładnie w kałuży krwi, która wypływała z wątłych nadgarstków. Podniósł go i powoli ruszył w stronę magazynu, by położyć na materacach. Był lekki, więc Harry bez problemu zaniósł go w wyznaczone miejsce.
Muszę wytknąć brak konsekwencji w postępowaniu Harry’ego? Muszę?
Krople potu zbierały się na czole (stojącym w kącie pokoju), kiedy z obłędem poszukiwał czegoś, czym mógłby zatamować krew, która nadal delikatnie wypływała z ran.
Opcje są dwie. Albo facet pociął się naprawdę, a w takim razie już zdążył się wykrwawić, i chwała mu za to, albo pociął się po zewnętrznej stronie przegubu, i krew już dawno przestała płynąc, także, Harry, zluzuj.
Drżącymi rękami otwierał kolejne pudła i zaglądał w każdy zakamarek. Nic.
Oni tam mają jakieś magiczne pudła Hermiony chyba, skoro Harry myśli, że znajdzie w nich absolutnie wszystko, czego potrzebuje.
Podszedł spowrotem do chłopaka, kładąc dwa palce na tętnicy szyjnej.
Mam rozumieć, że rozciął mu skórę, żeby dotknąć tętnicy? Cóż, raczej powinno dać to odwrotny, niż uratowanie Louisa, efekt.
Ja się w sumie i tak cieszę, że on mu pulsu na nadgarstku nie sprawdzał, jednocześnie ubolewając nad tym, że aŁtorka i tak ma małe pojęcie o sprawdzaniu, czy ktoś żyje.
- Żyje - odetchnął z ulgą. Ściągnął swoją koszulkę i rozdzierając materiał, obwiązał nią rany.
Tak, rób facetowi piekło z życia, bij go, zgwałć, zwyzywaj, zmieszaj z błotem... A potem ratuj go z poświęceniem, bo przecież on jest taki dla ciebie ważny! Ugh, nie ma to jak nieumiejętność prowadzenia akcji tak, żeby bohaterowie stopniowo się do siebie przekonywali, może nawet się wzajemnie kochali. Lepiej jebnąć czymś, co jest totalnie nielogiczne i cieszyć się, że przynajmniej są razem “szczęśliwi” -.-’
Usiadł przy ścianie, patrząc na szatyna, bezwładnie lezącego na materacu. Jego klatka piersiowa unosiła się z wielkim trudem, (lol, wut? Co on mu położył na tę klatkę piersiową?) a oddech był słaby. Włosy opadały na bladą twarz, przysłaniając zapuchnięte oczy. Jak długo płakał ?
Zapewne od czasu kiedy wsadziłeś mu (swoją) głowę do kibla do czasu kiedy zemdlał. Just sayin’.
W oczach Harrego zabłysły łzy. Przyciągnął do siebie kolana, opierając na nich brodę i zaczął się kołysać, jakby miał chorobę sierocą. Jeszcze nigdy nie był tak przerażony.
- To moja wina – szeptał – jestem potworem.
Czas miał, a chłopak nie odzyskiwał przytomności.
Co miał czas? xD
Z każdą kolejną minutą Harry tracił nadzieję.
- Jesteś zadowolony, stałem się taki jak ty – krzyknął w powietrze, które odbiło się echem od ścian.
Eeee, mamy tu doczynienia z ciekawym powietrzem, które nie dość, że faluje na wietrze, to jeszcze jest potworem.
Stał się taki jak jego ociec.
Jego ojciec też gwałci kolegów po szkolnych kiblach?
Stał się tyranem, który niszczył rodzinę, każdego cholernego dnia coraz bardziej.
Z tego zdania wynika, ze Harry nie ma co płakać, w końcu to i tak działo się w przeszłości ^^ Możemy uznać, że teraz już z nim wszystko w porządku :D
Pierwsza łza, pierwszy lęk, pierwsze wyrzuty sumienia.
Pierwszy angst, pierwszy ból dupy, pierwsza oznaka zdurnienia.
Ponownie wstał, dostrzegając plecak chłopaka, leżący przy ścianie. Drżącymi dłońmi rozpiął suwak i zaczął przeglądać rzeczy.
Gwałciciel i kleptoman. W następnym rozdziale zacznie emować, że przeszukiwał własność kolegi.
Zeszyty, książki, długopis, nic godnego uwagi. Jednak, coś zainteresowało Harrego.
Gdyby w plecaku było coś godnego uwagi, przeszedłby koło tego obojętnie?
Sięgnął po zeszyt z czarną okładką, który był starannie przewiązany zieloną wstążką.
