sobota, 21 września 2013

Gdy ci smutno, gdy ci źle, weź żyletkę, potnij się, czyli geje to rzeczy, część 3

Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy planujecie przeczytać dzisiejszą analizę, albowiem ciąg dalszy przygód Harry’ego i Louisa w magazynie jawi się jako koszmar, i to na wielu płaszczyznach. Prezentujemy dwa rozdziały na raz, i miło nam stwierdzić, że zostały już tylko dwa oraz epilog. Ponieważ to opowiadanie jest męczące jak mało które, nie będę przedłużać wstępu, i zaproszę Was od razu do zmierzenia się z tekstem. Enjoy!
...A, no tak. Zrypałyśmy, nie było analiz, i w ogóle koszmar. W zasadzie to moja wina, bo po mam we wtorek egzaminy i nie było nastroju na analizowanie w związku z tym… Także nie bić Litwina, bijcie mnie.


Zanalizowały Kłamliwy Litwin i Carly.


Louis prawie nie spał tej nocy, czując przeraźliwe zimno, które zawładnęło kruchym ciałem.
Stałym, ciekłym, gazowym? Kruchy to żaden porządny stan skupienia!
Ceglana ściana, nie była sprzymierzeńcem, by miło się do niej przytulić i przespać.
No tak, ceglane ściany, jak i wszystkie ściany, zazwyczaj są dość oziębłe w kontaktach. Zwłaszcza bez gry wstępnej.
Jednak nie tylko on miał kłopoty ze snem. Wiele razy słyszał, jak Harry wierci się, a materac pod nim skrzypi niemiłosiernie. Z ust chłopaka wydobywały się ciche szepty, spowodowane pewnie złym snem.
Albo wysokim stężeniem demonów w powietrzu. Może po prostu je przepędza?
Albo go opętały! Mogą go opętać? Proooszę.
Szatyn podniósł się, czując, że całe ciało jest sparaliżowane niewygodną pozycją i ma problem, by się wyprostować. Ruszył po cichu w kierunku Harrego,
Jeżeli był spraliżowany, to jakim cudem wstał, a co dopiero ruszył w jakimś kierunku? Chyba, że znalazł w którymś z pudeł Hermiony wózek inwalidzki.  
...Tak baj de łej, jak się paraliżuje pozą?
nie mogąc oprzeć się pokusie, by choć na chwile znaleźć się blisko niego.
Ale tak blisko, jak wtedy gdy został zgwałcony, czy jednak trochę mniej? -.- Nie no, ja tylko próbuję dać do zrozumienia, że on powinien starać się trzymać jak najdalej, ale co tam.
Usiadł przy nim,  zafascynowany pięknem i spokojem, jaki od niego emanował podczas snu.
Ale tylko podczas snu. Gdy nie spał, był brzydki, ślinił się i, cytując klasyków, wymachiwał żółtymi papierami.
Mógłby wpatrywać się w niego godzinami, a ciągle by były rzeczy do odkrycia.
No oczywiście. Mógł patrzyć się na niego godzinami, ale wciąż można by odkryć lekarstwo na menopauzę.  
Długie rzęsy rzucały cień na zarumienione policzki. Malinowe usta, ciasno zaciśnięte, wyglądały tak zachęcająco i Louis zastanawiał się jakby to było poczuć ich smak.
Ciasno zaciśnięte usta wyglądają zachęcająco? Kolejny amator zdobywania swojego siłą, czy ki diabeł?
Zanurzyć się w przyjemność jaką daje połączenie ciepłych warg i taniec spragnionych języków.
To sformułowanie przywołuje wspomnienia... *wzdycha z rozrzewnieniem*
To może ja znowu?
...Maestro, muzyka!
To uczucie rozgrzewało każda komórkę ciała. Nigdy tego nie zazna. Nie z kimś, kogo tak pragnie.
Podniósł się szybko, zauważając, że chłopak zaczyna się wiercić. Nie mógł pozwolić, by Harry dowiedział się, że był obserwowany. To skończyłoby się naprawdę żle.
Żleb.
- Przyglądałeś mi się ? – usłyszał zaspany głos i okręcił głowę
Wokół własnej osi.
w kierunku, skąd pochodził dźwięk.
- Nie, ja tylko – zaczął, choć nie miał żadnego wytłumaczenia, które usprawiedliwiłoby jego zachowanie.
- No wiem, że nikt inny, tylko ty, what the fuck?
Harry wstał, podchodząc blisko niego – Dlaczego się we mnie wpatrujesz?
- Bo ja…
- Bo mnie kochasz. Bo ci się podobam.
Louis zamarł na słowa, które wydostały się z jego ust .
Uhm, z jego własnych ust.
Niebieskie tęczówki ze strachem wpatrywały się w zielone.
Patrzenie tęczówkami: checked.
- Przecież jestem najgorszą rzeczą, jaka cię spotkała – warknął – Kurwa, przecież cię zgwałciłem, więc dlaczego mnie kochasz ?
Mądrze prawi, polać mu!!
- Skąd wiesz, że cię kocham – odpowiedział cicho, cofając się do tyłu, lecz Harry podążał za nim – Nigdy tego nie powiedziałem.
- Nie musiałeś, czytałem w twoim pamiętniku. Swoją droga piszesz tam bardzo ciekawe rzeczy wiesz ? – mówił ze złością Lokowany, przyduszając ciało Louis do ściany, na co ten jęknął.
Wyczuwam powtórkę...? -.-
A ja wyczuwam ciało Louisa. Z taką częstotliwością pojawiania się, prawdopodobnie przeszło już z fazy zesztywnienia do śmierdzenia ^^
Oparł ręce o ścianę, po obydwu stronach jego głowy, a twarz poczerwieniała.
Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Oprzyj ręce, a twarz poczerwienieje =.=
– Lecz powiem ci jedną, bardzo ważną rzecz. Radze ci szybko się odkochać, a wiesz czemu ?
Dla króla, dla ziemi, dla gór, dla zielonych dolin, gdzie latają smoki? Nie...?
Louis pokręcił przecząco głową. Jego oddech stał się płytki, a serce gwałtownie przyspieszyło. Nie chciał wiedzieć, nie chciał usłyszeć tych słów.
I dlatego kręci głową, zachęcając Harry’ego do podjęcia wątku?
- Bo ja nigdy nie pokocham ciebie. Nie zasługujesz na to. Nie zasługujesz, by ktoś cie pokochał – prawie wyszeptał, przy jego ustach.
Ciało Louisa osunęło się na ziemie, czując, że jego serce właśnie pękło.
Ciało czuło, że serce pękło? W sensie nagle całe poczuło się takie... niedotlenione?
Jak zbita szklanka, rozpadło się na małe kawałeczki.
Chyba zrobię sobie listę tych porównań i powieszę na ścianie.
Wiedział, że jego miłość nigdy nie zostanie odwzajemniona, wiedział, że Harry nigdy go nie pokocha, jednak, kiedy te słowa zostały wypowiedziane na głos, jego świat runął. Teraz bardziej niż kiedykolwiek żałował, że nawet nie potrafił się porządnie zabić. Każda cząstka prosiła o ukojenie, czując , że zapada się coraz bardziej.
