niedziela, 16 lutego 2014

Kiedy poduszki mają bogatsze życie wewnętrzne od nastoletnich panienek, czyli o księżniczce zostającej królem, część 2

Trzy, czeee-ry: PRZEPRASZAMY! W związku z nawałem wszystkiego nie było nas dłuższą chwilę… Ale cóż, wracamy z następną porcją księżniczki Caprielle (inaczej zwanej Caprese). Będziemy od teraz starać się wrzucać nowe analizy jak początkowo planowałyśmy, co tydzień, a jeżeli nam się nie uda, to przynajmniej o tym poinformujemy. Ot, takie postanowienie noworoczne - spóźnione, tak jak i my jesteśmy spóźnione :) Dziękujemy za wszystkie wyrazy wsparcia, naprawdę fajnie się analizuje, wiedząc, że komuś oprócz nas sprawia to frajdę! ;)
Zanalizowały : Kłamliwy Litwin i Carly.


Rozdział IV: To, czego nie powinna usłyszeć…
Skoro nie wie o co chodzi, nie jest w temacie, to czemu ma słuchać?
Hmm, a skoro nie wie o co chodzi, to jakie ma powody, żeby nie słuchać? Ot, zagwozdka.
Księżniczka wzburzona szła przed siebie. Co chwilę kogoś mijała i pchała.
Przed sobą na taczce. Swoją drogą, musi być bardzo szczupła, skoro zahacza o ludzi przy próbie ominięcia tychże.
Caprielle jak walec strącała ze swojej drogi ludzi  
...or a princess.
I po raz wtóry - to naprawdę jest w oryginalnym tekście ;(
Ich reakcja była opóźniona, gdy zauważyli, ze to córka króla Heliota panoszy się na drodze.
Może zabierzmy jej prawko?
Zdenerwowani kłonili jej się, ale  zawsze padło od nich jakieś niemiłe słówko.
Ty nędzna kurwo *kłania się*
Gdy doszła do zamku ciężko opadła na łóżko.
Aż się złamało.
Zdjęła buty i położyła się na plecach.
Mordercy, który czaił się pod tym złamanym łóżkiem.
Zamknęła oczy…
Znalazła się na pięknej polance, ozdobionej kolorowymi kwiatami.
Jestem niemalże pewna, że to łóżko było świstoklikiem…
Dziewczyna zbierała bratki do bukietu, który trzymała w lewej dłoni. Nagle gwałtownie się odwróciła. lUjrzała przed sobą tył jakiegoś młodzieńca.
Obeszła go dookoła.
Wokół było cicho i głucho.
Jednak po chwili odezwał się tajemniczy głos…
Głos ów miał twarz ukrytą w cieniu kaptura i siedział w TYM kącie karczmy.
- To twój wybranek…
A ja głupia myślałam, że wybranek wiąże się z wyborem...
Caprielle z uśmiechem na twarzy szturchnęła mężczyznę,
Patykiem.
on odwrócił się i…
Wszystkie ptaki uciekły z lasu. To księżniczka  krzyknęła tak głośno, że jej głos rozszedł sie po lesie.
Gdyby krzyknęła ciszej, jej głos, nomen omen, przeszedłby bez echa?
Kuźważesz przecież jak go obchodziła do okoła, to nie miała okazji się mu przyjrzeć? Mam rozumieć, że zapierdalała wokół niego jak na karuzeli, czy dokonywała prezentacji ruchu ziemi i przy okazji, kręcąc się wokół własnej osi, całkowicie przez przypadek obróciła się plecami akurat wtedy, kiedy miała okazję zobaczyć jego pysk?
Cofnęła się do tyłu.
Myślałam, że na wstecznym to tylko do przodu.
Chłopak okazał się, jakby to powiedzieć żeby nikogo nie obrazić…taki nieurodziwy…Miał długie przednie zęby i ogromny nos. Na jego twarzy było mnóstwo pryszczy i piegów.
No jeszcze mi powiedz, że był rudy.
Księżniczka uciekała przed nim kilka minut.
No tak, zaiste, toż to koszmar senny, przecież jeśli ktoś nie wygląda jak Książę ze Bajki, to zapewne jest ZUY.
Nagle złapał ją i chciał pocałować…Był coraz bliżej i bliżej, aż…
Przedwczesny wytrysk ostudził jego romantyczne zapały?
...Wybaczcie, jak już o tym pomyślałam, to po prostu musiałam to napisać ;(
- Nieeeeeee!!!!
Carly, księżniczka chyba nie reaguje zbyt pozytywnie na Twoje pomysły.
A ktoś by zareagował? :(
(EKHM, grupa analizatorska w osobach Litwina i Carly oświadcza, że absolutnie nie ma nic przeciwko osobom cierpiącym z powodu przedwczesnego wytrysku. Jeżeli ktoś poczuł się urażony, prosimy o osobisty kontakt, prześlemy Wam karnety na darmowy popcorn ;3)
(Albo talon na kurwę i balon!)
– księżniczka spocona obudziła się. Przetarła czoło. Cała służba zbiegła się do jej pokoju.