Nie gówno, Szerloku.
Nie prześcieradło, chyba xD
Pamiętnik.
*Patrzy na swój pamiętnik.* Ani śladu zielonej wstążki, okładka jest żółta. Hmmm...
Ty masz pamiętnik? … >:D
Obracał pod ołtarzem w dłoniach przedmiot jak wskazówkami zegara, niepewny tego, czy chce go otworzyć. Odwiązał tasiemkę, przez moment odwracając się w stronę leżącego Louisa. Jego oczy nadal były zamknięta (a polska język nadal trudna być... -.-’), a twarz pobladła jeszcze bardzie.
Jaki bardzie? Czy tam gdzieś jest Jaskier??
Po ciele Harrego przebiegły dreszcze, kiedy otworzył zeszyt i zaczął czytać wybrane wpisy.
W pamiętnik była wsunięta książeczka ze zgromadzonymi wartymi czytania wpisami?
Nie, to było promocyjne wydanie pt “Pamiętniki: Wpisy wybrane, Louis Tomlinson(?), 2013”
09.05.2012
„ Masz piękne oczy wiesz. Zielone, jak soczysta trawa. Kiedy nie widzisz często w nie patrzę.
Jaaaak to jest możliweeee?
Wszyscy myślą, że nigdy się nie uśmiecham, że nigdy nie jestem szczęśliwy, ale to nie prawda. Kiedy patrzę w twoje rozpromienione spojrzenie, ja też się uśmiecham”
Patrzę w spojrzenie strikes again. Za niedługo zaczną mówić w słowa.
02.07.2012
„ Dziś znaleźli mój pamiętnik. To znaczy przeszukali moje rzeczy. Już wiedzą, że cię kocham. Wiedzą wszystko.
Dlatego muszę usiąść koło któregoś z nich na matmie, bo nic nie umiem na sprawdzian.
Dlatego powiedzieli, że za to zapłacę, że nie zasługuje by żyć. Że chcą cię chronić przede mną, że jesteś taki jak ja, dlatego muszą mnie usunąć na bok. Że Jednak nie jesteśmy tacy sami, że ty masz coś, czego oni chcą, że masz władze i pieniądze, że których mi brakuje. I przecież wiesz, że  nigdy bym cię nie skrzywdził. Nigdy nie zrobiłbym nic, byś cierpiał…”
Czyli gdyby zobaczył Harrego wykrwawiającego się w ciemnej uliczce, nie zrobiłby nic, by cierpiał? :D
12.10.2012
„ Mówią, że nie należy nigdy tracić nadziei, że ona zawsze tkwi w człowieku, choćby było najgorzej. Jednak moja nadzieja umarła. Umarła wraz z kolejnymi gorzkimi słowami wylatującymi z twoich ust.
Słowa miały skrzydełka i w ogóle wyglądały jak takie gorzkie motylki? ^^
Z ust tego, który znaczy tak wiele. ”
24.12.2012
„ Siedzę na ławce w pustym parku, nic dziwnego dziś wigilia.
Ja też zawszę siedzę na ławce w pustym parku, gdy jest Wigilia. A jak ktoś w tym parku jest, to idę szukać następnego. Bo to koniecznie musi być pusty park. Wtedy jest bardziej dramatycznie i wigilijnie.
Czas, który należy spędzić z rodziną. Jeśli się ją ma. Jem babeczkę, kupiłem ją za pieniądze zarobione w klubie.
Wysoką pensję ma, nie ma co xD
Ciiiicho, Carly, to miało w nas wzbudzić litość! *szepcze* Chyba, że “jem babeczkę za zarobione pieniądze” miało ukryte dno i wręcz powinniśmy mu zazdrościć...? D:
Dziś moje urodziny. Wszystkiego najlepszego Lou.”
07.01.2013
„ Dziś to się stało, nie byłem wystarczająco szybki.
...I przeze mnie cała klasa przegrała sztafetę. Shame on me.
Dopadli mnie po szkole, kiedy wracałem do mieszkania. Zaciągnęli mnie w stronę kontenerów na śmieci, wcześniej upewniając się, czy nie ma nikogo w pobliżu. Kazali mi się rozebrać, kiedy nie chciałem, sami to zrobili, (sami się rozebrali? Okay, ciekawie...) zdzierając ze mnie ubranie …….


Harry zaczerpnął powietrze, zakrywając usta dłonią, by jego szloch nie rozniósł się po pomieszczeniu. Kręcił z niedowierzaniem głową, nie mogąc uwierzyć w to co czyta. To cholerny żart.
To Harry jakby nie prowokował tych prześladowań?