Ałtorko, zmiłuj się, i powiedz chociaż w co się zapada.
No każda cząstka. Zakładam, że cząstka Louisa, więc za niedługo zobi się wklęsły jak filmowy Nazgûl po spotkaniu z Eowiną xD (Dla nieznających: klik!)
Jak dla mnie, to w wyniku tego procesu powstanie czarna dziura. Ratuj się kto może, koniec świata bliski, a to wszystko przez jedno opko!
- Tylko się nie rozpłacz  - zadrwił Harry, a Lou tak bardzo się starał, tak bardzo nie chciał, by w tej chwili jego łzy wypłynęły.
Jeżeli ktoś mi wytłumaczy o co chodzi z tym rozdwojeniem jaźni Harry’ego, to dam mu stówę.
...A nie, nie mam tyle.
Zagryzł z całej siły dolną wargę, czując metaliczny smak w ustach. Nie pomogło, łzy zaczęły płynąć, zostawiając na policzkach mokre ślady.
- Naprawdę, znowu ryczysz ? – Harry spojrzał na niego pytająco – jesteś gorszy niż baba przed okresem.
Ja pieprzę, na tego dzieciaka pomogłoby tylko porządne lanie, a najgorsze jest to, że ałtoreczka wyraźnie się cieszy jego chamstwem i zidioceniem.
Po prostu doszłyśmy do momentu, w którym aŁtoreczka zaczęła zauważać fakt, że fantazjowanie o psychicznym znęcaniu się jest dla niej mega podniecające i spróbowała na to, niestety, wcisnąć.
- Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz – zapytał Louis, patrząc w zielone oczy pływające w słoiku – Nigdy nic ci nie zrobiłem.
- Urodziłeś się, przecież mówiłem to już.
- Więc po co mnie ratowałeś, dlaczego nie pozwoliłeś mi umrzeć – krzyczał Louis,  i wstając, podszedł do stojącego przy drzwiach chłopaka – No odpowiedz.
Bo ałtorka tak chciała?
- No proszę, mała myszka pokazuję pazurki – Harry zmrużył oczy
Mała myszka, to by cię tak urypała w palec, że byś poleciał z płaczem do mamy.
Kurwa, coś czuję, że nie zdzierżę tego opka ;-; O co chodzi z tym gunwem, do kurwy?
– Ciekawe dlaczego teraz jesteś taki cwany, a nie wtedy gdy cie pieprzyłem.
...Wiesz, nie chciałem cię zgwałcić. Ale teraz będę się tym chełpił i zrobię ci jeszcze gorszą sieczkę z mózgu.
Po prostu Harry najwyraźniej woli udzielających się partnerów, stąd to “cwany”... nie sorry, to już było przegięcie, przepraszam.
- A ponoć to ja jestem gejem – prychnął Lou, a po chwili poczuł pięść na swojej twarzy. Upadł na ziemię, ocierając krwawiącą skroń.
Serio, przypieprzył mu w skroń tak, że poleciała krew, a zabiedzony, głodny, słaby chłopak to przeżył?
- Nie jestem ciotą. Więc zamknij się, bo znów dostaniesz. – warknął nad nim.
- No dalej, uderz, mam to gdzieś. – mówił przez łzy. Nagle poczuł się mniejszy i słabszy niż kiedykolwiek. Musiał wyglądać naprawdę żałośnie w oczach Harrego.
Ruszył w kierunku łazienki, przemyć twarz zimną wodą.
Aha, dobra. Czyli najpierw leży i kuli się na podłodze, w międzyczasie prowokując kolegę, a zaraz potem spawni się, idąc do łazienki. Zaraz dostanie bana za wykorzystywanie bugów na teleportację.
Jego odbicie w lustrze przypominało o braku jedzenia i utracie krwi.
Odbicie z nim rozmawia? Albo trafił do Nory, albo faktycznie już mu się mózg lasuje.
Wyglądał jak biały śnieg pokrywający chodnik,
Sprawiał wrażenie puchatego, był sypki lub klejący się i w każdym, kto go zobaczył, budził jednocześnie chęć patrzenia nań w nienaruszonym stanie jak i podeptania go butami....?
a po policzku ściekała czerwona smuga.
Smuga. Ściekała. Tell me more.
Obmył ranę, przyciskając do niej kawałek papieru.
Okej, to trzeba zapamiętać. Na następny konwent biorę tylko dwie rolki papieru toaletowego, będę miała prysznic z głowy.
Spojrzał w okno, dostrzegając wyłamany kawałek kraty.
Oni są w szkole czy w zakładzie karnym o zaostrzonym rygorze?
Podszedł bliżej, i stając na palcach próbował sięgnąć do prętów. W tym momencie pomyślał, że bóg i wzrostu mu poskąpił, ale musiał się stąd wydostać.
Doprawdy, 175 cm wzrostu? Toż to przecież karzeł! =.= Już pomijając fakt, że jest tylko 5 centymetrów niższy od Harrego... Kurwa. Mój syndrom “zainteresuję-się-wszystkim-czego-nienawidzę-żeby-móc-to-lepiej-hejtować” ujawnił się właśnie w sprawie Noł Erekszyn. Btw, co oni robią razem w liceum, skoro Louis ma 21 lat? C:
DOBRA, JUŻ. SKOŃCZYŁAM.
Musiał.
- Potrzebuję czegoś ….- mamrotał pod czymś nosem, rozglądając się za czymś, co pomogło by mu dosięgnąć do czegoś okna.
- Co robisz ? – usłyszał, energicznie okręcając głowę.
Znów wokół własnej osi? ^^ Jeżuś, najsmutniejsze jest to, że aŁtoreczka chyba faktycznie jest przekonana, że tak się to pisze.
Harry stał oparty o framugę i przyglądał mu się zaciekawiony.
O! Szekszi =.=
Źrenice były rozszerzone, a kręcone włosy sterczały we wszystkie strony.
To znaczy, że wyglądał jak wkurzony Szopen. Niezwykle przystojnie ^^
- Chciałem nas stąd wydostać, ale….- przerwał, zdając sobie sprawę, że jeśli powie, że jest za mały, Harry go wyśmieję. Znowu – Nie mogę dosięgnąć – dokończył, wskazując na okno.
Bogowie, to jest dokładnie taka sama sytuacja jak na forach rpg. Pisze się, że “Miał/a nadzieję, że Tu Wstaw Imię tego nie zauważy”, a w następnym poście dostaje się “Zauważył oczywiście...”. No kurwa. A wszystko to ma tyle sensu, co nic xD
- Taa, wzrostu tez ci poskąpili – prychnął, a słowa znów zabolały – I co niby chcesz zrobić? Wyłamać kratę, poważnie ?
Nie, kurwa, z humorem.
- Przynajmniej chce spróbować, jest nadłamana – odpowiedział mu cicho Louis.
Moja cierpliwość też jest nadłamana.
- To powodzenia – Harry zaśmiał się i wyszedł z łazienki.
Louis nawet nie spodziewał się, że uzyska jakąkolwiek pomoc ze strony drugiego chłopaka. Bo niby dlaczego, miał nie chcieć się stąd wydostać. Zaraz, no właśnie, dlaczego ?
Rozumowanie Louisa w tym akapicie: “nie spodziewam się, że on mi pomoże, bo on ma nie chcieć się stąd wydostać, tylko nie wiem, kto mu tak każe.” Czyli, albo ja nie umiem czytać, albo błąd ałtoreczki to tak naprawdę żałosne wołanie o pomoc w wykonaniu głównego bohatera. Nawet Louis chce pokazać, że to co pisze ałtorka, nie ma sensu.
Szatyn stanął na rurze kanalizacyjnej, nie spodziewając się tego, że nie utrzyma ciężaru jego ciała, więc runął na ziemię, upadając boleśnie na plecy.
Mission failed. Na wypadek, jakby ktoś się nie spodziewał.
Przy okazji sprawiając, że z pęknięcia wylewała się woda, prosto na niego.
Sprawił to tak mimochodem, nie mając na co wykorzystać punktów akcji.
Harry usłyszał hałas, więc w pośpiechu wbiegł do pomieszczenia i wybuchnął śmiechem. Louis leżał na podłodze w kałuży wody, a ból sprawił, że nie mógł się podnieść.
To się nazywa prawdziwie komiczna sytuacja.
Lokowany podszedł do rur i znajdując zawór zamknął go, by woda przestała płynąć.
Lokowany? Co niby znów było lokowane? Produkt? Zawór Zawór Katowy Comfort ½ x ⅜ 049070699 firmy Shell?!
Wyciągnął rękę w kierunku leżącego chłopaka, bu pomóc mu wstać.
Mała dziewczynka z “Potworów i Spółka” zamieniła się w krasnoluda żlebowego i postanowiła postawić go na nogi?
- Poradzę sobie – mruknął Louis, powoli okręcać się na brzuch. Usiadł w mokrej kałuży,
*szaleńczy śmiech*
patrząc na nadal wyciągniętą dłoń. Niepewnie ja chwycił, a po ciele przebiegły dreszcze.
- Nie rozumiem cię – szepnął, stając przed Harrym.
Powiedział chłopak, który twierdząc, że sobie poradzi, przyjął pomoc. Ale z resztą, tak, ja go też nie rozumiem.
- Nikt mnie nie rozumie – mruknął w odpowiedzi, wracając do magazynu.
EMOOOOOO.
“I tak mam przez całe życie!”
Harry usiadł na materacu, zdając sobie sprawę, jak wielkim jest tchórzem. Tak bardzo boi się ponieść porażkę i stawić czoło przeciwnością losu,
(Kurna, znowu)
tak bardzo pragnie akceptacji znajomych ze szkoły, że ukrywa się pod maską złego chłopca.
Ja myślę, że on po prostu nie jest w stanie stawiać czemuś czoła za pomocą przeciwności, więć boi się, że uznają go za mało wyskillowanego.
Nawet do końca nie wie dlaczego ich ofiarą padł Louis, bo wcale aż tak bardzo nie przeszkadzał mu fakt, że jest gejem.
I, jakby się ktoś jeszcze nie domyślił, ałtoreczka znów zaznacza, że to Harry jest gejem.
Kiedy dwa lata temu zobaczył go na plaży szczęśliwego, był zazdrosny, ponieważ on nigdy nie był taki beztroski. Nie mógł tego znieść, a potem było za późno, by się wycofać. Czuł się zagubiony, uświadamiając sobie, że jego życie jest tylko złudzeniem, które sobie stworzył.
Jeśli ktoś kiedyś słyszał bardziej idiotyczne wytłumaczenie na znęcanie się nad kimś, to proszę mnie oświecić.
Że to wszystko jest tylko marna namiastką prawdziwego szczęścia. Że ludzie, którzy uważali się za jego przyjaciół, nic dla niego nie znaczą. I , że on nic nie znaczy dla nich.
I że ałtorka jest głupią dziewczynką, i że uważa, i że jak tak pisze, i że jest mądra, i że pisze bardziej patetycznie, i że podniośle, i że smutno. I że mi tylko szkoda, i że ludzie są tacy głupi, i że co co z tego w sumie.
Nagle w drzwiach pojawił się szatyn.
Drzwi, jako nowe miejsce spawnu postaci.
Jego oczy były zapłakane, a z ubrań spływała woda.
- Powinieneś je zdjąć
Bohaterowie chyba mają wgląd w narrację.
- Co ? – zapytał zdezorientowany Louis
Wróć, nie bohaterowie, tylko Harry, od razu widać, kto jest idolem ałtoreczki.
- Powinieneś zdjąć mokre ubrania, przeziębisz się – odpowiedział, zjeżdżając wzrokiem na
Autostradę A4?
jego sylwetkę,
No tak.
a napotykając
Korkiiii?
zdziwione spojrzenie
No ale dlaczego? ;-;
chłopaka szybko dodał
GAZU?!
- No co ?
I znów nie. To opko mnie nienawidzi.
- Nic, ale…najpierw dostaje w pysk, a za chwilę martwisz się czy będę zdrowy. Naprawdę ? – prychnął Louis, czując, że jego twarz zaczyna płonąć.
Super, samozapłon to niezły sposób na wysuszenie mokrych ubrań.
Świadomość, że miałby siedzieć nagi w jednym pomieszczeniu, z obiektem swoich fantazji seksualnych, zdecydowanie nie była dobrym pomysłem
Czy tylko mnie boli, że gwałciciel jest nazywany obiektem seksualnych fantazji swojej ofiary?
- Tak jakbym był tu zamknięty z dwoma różnymi osobami.
- Nie musisz rozumieć, nie proszę cię o to – mruknął, rzucając mu koc i jakieś spodenki – Znalazłem je w kartonach, nie pachną za fajnie, ale lepsze to niż … - zawahał się, cicho wzdychając – niż nic.
Policzki Louisa zapłonęły, a ciało osiągnęło temperaturę wrzenia.
Białko w jego ciele zaczęło się ścinać i chłopak upadł na podłogę.
Z tego wszystkiego zapomniał jak się mówi,
Nic dziwnego, jak się umiera.
Ej, on umarł już dawno, przecież w tym opku ciągle jest tylko jego ciało.
więc tylko okręcił się na pięcie i ruszył w stronę łazienki.
Zostały mu juz tylko bokserki,
Albowiem reszta ubrań dostała nóżek i uciekła w nieznane.
kiedy usłyszał ciche kroki. Westchnął głęboko, patrząc przez szparę w kabinie prysznicowej.
I wcale nie został usłyszany. Bo przecież echo w pomieszczeniu takim jak łazienka, to coś niezwykłego. Ech, ałtoreczko...