No niby tak... ale przecież wcale nie chciał tego robić!
………..Zayn pchnął mnie na ziemię, robili zdjęcia, kazali się dotykać. Potem ktoś wyciągnął linę, bat, niewiem, nie widziałem dobrze, przez spływając łzy.
Louis spływał łzy? Tak, jak Nutt ściekał świece na Niewidocznym Uniwersytecie w “Niewidocznych Akademikach”? W sumie, robi sensy, bo “Nunc id Vides, Nunc ne Vides... ^^
Poczułem tępy ból na plecach, ramionach, wszędzie.
Tępy ból to na ogół długotrwały ból o ciężkim do zlokalizowania ognisku i umiarkowanym natężeniu, ale co tam -.-
Błagałem, krztusząc się łzami, jednak nie przestawali, słyszałem wokół ich głośny śmiech i wyzwiska. Nie wiem ile to trwało, obudziłem się, kiedy było juz ciemno. Dobrze się bawili, szkoda, że moim kosztem. Czy jestem takim złym człowiekiem?”
O, czyli Louis ma wątpliowści co do tego, że jego orientacja jest normalna? szkoda tylko, że daje temu wyraz tylko w tym jednym przemyśleniu.
17.02.1013
„ Nic tak nie potrafi ranić jak słowa, nawet świeże rany.
Uwaga, w poprzednim rozdziale dowiedzieliśmy się, że geje to rzeczy, w tym- rany ranią! Jestem o krok od założenia fanpage’a z mądrościami życiowymi tej aŁtorki.
W pewnym stopniu dają nawet ukojenie, a z biegiem czasu idzie się przyzwyczaić. Najgorsze są rany na plecach, bo nie mogę wysiedzieć na lekcjach.
Eeeee... Angst i ból dupy, a tu nagle zdanie w stylu “gorsze od mojego bólu psychicznego są rany na plecach”... To jakieś łamanie konwencji jest! A poza tym, facet chyba się tnie, to znaczy, że zagłusza swój smutek bólem fizycznym... nie?
Jednak to słowa wypływające z twoich ust ranią najbardziej. Czasem zastanawiam się, dlaczego to robisz, dlaczego oszukujesz samego siebie, dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz.. „
Dlaczego cały czas powtarzasz te same słowa, ałtoreczko? Dlaczego ranisz nasze oczy? Dlaczego oszukujesz samą siebie? Dlaczego nam to robisz?
I jeszcze zastanawia mnie, po czym Louis miał jakiekolwiek prawo stwierdzić, że Harry się oszukuje.
Harry podniósł wzrok, nie mogąc powstrzymać łez. Zbliżył się do ciała chłopaka, unosząc do góry jego koszulkę i zamarł. Na ciele chłopaka widniały nacięcia i pręgi. Czerwone, sine jakby ktoś odcisnął na nim tęczę.
Sino-krwawa tęcza w pieczątce. Oj, ktoś tu chyba przegiął z Acodinem...
Niektóre były całkiem świeże, inne pozostawiały brunatne blizny. Zaczerpnął głęboko powietrze, czując jakby świat miał się zaraz zatrzymać, a jego serce stanąć.
Jakby świat się zatrzymał, to serce jednej osoby chyba też, ale nieważne -.-
Teraz Louis wydawał mu się słabszy i bardziej kruchy niż kiedykolwiek. Jak porcelanowa filiżanka, której po upadku już nie można złożyć w całość.
Najpierw zużyty trampek, teraz porcelanowa filiżanka... uprzedmiotowienie level hard Oo
Nie miał pojęcia, że to wszystko zaszło tak daleko, że chłopak każdego dnia zaznawał tyle cierpienia. Cierpienia, którego jest winien.
Mamy rozumieć, że Louis sam jest sobie winien tego cierpienia? Harry, dlaczego tak często zmieniasz zdanie? ^^
A wczoraj zrobił to, czego nigdy nie powinien był zrobić.
Nie gówno/prześcieradło, Szerloku! C:
Spojrzał ponownie w zeszyt i znalazł wpis pochodzący z wczorajszego dnia. Nie był pewny, czy chce poznać prawdę. Przez dłuższy czas wpatrywał się w datę, na której widniała kropla krwi.
O, dramatyzm! *odkreśla na liście, na której widnieją plamy po popcornowym tuszczu* jeszcze tylko patos, angst, bezsensowne łzy i jedziemy!
Jego oddech przyspieszył.
Z podniecenia, jak nic.