Harry podszedł do lustra i odkręciwszy wodę, przemył nią twarz, wpatrując się w swoje odbicie. Z twarzy zniknął ten cwaniacki uśmieszek,
Woda działa cuda.
który zawsze tam widniał,
Ale on musi głupio wyglądać, jak na przykład kupując jedzenie w szkolnej stołówce ma na twarzy “cwaniacki uśmieszek”. Albo kiedy śpi.
a zamiast tego zielone tęczówki wyglądały na zaniepokojone i smutne.
Czyli mamy rozumieć, że cwaniacki uśmieszek pojawiał się w oczach Harrego, czy też że miał oczy w gębie? Plus, znów naprawdę wracamy do punktu, w którym tęczówki odgrywają WZYSTKIE role w mimice i zmysłach człowieka? -.-
Kręcone włosy były oklapnięte, opadając na czoło.
Proste włosy były natomiast napuszone, będąc zaczesane do tyłu.
- Żyjesz tam – zawołał, okręcając się w stronę kabiny. Louis przestraszony nagłym dźwiękiem, energicznie wstał, uderzając głową w kran.
A to on siedział? Ludzie w wieku powyżej trzech lat siadają, żeby się przebrać?
- Kurwa – przeklął, kiedy opadł na płytki chwytając się za głowę.
Nie minęło kilka sekund, kiedy w drzwiach pojawił się drugi chłopak.
Lol, wrong respawn point.
- Większego pechowca nie spotkałem – Loczek zaśmiał się cicho – Pomóc ci ?
- Nie – krzyknął natychmiast Louis. Świadomość, że siedzi właśnie w samych bokserkach, na zimnych płytkach, a do tego Harry przygląda mu się z ciekawością,
Ciekawość wzięła Harrego za rękę i zaczęła wraz z nim tańczyć zorbę.
nie pomagała. – Wszystko dobrze.
Harry to zignorował, podchodząc jeszcze bliżej.
- Pokarz to – powiedział, cofając ręcę Lou.
A niechby cię pokarało, ałtoreczko.
- Zostaw mnie – warknął, odpychając jego dłonie, a oczy Harrego się rozszyły – Po co to robisz, to jakaś chora gra. Zobaczymy ile głupi pedał wytrzyma.
- To nie tak, chce tylko …
Naprawdę? Czy on się znów będzie tłumaczył? Kurwa, ktoś powinien spalić tę aŁtoreczkę na stosie.
Szkoda dobrego stosu.
- Ale ja nie chcę, nie chcę być się do mnie zbliżał i kiedykolwiek mnie dotykał – Louis wstał z ziemi, odsuwając się od Harrego najdalej, jak to tylko możliwe.
Nie sądziłam, że to powiem, ale mądrze prawi, polać mu.
- Nie chcesz bym cię dotykał. Nie wierzę. Powiedziałbym, że pragniesz bym cię dotykał – Harry zaczął zbliżać się w jego kierunku.
A co ze zwrotem?
- Nie chce, nie zachowuj się tak proszę – odpowiedział drżącym głosem.
Harry dostrzegł w jego  oczach strach. Ten sam , kiedy …kiedy go zgwałcił.
...Ja już nawet nie mam siły, żeby po tym pocisnąć.
Cofnął się, mierząc wzrokiem jego sylwetkę. Teraz dostrzegł jeszcze więcej blizn i sińców, a cała sylwetka była blada i wychudzona.
Blada sylwetka, czyli coś w stylu białego kształtu ciała. Bardzo to logiczne.
Drżał ze strachu i zimna, a Loczek nie mógł przestać się w niego wpatrywać.
- Możesz wyjść – szepnął Louis, sprowadzając Harrego na ziemię.
Nadstawił sygnet do pocałownia i załopotał karmazynową szatą. Z podszyciem koloru krwawnika, kurwa jego mać.
Ten zamrugał szybko, lecz nic nie powiedział, tylko wyszedł z pomieszczenia.
Louis ubrał dziwnie wyglądające spodenki, które należały zapewne do kogoś z drużyny piłkarskiej, jednak to było jedyne wyście, by nie leżeć za kilka dni na zapalenie płuc, i by nie paradować przed drugim chłopakiem w stroju Adama, co było bardzo złym wyjściem.
Nie zachorowanie na zapalenie płuc było złym wyjściem? A poza tym, SPODENKI z pewnością ochronią go przed zapaleniem PŁUC.
Wrócił go magazynu i usiadł na ziemi, przykrywając się Kocem, który dał mu Harry.
To musiał być bardzo niemiecki koc.
Było zimno. Przeraźliwie zimno.
- Możesz się położyć koło mnie – usłyszał, i automatycznie podniósł twarz, napotykając zielone tęczówki.
Wyobraźcie sobie teraz, że idziecie na spacer i nagle widzicie odcięte na żywca od gałki ocznej tęczówki, leżące na drodze. Co robicie?
- Nie, tu mi dobrze.
- Tak, to dlaczego trzęsiesz się, że nawet czuje jak podłoga drży.
Zanotujcie, proszę, element komiczny.
- To nic.
- Boże, jeśli będziesz tak szczękał zębami, to tez nie zasnę, więc chodź, bo się rozmyśle.
Bóg ukarał go za brak bogobojności. Czy może po prostu założył się z Szatanem?
Louis wstał, niepewnie podchodząc do materaca, na którym leżał Harry.
Powtórzenie enty raz, że Louis jest chyba pojebany skoro klei się do swojego oprawcy byłoby nudne, więc chyba w zastępstwie puścimy Wam materiał o langustach, czy coś -.-
Przesunął się trochę wskazując mu miejsce, że ma się położyć. Był zdezorientowany zachowaniem Loczka. Nagle stał się miły, nagle chce, by Louis poczuł się dobrze. Nie potrafił go rozgryźć. Wiedział, że chłopak coś ukrywa i boi się pokazać jaki jest naprawdę.
Żeby był jeszcze dziwniejszy niż teraz, to chyba musiałyby mu wyrosnąć macki.
- Dlaczego to robisz, po co ta cała szopka ? –
O kurwa. Zapamiętajcie to, wpiszcie w kalendarze! AŁtoreczka użyła pytajnika w zdaniu ewidentnie pytającym! *konfetti i fanfary* (cóż stąd, że spacja przed nim i tak wszystko psuje)
Zapytał, leżąc koło niego, bojąc się nawet poruszyć.
- Bo chce spać, a ty mi to uniemożliwiasz, tylko trzymaj ręce przy sobie. – mruknął, odwracając się plecami, które teraz stykały się ze sobą.
Czy ja mam rozumieć, że Harry ma dwoje pleców, które są do siebie przyrosnięte? Czy to pozostałość po jego bliźniaku syjamskim? D:
Louis poczuł przyjemne ciepło, rozlewające się po ciele. Tak wspaniale było czuć jego bliskość i słyszeć spokojny oddech. Oddałby życie, za jeden czuły gest, za lekkie muśnięcie ręki.
Kurwa (inaczej nie mogę), jaki psychol.
Rozdział 5:


- A freak of nature, Stuck in realisty, I don’t fit the Picture, I’m not what you want me to be - sorry, Under the radar, Out of the system, Caught in the spotlight, That’s my existance……..-
Dat wielokropek. I jeszcze “realisty”? Serio? Już łatwiej wejść na pieprzone tekstowo, ctrl+c i profesjonalne opko zrobione, a przynajmniej POPRAWNIE będzie -.-
delikatne słowa wypływały z malinowych ust, uderzając o betonowe ściany, by unosić w powietrzu odbicie echa.
THAT. I, pytanie konkursowe, co to jest “odbicie echa”? Najlepszy komentarz będzie zacytowany w następnej analizie ;)
Tupał butem o podłogę, a głowa kołysała się do rytmu, wprawiając w drgania kasztanowe włosy.  Szatyn uwielbiał śpiewać.
Jakby był blondynem, to wprost nie znosiłby śpiewania.
Uwielbiał zanurzać się w świecie własnego umysłu i przypadkowe słowa łączyć w kolejne wersy.
Gdyby kózka kwiecień plecień to by ślimak chuj ci w dupę~! (też jestem w tym niezła, sami rozumiecie)
Muzyka przenosiła go w świat fantazji, do rzeczy całkowicie irracjonalnych i czasem bezsensownych, ale dla niego, będących wszystkim, co kiedykolwiek posiadał.  Dźwięki, były dla niego jak przyjaciele, których potajemnie woła, a oni nigdy nie zawodzą, tylko czekają, by zawsze być w pobliżu. To tak jakby mieć przy sobie prywatnego anioła, który pomaga ukołysać twoją dusze i ukoić ból, dotyka, by rany przestały krwawić, ociera z twarzy zaschnięte łzy.
Małe podsumowanie tego akapitu: patos, patos, patos, pierdolenie, patos, patos, dźwięki, patos, patos, anioł, patos, łzy, patos, ciało Louisa, patos, ciastka, patos, Latający Potwór Spaghetti.
RAMEN.
To nie tak, że Louis ma wyimaginowanych znajomych, których widzi, z którymi rozmawia.
To nie tak, że ałtorka nigdy nie pisze w poprawnym czasie, ona to pieprzy tylko CZASAMI.
Nie jest wariatem, za którego go uważają. Po prostu człowiek potrzebuje czegoś, co pozwoli zapomnieć, a dla Lou jest to muzyka i …..żyletka.
Witam w gabinecie doktora Żyletki, zapraszam na konsultacje, z pewnością znajdziemy rozwiązanie pańskich problemów.
Innymi słowy, jest wariatem, ale nie takim, za jakiego go uważają.
- You want me to change, But all I feel is , Strange, strange, In your perfect Word, So strange, strange, I feel so absurd in this life, Don’t come closer, In my arms forever you’ll be, Strange, strange* - szatyn zamknął oczy, kiedy kolejne słowa opuszczały usta.
Już zaczął tęsknić?
- Co to za piosenka ? – usłyszał nagle, a język uwiązł mu w gardle; podniósł powieki. Patrzył na Loczka i nie mógł znaleźć odpowiednich słów,
No limit mu się wyczerpał, jak nic.
a nagła suchość w ustach wcale nie pomagała. – Nie słyszałem jej nigdy ?
- Właściwie to słyszałeś, no wiesz, wtedy co podaliśmy ci te prochy… nie pamiętasz?
- Bo nigdy nigdzie nie leciała – odpowiedział Louis, wstając na nogi. Nadal był w samych spodenkach, a wzrok drugiego chłopaka, mierzący każdy centymetr ciała, powodował u niego gęsią skórkę.
Uhm.
Podszedł do kabiny prysznicowej, gdzie wisiały rozwieszone rzeczy, które, na nieszczęście Lou, nadal były wilgotne, więc nie było sensu ich zakładać.
Nie ma też sensu zakładać, że autorka zamierza kiedykolwiek oszczędzić nam czytania w kółko o wzroku Harrego mierzącym każdy centymetr #CiałaLouisa.
- To skąd ją znasz – zapytał ponownie Harry, nadal stojąc oparty o framugę przy drzwiach,
Framuga przy drzwiach? Oh my! Architekt się postarał!
z rękami skrzyżowanymi na piesi. Jego wzrok podążał za każdym krokiem Louisa.
- W nocy zawarłem pakt z diabłem, żeby ją dla mnie napisał, niestety spierdolił sprawę.
Swoją drogą, o klasie “zespołu”, jakim jest “1D” świadczy doskonale to, że w opowiadaniu o nim ałtorka musi użyć piosenki zupełnie innej grupy. Ten shit pochodzi akurat od innego cudownego bojsbendu znanego jako Tokio Ho(s)tel.
- Sam ją napisałem.
Naruszenie praw autorskich, just sayin’.
- Sam – zdziwił się,
On ma na imię Louis...
a na twarzy znów zagościł ten głupi uśmieszek – Piszesz piosenki, śpiewasz. Tyle ciekawych rzeczy się o tobie dowiaduje.
- Moje życie, w porównaniu do twojego, nie jest ciekawe – Louis ruszył w stronę magazynu, lecz Loczek chwycił jego rękę.
Harry ma włosy jak Meduza, czy inne cholerstwo, w takim razie. W następnym rozdziale możemy się spodziewać mackogwałtu z ich użyciem -.-
- Znowu to zrobiłeś – powiedział, podnosząc dłoń do góry, by przejechać kciukiem po nadgarstku.
- Zostaw – Lou wyszarpnął ją ze stawu i ruszył dalej. Wziął koc i obwinął nim ciało.
O, w sumie zmumifikowanie to niezły sposób, by się tak szybko nie rozłożyło.
Miał dość ciągłego wzroku na sobie.
To zdanie nie ma sensu do stopnia tak wysokiego, że prawdopodobnie jest jedynym stopniem, który widać z kosmosu.
Nie był eksponatem muzealnym, by go ciągle oglądano.
Ale jak zostanie mumią, to za parę tysięcy lat kto wie...
Harry ruszył za nim.
- Dlaczego to robisz? – zapytał, siadając po przeciwnej stronie magazynu. Louis spojrzał na niego pytającą. – Dlaczego się tniesz?
Spojrzał na niego za pomocą pytającej pytanie pozostaje, czym jest pytająca?
- Bo tak – odparł szybko, mocniej okrywając się kocem.
Kto bogatemu zabroni? Oh, wait...
- To nie odpowiedz –
Stary, czy ty nie masz rodziców? Oo
:DDDDDDD
zaprzeczył Harry,
A nie przeczy się czasem wtedy, gdy zostanie się zapytanym?
choć tak naprawdę wcale się nie dziwił, że chłopak nie chce z nim rozmawiać, a tym bardziej zwierzać się ze swoich problemów.
- Musi wystarczyć.
- A jeśli nie – Harry podniósł głos, co wywołało dreszcze na ciele Louis.
Harry ma chyba jakieś super moce.