17. 03.2013r
„ A więc to koniec, koniec życia, koniec cierpienia, koniec wszystkiego. Nie spodziewałem się, że moje życie skończy się, zanim naprawdę się zaczęło. Ale nikogo nie obwiniam, bo nikt nie jest winny mojej śmierci. Nawet nie wiem po co to piszę,
Bo ałtoreczka musi w jakiś sposób doprowadzić do momentu, w którym się zejdziecie. A inaczej nie potrafi.
przecież i tak nikogo to nie obchodzi. Może potrzebowałem przed śmiercią móc wyrazić co czuję. Co dusze w sobie od tak dawna.
A, co te dusze, tak sobie od dawna napierdalają...
Miłość. Tak piękne słowo a potrafi zadać największy ból.
Słowo go boli?
Ból, który rodzi się w samym środku serca, wbijając sztylet coraz bardziej.
Rodzi się, wbijając sztylet. Gdyby aŁtorka czytała co pisze...
Miłość to kochać, bez względu na zło, cierpienie, ból.
Patos, jest! *odkreśla*
Dlatego powiem to głośno,
Czyt: napiszę to głośno. Specjalnie będę zgrzytał stalówką.
Kocham się Harry, od dnia, kiedy pierwszy raz zobaczyłem twoje oczy. Mimo, tego co zrobiłeś, cieszę się, że mogłem móc patrzeć na ciebie.
Wtedy jak mu ten kark skręcił, tak?
Nawet, jeśli moja historia nie kończy się szczęśliwie, to nawet gdybym chciał, nie potrafię cię znienawidzić. Może kiedyś znów się spotkamy, a wtedy, dasz szansę, prawdziwemu Tobie.„
“...Mój trud skończon.”  
Harry szczodry. Daje szansę. W zeszłym roku dał więcej w mordę. I sypnął przecinkami jak z rękawa...
Harry zamknął pamiętnik, wrzucając go spowrotem do torby.
Torba? Przed chwilą to nie był plecak? It’s not even my final form? Pewnie za chwilę dostaniemy czerwoną torebkę Tinky Winky’ego.
Pudło Hermiony.
Wplótł dłonie w swoje loki, potrząsając energicznie głową, by odpędzić od siebie przeczytane słowa.
Ja tak mam zazwyczaj jak się uczę statystyki, czy innej matmy ;D
Spojrzał w stronę chłopaka, którego ciało zaczęło drżeć z zimna.
Ciało Louisa strikes again, again and again. To nie zimno, to drgawki pośmiertne.
Znalazł jakieś stare koce, więc okrył nimi leżącego Louisa, siadając przy nim.
Dotknął dłonią zimnego policzka, gładząc go opuszkami palców. Muskał jego twarz, zjeżdżając na szyję i ramiona. Ciężko westchnął, czując niebywałą przyjemność.
Och, nie! Jest mi przyjemnie... *wzdycha ciężko*
Litwinie, on tu zaraz (gdzieś) dojdzie od tego “jeżdżenia” po szyi i ramionach, a Ty się martwisz zasadnością jego pozostałych reakcji? xD
- Kurwa, co ja robię – warknął, natychmiast odskakując od szatyna, po czym skulił się przy ścianie otulając ciało kocem. Wszystko wydawało się chore i irracjonalne.
O, widzę, że nie tylko ja to sobie uświadomiłam.
Cała sytuacja zaczęła go przerastać, a w jego umyśle pojawiały się nieznane dotąd uczucia. Uczucia jakich nigdy dotąd nie zaznał.
I wtedy Carly poznała nieznany jej dotąd idiotyzm aŁtoreczki. Idiotyzm, jakiego dotąd nie znała.
Czyli uczucia jakiekolwiek? Bo póki co tylko to sugeruje nam aŁtoreczka xD


Rozdział 3.
Delikatna dłoń gładziła jego chłodne policzki, a ciepły oddech owiewał twarz. Zatonął w zielonym spojrzeniu, w którym odbijały się gwiazdy bezchmurnego nieba.
“Gwiazdy nieba”... Nie mam pytań ;)
Splecione dłonie trzymały się w mocnym uścisku, nie pozwalając odejść zbyt daleko.
Czy Louisowi wyrosło malownicze sto nóżek na grzbiecie i zamierzał chodzić na leżąco? Czy od początku zamierzał pełznąć?
Leżeli obok siebie na piaszczystej plaży, fale delikatnie muskały ich bose stopy.
Wszystko było idealne, pełne ciepła i spełnienia. Dlaczego tak nie może być zawsze?
Bo to tylko halucynacje z niedożywienia.
I śmierć.
Podniósł niepewnie powieki, a grymas niezadowolenia pojawił się na jego twarz.