Na przykład zmieniające kolegów w zwłoki, w dodatku transpłciowe.
Podniósł głowę, napotykając zielone tęczówki. Jego oczy były szeroko otwarte, a usta zaciśnięte. Lou głośno westchnął, nie mając nic do stracenia.
- Ponieważ to pomaga zapomnieć – wyszeptał, ponownie spuszczając wzrok.
- Nie rozumiem – powiedział Loczek, nadal wpatrując się w drugiego chłopaka. Zauważył, że jego oczy się zaszkliły i próbował z całych sił powstrzymać łzy.
A czemu “Loczek” chce płakać?
Bo jest wrażliwym człowiekieBAHAHAHAHAHAHA. Nie.
- O wszystkim, każdej złej rzeczy, która mnie spotyka. Pomaga przenieść się do świata, gdzie jest idealnie.
- Mówisz jak jakiś psychol – podsumował Harry – To przerażające.
A najśmieszniejsze jest to, że według mnie zamysłem ałtorki będzie powiedzenie, że Louis zaiste jest “psycholem”, a nie po prostu człowiekiem z zespołem stresu pourazowego i depresją, a Harry dzięki swojej zajebistości go “wyleczy” -.-
Louis uniósł głowę, a po policzkach spływały słone krople
Słone krople czego? ^^
Słone krople do nosa. Z wodą morską.
– Nie jest. To cudowne uczucie, dzięki któremu możesz się wznieść do nieba i być kim tylko chcesz. Ale…. może jestem chory, nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
Dłonie Harrego zadrżały. Sposób w jaki szatyn mówił o śmierci, jakby to było zwykłe robienie herbaty.
Witaj! Za chwilę dołączysz do mojej listy najwspanialszych porównań z tego opka! Nie bój się, to naprawdę doborowe towarzystwo!
Stryj Iroh właśnie ostrzy na Ciebie zęby.
Jakby życie, było tylko zbędnym zjawiskiem stworzonym dla hecy. – Od kiedy to robisz ?
W sensie od kiedy zabijasz się i ożywasz na przemian? W połączeniu z tym ciałem wszystko układa nam się w niebanalny zamysł fabularny!
Lou prychnął, patrząc w oczy drugiego chłopaka – Nie wiesz ?
Loczek spuścił głowę, kierując swe spojrzenie na splecione palce. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek poczuje się tak niebywale żle.
Nie przypuszczałam, że ałtorka po raz kolejny pomyli sobie “z” z “x” i wyjdzie jej następny żleb.
Jeśli myślał, że jego chore wspomnienia są najgorsze, to to, co właśnie usłyszał i widzi, jest samym piekłem.
Niech ktoś da ałtorce jakieś książki do poczytania, to może się nauczy zachowywać ten sam czas przynajmniej w obrębie jednego zdania...
- Wyglądasz jakbyś miał wyrzuty sumienia z tego powodu – powiedział miękko Lou, patrząc na zamyśloną minę chłopaka – Niepotrzebnie. Jesteś ostatnia osobą, którą mógłbym o to obwiniać – dodał ciszej, zapominając w porę ugryźć się w język.
Przy tak długiej przemowie mógłby się w ten język pierdolić z pięć razy, nawet przypadkiem -.-
Kamimashita!
[Tutaj następuje rzewny, przydługi fragment o tym, że Louis powinien nienawidzić Harry’ego, ale nie potrafi, a Harry’emu najpierw robi się go szkoda, a potem uznaje, że chłopak próbuje nim manipulować, bo jest “świrem”]
Lou roześmiał się głośno, wypełniając dźwiękami magazyn. Oczy Harrego otworzyły się zaskoczone.
Ej, ale oczu posiadających własną świadomość, to chyba jeszcze nie było!
- Ja jestem świrem – przemówił, kiedy opanował śmiech – A kto ułożył sobie idealne życie, które tak naprawdę jest tylko wytworem twojej wyobraźni.
Jeżeli ktoś ułożył sobie życie, będące wytworem wyobraźni Harry’ego, to to naprawdę musiała być ostra impreza.
Myślisz, że twoi przyjaciele są prawdziwi, nie, oni pragną pieniędzy, które bez problemu rozdajesz.
Nie ma limitu na karcie, skubany!
Tak naprawdę jesteś zapatrzonym w siebie bezlitosnym dupkiem, który nie wie co się wokół niego dzieję. Myślisz, że zrobili by dla ciebie wszystko, gdyby podwinęła ci się noga,
Podwinąć, to mu się może spódniczka. W sumie całkiem w okolicy nóg.
że byli by przy tobie, gdybyś stracił pieniądze ? jesteś aż tak naiwny?
Louis patrzył prosto w zielone oczy, czekając na ruch  z jego stron.
No niby nie mieli jedzenia w tym magazynie, a jednak Harry’emu musiało się trochę przytyć, skoro miał tyle stron, z których mógł wykonać ruch.
Czekając na kolejny zadany do domu policzek, kolejne wypowiedziane przekleństwo. Zamiast tego Loczek puścił go i odsunął się, spuszczając wzrok na ziemię.
Na szczęście spuścił go delikatnie, po lince, wiec specjalnie nie rypło.
Wyglądał na złego, ale w jego oczach zabłysł smutek.
Smutne oczy nie błyszczą.
- Przepraszam – jęknął Lou, nie chciał sprawiać mu przykrości, a widząc smutne zielone tęczówki, jego serce miało ochotę krzyczeć z bólu.  
A teraz jego serce widzi tęczówki. Anatomia tych bohaterów jest niesamowita.
Bardziej niesamowite jest to, że jego serce jest w stanie krzyczeć.
- Poważnie, przepraszasz mnie ? A poza tym nie obchodzi mnie to, co oni myślą, nikt mnie nie obchodzi. – mruknął Harry.
Mamy tu dwa przypadki emo. Louis - emo bierne - nikogo nie obchodzę, Harry - emo czynne - nikt mnie nie obchodzi.
- To nieprawda – powiedział cicho Lou – Obchodzi cię, dlatego się tak zachowujesz, chowasz się pod maska złego chłopca, aby nikt nie zobaczył jaki jesteś naprawdę.
Właśnie przed chwilą powiedziałeś, że naprawdę to jest “bezlitosnym dupkiem”, co nie kłóci się specjalnie z “niegrzecznym chłopcem”.
Pierwszy strach, pierwsze nieznane uczucia, pierwsza łza.
O, naprawdę brakowało mi tego… czegoś.
Czekam, aż ałtorka będzie miała tego w tekście tyle, że będzie musiała pisać “Pięćdziesiąty drugi…”
- Nie znasz mnie, nie wiesz co czuję.
- Myślę, że dawno temu przeżyłeś coś złego, ktoś cię skrzywdził i nie potrafisz o tym zapomnieć.
- Zamknij się – ryknął Harry, wplatając palce we włosy  – Nie chce tego słuchać. – Podszedł do Louisa łapiąc boleśnie jego chude ramiona, na co ten syknął gardłowo
COOOOO?!