Na mojej twarz pojawia się grymas niezadowolenia, jak widzę, że ktoś tak totalnie po polskiemu nie umie pisać, że ze śmiechu można pęc -.-”
Przeczytałam “niedotlenienia” zamiast “niezadowolenia” :D
Dlaczego ciągle żyję, przecież miało być tak pięknie.
To jest pytanie odałtoreczkowe...? Bo ja też się zastanawiam xD
Miał (nie)żyć w swoich snach, u boku osoby, której oddał swoje serce do przeszczepu. Zamknął spowrotem oczy, pragnąc znów przywołać cudowne obrazy.
Po raz kolejny robi coś “spowrotem”... co to jest spowrót?
Nie chciał istnieć, miał dość ciągłego porannego wstawania,
E tam, kurwa, jak dla mnie możesz wstawać nawet wieczorem, jak ci wygodniej.
ze świadomością, że w jego życiu nic się nie zmieni.
Ciało było słabe, bo martwe, więc z trudem usiadł na materacu, odrzucając na bok koc, którym był okryty. Poczuł chłód, mimo, że słońce wpadało do pomieszczenia, otulając twarz ciepłymi promieniami.
Jeny, im właśnie całe Słońce wpadło do magazynu!
I otuliło mu twarz. Ja już naprawdę przestaję ogarniać logikę tego tworu ;-;
Rozejrzał się po magazynie, zatrzymując wzrok na śpiącym na ziemi chłopaku, który wyglądał teraz (zaraz ci jebnę hashtagiem z czasami w języku polskim, to może, kutwa, zapamiętasz) jak mały aniołek. Louis uśmiechnął się, na myśl, że wyglądał tak niewinnie, że nikt nigdy by nie pomyślał, że może wyrządzić komuś krzywdę.
Ja bym nigdy nie pomyślała, że można aż tak nie umieć posługiwać się przecinkami ^^
Powoli wstał, nogi się chwiały i dużo czasu zajęło mu dotarcie do łazienki, tak by nie obudzić drugiego chłopaka.
On chyba ma syndrom odstawienia.
Nie chciał kłótni, nie chciał znów przez to przechodzić, lecz wiedział, że Harry nie będzie spał wiecznie. Podszedł do umywalki , nad którą było zawieszone duże lustro. Niepewnie spojrzał w odbicie, które wcale nie przypominało chłopaka, którym kiedyś był. Blada szara cera, zapuchnięte oczy, które straciły blask. Zauważył, że ostatnio bardzo schudł, ale teraz, wyglądał jakby założył maskę, zupełnie obcej osoby.
Chciałabym zobaczyć, jak ktoś zakłada maskę samego siebie ^^
Nie poznawał siebie.
Opadł na zimne płytki, czując napływające do oczu łzy.
Bezsensowne łzy, są!
Przetarł dłonią mokre policzki, dostrzegając na nadgarstku kawałek czarnego materiału. Sunął dłonią po tkaninie, przypominając sobie tamtą noc.
Pamiętał, jak leżał w pustej kabinie, a szloch roznosił się echem. Został potraktowany jak rzecz, którą po użyciu wyrzuca się do kosza. A sprawcą tego wszystkiego była osobą, która była dla niego pieprzonym światem.
Czyli pod terminem “tamta noc” kryje się noc poprzednia...? Louis i kłopoty z pamięcią krótkotrwałą.
Dlatego nie wytrzymał. Szybkie ciecia dały mu natychmiastowe ukojenie i pozwalały zapomnieć. Jednak tym razem, czuł niedosyt. Miał chęć osiągnięcia szczęścia wiecznego, dlatego żyletka, która zawsze była przy nim, zagłębiała się coraz bardziej w ciało, a on z każda chwilą wzlatywał coraz wyżej.
Tak samoczynnie. Żyletka latała przy nim niczym ten radosny potworek w Diablo, a Louis odpierdalał radosne lewitacje.
- Cholerny Styles – szepnął cicho, próbując rozwiązać materiał owinięty wokół nadgarstka. Kilka szarpnięć i jego oczom ukazały się świeże blizny, kontrastujące z innymi, które odznaczały się na jasnej skórze.
Jak on już ma blizny, to musi się na nim wszystko goić jak na psie, czy innym wampirze :D
Zaczął ściskać rekę, by ponownie krew zaczęła sączyć się z ran. Krople powoli wypływały z nacięć, a na ustach szatyna pojawił się uśmiech.
Kolejne cięcie, kolejny ból, Kolejne spełnienie.
Kolejne trucie dupy.
- Co ty kurwa wyprawiasz ? – usłyszał wrzask drugiego chłopaka, który podbiegł do niego, łapiąc za rękę. Ciało Lou zadrżało pod wpływem dotyku, lecz wyrwał swoja dłoń z uścisku.
- Zostaw mnie. Co cię to obchodzi – powiedział, a jakąś jego część miała nadzieję, że chłopakowi choć trochę zależy. - Pozwól mi umrzeć.
- Nie zamierzam siedzieć tu z trupem, więc jeśli chcesz się zabić, zrób to, jak juz stąd wyjdziemy – warknął, łapiąc jego rękę, by podnieść go do góry.
Całego chciał go podnieść? Może jeszcze mi powiesz, ałtoreczko, że zaczął nim miotać wokół jak wskazówkami zegara?
Podstawił dłoń (SWOJĄ!) pod kran i odkręcając zimną wodę obmył rany. Louis stał jakby go wmurowało w podłogę i nie do końca wiedział co się dzieje.
W sumie gwałt, przerażenie, głód i utrata krwi to dość dobre powody, by ktoś nie wiedział, co się dzieje...
Harry ściskał bladą rękę, co jakiś czas spoglądając w oczy szatyna, którego przerażony wzrok wbity był w obmywaną dłoń. To nie tak, że go nienawidził, czy chciał jego śmierci. Po prostu przypominał mu o czymś, o czym tak bardzo chciał zapomnieć.
Kiedy skończył, pociągnął go za sobą do magazynu, sadzając na materacu.
Oezu... jak można jednocześnie kogoś ciągnąć i sadzać?
Poszedł po resztę koszulki i obwiązał rany czarnym materiałem.
Dopiero teraz Louis zauważył, że chłopak jest pół nagi, odsłaniając nagą skórę, pokrytą licznymi tatuażami.
Z tego zdania wynika, że zauważył, że Harry jest nagi, odsłaniając nagą skórę, pytanie tylko, czy jego, czy własną.
Na jego ciele pojawiła się gęsia skórka, a po plecach przebiegły dreszcze.
Ciekawe, czy zostawiły ślady.
Harry był zaskoczony jak jego dotyk działa na drugiego chłopaka. Czuł każde drgnienie ciała i przyspieszony oddech. Żadna dziewczyna, nie czerpała z tego tyle przyjemności.
Mogę zabić tę aŁtorkę? Jak ona mogła w ogóle wymyślić, że po tym wszystkim Louis’owi może w ogóle być przyjemnie gdy dotyka go Harry?
Potrzasnął głową, zdając sobie sprawę, w jakim kierunku zmierzają jego myśli.
- Dobra – powiedział patrząc w niebieskie oczy – I  nie rób tego więcej – dodał ciszej.
Louis skinął głową i westchnął, czując, że musi się położyć. Obserwował jak Loczek szuka czegoś na półkach. Mięsnie jego ciała napinały się i Louisowi zaschło w gardle. Harry w jego oczach był ideałem. Kimś kogo należy wstawić na piedestał i nie dotykać, by niczego nie zniszczyć.
Czy ktoś w ogóle wyobraża sobie te dwa słodziaki w tych wszystkich pełnych gwałtu i angstu scenach? ;D
- Zjedz – powiedział twardo, wpychając paczkę ciastek w dłonie zaskoczonego Louisa.  
- Nie jestem głodny – odpowiedział mu szeptem – Nie chcę..
- Zamknij się – przerwał mu – Nic nie jadłeś od dwóch dni, więc nie mów, że nie jesteś głodny – warknął ochrypłym głosem, a ciało Louisa podskoczyło.
Otworzył paczkę dziwnie wyglądających ciastek i włożył do ust.
Tę paczkę. A co się będzie, głodny jest. Konia też by wsunął z kopytami.
Harry przyglądał się z boku, jak chude dłonie wsuwają jedzenie do wąskich, malinowych ust. Szczęka poruszała się powoli, a jabłko Adama drgało się przy każdym przełyku.
Tak, wszyscy wiedzą, jak to wygląda, gdy uruchamiane są pierwsze części układu pokarmowego. DALEJ.
Swoją drogą, ciekawe ile on ma przełyków, że jabłko Adama drga mu przy każdym ^^
- Dlaczego chciałeś się zabić ? – pytanie wyszło z ust, zanim zdążył pomyśleć.
Louis posłał w jego kierunku ciche westchnienie
Które po chwili wróciło do niego jak bumerang.
– Naprawdę cię to interesuje ?
- Właściwie to nie – odpowiedział, bawiąc się palcami. Cholera, przeciąż chyba znał odpowiedz.