– Teraz jesteś taki odważny, dlaczego nie broniłeś się przez te dwa lata, dlaczego nie zrobiłeś nic, byśmy przestali. Łatwiej było się ciąć i milczeć. Jesteś taki słaby.
- jestem słaby, ponieważ jedyne czego zawsze pragnąłem to widzieć uśmiech na twojej twarzy. Dlatego milczałem, dlatego na wszystko wam pozwalałem, bo widziałem jaką miałeś z tego pieprzoną satysfakcję. Więc nazwij mnie kim chcesz – krzyczał wprost w usta Harrego, owiewając jego policzki drżącym oddechem.
A od kilku dni nie mył zębów xDDDDD Moja “pieprzona satysfakcja” właśnie sięgnęła zenitu!
Cicho, psujesz cały romantyzm tej sytuacji! *zagryza popcorn z przejęciem. I masłem,*
- A teraz co się zmieniło, dlaczego mówisz mi to wszystko ? – zapytał, luzując uścisk na jego ciele.
- Bo przegrałem i juz nie mam siły dłużej tego ciągnąc. – wyszeptał, a łzy spływały po policzkach.
Czyli tak naprawdę wcale nie robił tego, jakkolwiek nie byłoby to pojebane, żeby Harry był zadowolony, tylko żeby go “poderwać”. Trzymajcie mnie sto, bo jeden nie ma co.
- O czym pieprzysz?
- O końcu mojego życia, które jest nieuniknione
Który. Życia można było uniknąć, gdyby tylko rodzice pamiętali o odpowiednim zabezpieczeniu.
– powiedział to tak lekko, że Harry niemal poczuł jakby wzlatywał do góry, znajdując się wśród latających obłoków.
Tak, tak. A jak obok mnie spadło piórko, zaczęłam lewitować, bo było tak lekkie, że mi się udzieliło -.-
- Chcesz się zabić ? –zapytał niepewnie, odsuwając się lekko.
Louis tylko westchnął, siadając na materacu. Harry usiadł obok niego.
- Kiedy miałem dwanaście lat, [pieprzenie o rodzicach nie akceptujących jego orientacji, out] Kiedy skończyłem osiemnaście lat uciekłem z domu, śpiąc gdzie tylko się da i z kim się da.
Uciekł z domu, śpiąc. Lunatykowanie fajna sprawa -.-
Często nawet nie miałem co jeść. Potem znalazłem małe mieszkanie, jeden pokój i łazienka, ale poczułem, że mogę zacząć nowe życie.
Gdzie on znalazł to mieszkanie, na ulicy leżało?
Najechał je zbrojnie tramwajem i przejął, tworząc własne państwo.
Chodziłem do szkoły, znalazłem dorywczą pracę, dzięki której mogłem opłacić lokum. Czasem wystarczało też na jakieś nowe ciuchy. A potem…
- Potem trafiłeś na mnie i wszystko zniszczyłem – Harry prawie wyszeptał, a Louis skinął głową.
- Wtedy zrozumiałem, że po prostu nie zasługuję na szczęście.
Loczek westchnął, czując niebywałą potrzebę przytulenia chłopaka. Chciał otulić jego drżące ciało swoimi ramionami i zetrzeć słone łzy. Nigdy się nie spodziewał, że ktoś kto zaznał tyle zła i cierpienia, może mieć tak czyste i szczere serce.
A jak on doszedł do tego wniosku?
Chciał coś powiedzieć, cokolwiek, pocieszyć go, ale nie wiedział jakie słowa będą w tej chwili odpowiednie, nie znał tych słów.
Było uważać na lekcjach, js.
- Zaśpiewaj mi – wypalił bez namysłu.
- Co ? – zapytał zaskoczony Louis, podnosząc zapłakane spojrzenie na Harrego
- Zaśpiewaj piosenkę, którą słyszałem rano, proszę – powiedział cicho.
Lou milczał, próbując uspokoić oddech i zebrać myśli. Zamknął powieki, a słowa same zaczęły wypływać z ego ust.
Usta Louisa mają własne ego. K, noted.
 - If you want to fix me, Push me into your fantasy, If you try to get me, Sell me your personalisty,
“Ralisty”, “personalisty”... kurwa, napisz jeszcze “stylisty”, bo już chyba tylko tego nam brakuje.
You try to left me, I don’t get Belter, What’s making you happy, Is making me sadder *
Harry przymrużył oczy, pozwalając, by spokojny głos dostał się do każdej komórki ciała.
To już potwierdzone, ich organizmy NIE funkcjonują prawidłowo.
By ogarnął każdą cząstkę umysłu i duszy.
- In your golden cage, All I feel is, Strange, strange, In your perfect Word, So strange, strange, I feel so absurd in this life, Don’t come closer, In my arms forever you’ll be, Strange, strange, Like me!
In my dreams together we’ll be, Strange, strange, In your perfect Word*
Jej słowa wydawały się być znajome, a jednocześnie tak odległe.
Jej słowa wydają mi się bezsensowne i płytkie jak sadzawka w czasie suszy.
- Mogę zadać ci jedno pytanie ? – zapytał Harry, po kilku minutowe ciszy, w której było słychać tylko ich oddechy.
- Taaak – odpowiedział niepewnie, no by czy on właśnie pytał go o pozwolenie.
Louis dziś szczodry, jak widać.
- Dlaczego mnie kochasz?
- Nie można kochać za coś
Nie można kochać bez powodu.
– powiedział niemal bezgłośnie, przełykając ślinę – Nie za piękny uśmiech czy ładne oczy, bo wszystko to przemija.
Szkoda, że w pierwszej części tego… tekstu dostaliśmy wywód, jaki to Harry jest piękny i to zwraca uwagę Louisa.
Po prostu tak się stało. Kiedy cię widzę sprawiasz, że moje serce chce tańczyć, wystarczy jeden twój uśmiech, a ja także chce się uśmiechać…i  chyba widzę to, czego nie widzi nikt inny. Że masz wielkie serce, tylko boisz się je pokazać. – dokończył, spoglądając w zielone tęczówki.
Harry posłał mu delikatny uśmiech, czując, że chłopak naprawdę jest kimś wyjątkowym, kto nie zasługiwał na to wszystko, co go spotkało
– Zasługujesz na miłość, tylko …….tylko ja nie mogę ci jej dać.
Czy ałtorka sądzi, że im więcej kropek, tym większy dramatyzm?
- Wiem.– odpowiedział, a jego serce chciało płakać razem z nim. – Niczego od ciebie nie oczekuje.
Doprawdy, serce Louisa musi czasem wyrazić siebie, więc śpiewa, tańczy, recytuje, daje dupy i stepuje, zamiast pompować krew, skutkiem czego otrzymujemy twory typu ciało Louisa, któremu po prostu na chwile się zmarło. Tak?!
Harry patrzył na jego twarz, na której niebieskie tęczówki wyraźnie poszarzały, i wtedy coś w nim pękło. Dziwne ukłucie w sercu, którego nigdy nie chciał zaznać.