Coś go przeciążyło, przepraszam?
– Ale nudzę się. Więc ?
No, tak dla zabicia czasu lubię sobie posłuchać o dramatach ludzi, o samobójstwach... wiesz, takie hobby.
Niebieskie tęczówki wpatrywały się w niego ze zdziwieniem.
A piwne, zielone i jakie tam sobie jeszcze wymyślimy wisiały w powietrzu czekając na swoją kolej, i zastanawiając się, czemu właściwie nagle zaczęły służyć do patrzenia.
Czy on jest ślepy, czy  aż tak głupi, że tego nie widzi. Chce znów sobie z niego podrwić, z tego jak jest beznadziejny.
Zaczynam poważnie się zastanawiać, czy Louis jest ofiarą jakiejś choroby, która sprawia, że patrzy tęczówkami i nie umie pytać.
- Nie będzie ciekawej historii, po prostu chciałem, a ty mi przeszkodziłeś.
- Ojj przepraszam bardzo, że uratowałem ci życie.– parsknął Harry,– Przecież śmierć jest najlepszym rozwiązaniem.
Czy on jeszcze przed chwilą nie był załamany swoim dupkowatym zachowaniem? Czemu znów zaczyna?
Louis podniósł się z miejsca, stawiając niepewne kroki w kierunku drugiego chłopaka.
- Ty nic nie rozumiesz. Nie wiesz jak to jest być mną, modląc się każdego dnia, by niezauważonym przejść po szkolnym korytarzu. By znów nie słyszeć drwin i wyzwisk. By nie dostać po mordzie, za to że w ogóle się urodziłem, że jestem gejem  – krzyczał
Już pomijając oczywiste błędy w interpunkcji, jak to dobrze, że autorka najpierw wprowadziła nas i uświadomiła, że Louis ma zamiar się wywrzeszczeć... yay.
- Codziennie kładę się spać z myślą, czy będę miał co zjeść następnego dnia. Czy nie wyląduje na bruku, po tym jak nie zapłacę na czas za czynsz do nędznego mieszkania. Ale ty tego nie zrozumiesz prawda? Myślisz, że jesteś królem, a cały świat kręci się wokół ciebie. Masz cudowne życie, panie idealny.
Zastanawiam się, jakiego jeszcze utartego schematu aŁtorka mogłaby użyć, by upewnić nas, że życie Louisa jest zjebane.
Harry wstał, zaciskając ręce w pięści, a jego twarz poczerwieniała ze złości. Źrenicę rozszerzyły się, kiedy tępo wpatrywał się w chłopaka.
Ano, tępo. Że jest tępy, to już wszyscy zauważyli, cieszę się, że nas popierasz w tym poglądzie, aŁtoreczko.
- No dalej uderz mnie, wiem, że chcesz – powiedział– To nie będzie pierwszy raz, zresztą twoi przyjaciele robili dużo gorsze rzeczy. – dodał cicho, a Harry odsunął się, przypominając sobie słowa z pamiętnika.
Louis stał zdezorientowany, kiedy opadł na zimny beton.
Stał, kiedy upadł? Jezu, do “Mam Talent” z nim!!!
Ja płaczę xD
Pod wpływem emocji poczuł się słabo, a nogi nie mogły dłużej utrzymać jego ciała.
Oj tam, nie tak trudno utrzymać ciało, wystarczy opłacić koszty pogrzebu... No, chybae jest faraonem albo Leninem :)
- Wiem co zrobili – powiedział cicho, patrząc na siedzącego na ziemi chłopaka – Widziałem.
Stałem i patrzyłem xD
Szatyn zadrżał podnosząc głowę do góry. Ale jak to widział.
- Nie wiedziałem, że to robili – dodał Harry.
Harry, mistrz spójnych wypowiedzi: Wiem, widziałem, nie wiedziałem.
- Tak, bo ty nigdy mnie nie skrzywdziłeś.– odpowiedział mu Louis, zapominając w porę ugryźć się w język.
- Nie znasz mnie, nie wiesz przez co przeszedłem. – warknął Harry, kładąc się na materacu, okrywając swoje ciało kocem.
Moje życie to już w ogóle było tak zjebane, że mogę sobie chodzić i gwałcić kogo mi się żywnie podoba, nikt nie wie, co przeżyłem!
- Masz rację nie wiem,  ale to nie powód, byś mnie zgwałcił – wyszeptał cicho, a po policzku spłynęły łzy.
Lou przysunął się do ściany, przyciągając do siebie kolana, które objął ramionami. Nie potrafił rozgryźć tego chłopaka. Wydawało się, że gubi się we własnych uczuciach.
I w myślach. I wypowiedziach. Stary, on by się zgubił w prostym korytarzu.
- Nie chciałem tego – odpowiedział po dłuższej chwili Harry, podnosząc powieki.
- Czego nie chciałeś ? – zapytał drżącym głosem, tłumiąc w sobie szloch.
- Nie chciałem cię zgwałcić.  
Tak jakoś wyszło, sam rozumiesz. GWAŁT W AFEKCIE!
Louis nie odpowiedział, nie skomentował, a Harry umilkł. Ostatnie krople spłynęły po bladych policzkach, zostawiając wilgotne ślady.

Okay, moi drodzy, teraz płaczemy! Okażmy Louisowi swoje wsparcie! Jedna łza to jedna żyletka dla niego! Jedno przykre słowo mniej i jeden grosz więcej do wypłaty!

3 komentarze:

  1. Takie rzeczy na dzień dobry to ja mogę codziennie czytać! xD
    "Wszystko wydawało się chore i irracjonalne.
    O, widzę, że nie tylko ja to sobie uświadomiłam."
    Jeeejku, ten blog to miszczostwo *.* W sumie na miejscu jego aŁtorki pewnie bym się śmiała, czytając to, a potem zorientowała się, że tak w zasadzie po mnie jeździcie *ma się ten zapłon* XD Ale to nie jest jedynie mój wniosek :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejne dwa rozdziały *w*
    A tak w ogóle to słowo "angst" jest dziwne, dziwnie wygląda, ale pojawia się wszędzie :D To tak specjalnie, czy pszypadkiem? :3

    Wytrzymałości w czytaniu tego typo blogów! ^____^

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahah, padłam xD
    Nie no, gwałt w afekcie zawsze spoko, niee? ;D
    I zgadzam się z Hope - to mistrzostwo :D I też bym pewnie się najpierw śmiała, a potem ogarnęła, że to był pojazd po mnie...xD To by było ciekawe. xD
    Pozdro! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja, wtrącając swoje trzy grosze, chciałbym zauważyć, że próba samobójcza Louisa musiała wyglądać dość karkołomnie ;P Po podsumowaniu tego, czego można się dowiedzieć z treści trzech rozdziałów opka, wyszło mi, co następuje:

    Kiedy obudził się, leżąc na posadzce w toalecie (w takim wszak stanie zostawił go Harry w rozdziale pierwszym), doszedł do wniosku, że nie chce już dłużej żyć. Skądś wziął żyletkę (ok, uznajmy, że jak rasowy emo nosił ją cały czas przy sobie), po czym zaczął ciąć się po nadgarstku. Nagle chyba doszedł do wniosku, że zabicie się tak po prostu jest za mało melodramatyczne, bowiem przerwał, poszedł do pomieszczenia, w którym były jego rzeczy (a w którym, jak można się domyślać, Harry zdążył już zasnąć) i z plecaka/torby wyjął pamiętnik. Napisał w nim ostatnią, pożegnalną (i bardzo łzawą) notatkę, którą ozdobiła kropla krwi z jego już trochę pociachanego nadgarstka. Następnie pamiętnik ten owinął starannie zieloną wstążką, schował do plecaka/torby, który/-ą następnie starannie zapiął i odłożył. Należy zauważyć, że przez cały ten czas nie zostawił nigdzie innych śladów krwi, a więc prawdopodobnie "rana", którą sobie zadał, nie była zbyt głęboka. W każdym razie, dopiero, kiedy wyżył się już literacko, Louis mógł wreszcie wrócić do kabiny, w której został zgwałcony. Dopiero wtedy dokończył cięcie się. Dość osobliwe zresztą, bo dowiadujemy się, że z jego ran płynęła krew w kolorze brunatnym. A płynęła tak "wartko", że, pomimo iż przytomność stracił bardzo szybko, z piękną wizją przed oczyma, nie wystarczyła cała noc, by dał radę się wykrwawić.

    Ja się w takim razie pytam - on naprawdę chciał się zabić? Czy po prostu odegrał wielką, melodramatyczną scenę, by skruszyć lód w sercu i poruszyć sumienie swojego ukochanego (sic!) gwałciciela, Harrego?

    A tak poza tym, to widzę, że mamy nowy sposób tłumaczenia się gwałcicieli: "Bo ja tak niechcący"... No po prostu świetnie xD Opko, niestety, w dalszym ciągu straszne. Dlatego przyłączam się do życzeń wytrzymałości w czytaniu tekstów źródłowych ;P

    OdpowiedzUsuń