Pękło w nim dziwne ukłucie w sercu. Owned!
Louis też zauważył coś dziwnego w jego oczach, coś czego nie widział nigdy wcześniej. Harry podniósł rękę, by otrzeć łzy z jego policzka.
- Co ty…- wyszeptał całkowicie zaskoczony i przerażony. To co się działo, nie miało do tego prawa.
TO JEST WOLNY KRAJ! Nie będziesz odbierał działaniom praw do… działania!
Loczek zbliżał się do niego, a on mógł poczuć przyspieszony oddech na swoich wargach. Dreszcze przebiegały wzdłuż kręgosłupa, a ogień palił wnętrzności.
Nie, mi też nie brzmi to jak opis czegoś, co ma być przyjemne.
Tak bardzo chciał tego pocałunku, tak bardzo chciał czuć smak słodkich malinowych ust
Ja bym się porzygała tęczą nawet jakbym opisała w ten sposób usta dziewczyny, a tutaj to już w ogóle komedia jest.
– Haa…Harry, nie rób tego.
Harry odsunął się, lecz jego ręka nadal gładziła blady policzek.
Słowem, odseparowała się od reszty Harry’ego i pozostała przy “ciele Louis”.
Louis drżał pod tym dotykiem, mrużącdelikatnie oczy.
- ja ….nie wiem co się ze mną dzieje – powiedział równie przerażony Harry, szybko odsuwając się, po czym wstał i wyszedł z pomieszczenia.
Usiadł koło umywalki, wplatając palce we włosy.
Nie wiesz co zrobić? Masz wrażenie że zachowujesz się głupio? Powinieneś coś przemyśleć? Idź do łazienki! Ałtorka jest o tym tak mocno przekonana, że aż nie napisała, gdzie dokładnie Harry poszedł, by usiąść koło umywalki.
Właśnie chciał go kurwa pocałować. Nie powinien tego pragnąc,
Powienien to nie pragnąc.
Lou nie powinien tak na niego działać. Gubił się we własnych uczuciach, jego ciało było przeciwko niemu.
Atak Klonów, kurwa mać.
- Wszystko w porządku ? – zapytał Louis, wchodząc do łazienki.
- Tak – Harry pokiwał głową, nic nie było w porządku – Powinniśmy iść spać.
Leżeli plecami do siebie, na samym brzegu, by ich ciała nie miały kontaktu fizycznego.
Uhm, to leżeli na sobie, czy niby jak? I jak to ma pomóc w uniknięciu kontaktu fizycznego?
- Znów się trzęsiesz- powiedział Loczek, kiedy poczuł drgania materaca.
To nie Louis, to młot pneumatyczny.
Albo… dobra, wstydu oszczędzam.
Że niby powinien skończyć? xD
- Chyba przestali grzać – wyszeptał Louis, mocniej okrywając się kocem.
Harry okręcił się (znooowu…) w stronę drugiego chłopaka, którego ciało drżało. Jemu też było zimno i wiedział, że jeśli nic nie zdobi to nie zaśnie, a w najgorszej wersji przymarznie do tego materaca.
Element komiczny, czy zwykła głupota?
Powoli przybliżył się, przylegającswoją klatką piersiową do pleców Louisa, po czym obydwóch przykrył.
Obydwóch Louisów?
- Co ty robisz – jęknął Louis, czując ciepłe ciało za sobą, na co jego ciało znieruchomiało.
W ramach reakcji na jego wypowiedź, ma się rozumieć?
- Po prostu śpij i nie myśl o tym – wyszeptał Hazz przy jego skórze. Objął ręką ciało Lou,  i zamknął oczy.
Nie myśl, nie myśl – chodziło po głowie Louisa, jakby ktoś tam wpuścił małą myszkę, która ciągle powtarza te słowa.
I jeszcze jedno! Wiedziałam, że ałtoreczka mnie nie zawiedzie!
Nie można tak po prostu nie myśleć, kiedy czuje się dotyk ukochanej osoby, nawet jeśli to tylko dlatego, że jest zimno.
CO, kurwa? Nie wiem, czy to przez to, że jest druga w nocy, czy może raczej to zdanie jest naprawdę bez sensu, ale mój WATomierz właśnie wybuchł.
To nie miało znaczenia, i Louis tak bardzo pragnął nie zasnąć tej nocy. Chciał trwać, byle tylko czuć te ciepłe ramiona obejmujące jego kruche ciało. Chciał czuć ten podmuch oddechu na swojej szyi i delikatne łaskotanie włosów na karku.
Powiem Wam, że nawet w tych dwóch koszmarnych rozdziałach jest jedna cudowna rzecz. Mianowicie to, że raczyły się skończyć.

4 komentarze:

  1. O, matulu...

    Powaliły mnie w pewnym momencie oczy Harry'ego, które "rozszyły się" - zwizualizowałem sobie mianowicie powieki zszyte równym ściegiem przy użyciu jakiejś ładnej nici. Szew zaczyna lekko puszczać, a zza niego wyglądają ciekawskie... Zielone tęczówki?! Nie zdziwiłbym się ;P Generalnie, wydaje się, że oczy Harry'ego i Louisa w całości składają się z tęczówek, biorąc pod uwagę, jak często jest o n ich mowa ;P

    Mam też teorię dotyczącą "ciała Louis" - to nie jest tak, że podobnie, jak w niektórych innych opkach, autoreczka tak wczuwa się w bohatera, iż mimowolnie zaczyna pisać o nim jak o sobie samej, ergo - z żeńskimi końcówkami i formami imion..? :P

    Generalnie rzecz ujmując, analiza fajna, zaś komentarze celne. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo czytając miałem w wielu miejscach te same skojarzenia ;)

    Podsumowując - gratuluję tytanicznego wysiłku i niecierpliwie oczekuję kolejnej analizy, może dla odmiany trochę innego materiału ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za miłe słowa i mamy nadzieję, że następna analiza także przypadnie Ci do gustu :) Niestety, ale zostały nam do zanalizowania jeszcze dwa rozdziały tego... tworu, oraz jego epilog, przez które też musimy przebrnąć, aby sprawiedliwości literackiej stało się zadość. Jednak po ukończeniu tej serii zamierzamy wrzucić coś, co niekoniecznie zawiera w sobie "miłość" męsko-męską, także nie trać nadziei! Dwunastoletnie dziewczynki piszą nie tylko yaoi ^^
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  2. Będzie nowa analiza? Czy zawieszacie bloga?

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam wszystkie wpisy. Przy wielu komentarzach płakałam ze śmiechu. Rozrywka na cały wieczór :D Proszę o więcej, a coś czuję, że będzie wesoło, bo zajrzałam na blog aŁtoreczki i przeczytałam fragment dnia 6. Rozbawił mnie do łez.Nie chciałam sobie psuć radości z czytania waszej analizy, wiec dnia 7 i epilogu nie przeczytałam. Nie zawiedźcie swoich fanów - czekamy na analizy!

    OdpowiedzUsuń