...liczba ludzi razy ilość komnat, plus stajnie, ogrody i “garderoby” do wyczyszczenia, do tego kuchenne… mam wymieniać dalej, czy aŁtorka raczy zrozumieć, że jeden pokój nie pomieści całej służby, a tacy koniuszy to mogliby najwyżej pomarzyć o wejściu do komnaty księżniczki?
Wszyscy pytali: „Co się stało?”, „Co się stało?”…
Cielę oknem wyleciało.
Księżniczka odetchnęła głęboko. Posiedziała chwilę na łóżku. Następnie wstała i oznajmiła radośnie:
- Nic się nie stało, to tylko jeden koszmar,
Ale poczekajcie, ze chwilę pewnie będzie drugi!
- Ach, panienko, jak dobrze… – powiedział jeden ze służących stojący po jej lewej stronie.
- Tak, nie ma się czym martwić, możecie wrócić do pracy. – powiedziała nieprzekonująco księżniczka. – Nie przeszkadzajcie sobie. Naprawdę nic mi nie jest.
Służba potulnie wyszła z pokoju.
Ponieważ przekonała ich nieprzekonująca wypowiedź księżniczki.
Nikt nie zadawał kolejnych pytań. Caprielle chodziła po swoim pokoju rozmyślając: „ Co z tego, ze był brzydki skoro mógł mieć dobre serce.
W sumie racja. Też nie ogarniam, mógł mieć dobre serce. Przecież tylko zaczął ją macać i próbował pocałować, nie no, no jak można się bać (“Jak zginąć część 86483875”).
Naprawdę nie wiem, dlaczego się go bałam.”
Na przykład dlatego, że instynkt nakazuje Ci znaleźć partnera z porządnymi genami?
- Kochanie, twój tatuś wrócił. – do pokoju wpadł radosny głos króla Temperance -Heliota.
Sam Heliot przywlókł się w ślad za głosem chwilę później, drapiąc się po głowie i zastanawiając co się właśnie, pani lekkich obyczajów, stało.
DADDY’S BACK.
- Jeszcze tego mi brakowało. – powiedziała z przekąsem księżniczka.
Toż to wcielenie czystej słodyczy!
Nie pierdol, tylko się ustaw.
– Coś się stało tatku? – krzyknęła zbyt przesłodzonym głosem.
No, to to byłoby na tyle jeżeli chodzi o moje resztki sympatii dla panny Mary Caprese Sue.
- Kochanie, wiesz, że zaraz jedziemy do wioski elfów.
Słucham!!! – głos Caprielle rozniósł się po pałacu…
O dziwo, moja reakcja jest cokolwiek podobna. Według moich informacji szykowano się do balu, a nie do wyjazdu.
Przepraszam, bo nie zrozumiałam. Wnosząc po dwojakim możliwym sensie, księżniczka jest albo głucha, albo nie umie stawiać pytań.
Heliot wszedł do komnaty swojej córki. Zastał ją stojącą tyłem do drzwi i niezwykle zdenerwowaną. – Lil, nie pamiętasz?
Czyżby boChaterka zmieniła imię?
Nasz wypad do króla Legolasa?
KURWA MAAAAAĆ! Dlaczego szanowna ałtoreczka może się popisywać taką cholerną inwencją w wymyślaniu imion brzmiących jak włoskie nazwy potraw, ale nie może sobie nazwać elfa na przykład “Sir Gniochi”, tylko musi zarąbać imię z Tolkiena i tym samym sprawić, że mnie trafił szlag?
Bay teh wai, dlaczego ten król musi być taki lajtowy, jakby się urwał z jakiejś Wyższej Szkoły Bansu i Lansu dla Średnio Rozgarniętych Kretynów Walniętych w Czambuk?
Może twojego kandydata na…
- Proszę cię tato, nie mów mi o kandydatach na mojego męża.
Byłoby tak śmiesznie, jakby ona znalazła sobie tam jakiegoś gościa, a potem powiedziała tym “kandydatom” na balu, że sorka, ale miejsce “el fagas del księżniczka” jest już obsadzone, na końcu zaś wszyscy zaczęli obrzucać się tortem…
Księżniczka nadal pamiętała tamto zdarzenie z pierwszym kawalerem.
Wszakże miało miejsce jakąś godzinę wcześniej, miała pełne prawo zapomnieć!
Nie mogła zapomnieć, co powiedział o księżniczce Temperance. Taki zarozumialec nie ma u niej szans.
W końcu posada największego zarozumialca w opku już jest obsadzona?
- No więc, czekam na ciebie pod bramą wjazdową.
Żeby móc wyjechać.
- Już wyruszamy? – zapytała zaskoczona Caprielle.
- Tak kochanie, masz dziesięć minut.
Ponownie, czy tylko ja odniosłam wrażenie, że tego dnia miał być jakiś bal?
-Ale… – zaczęła księżniczka.
- Czekam na ciebie… -król posłał jej całusa i szybko wybiegł z jej pokoju.
I must resist… I ktoś mi jeszcze zaprzeczy, że tu można by wstawić kolejny obrazek pedobera? ;-;
PRZECZCIE MI.
Ja Ci zaprzeczam! D; (odezwała się ta, która sobie wymyśliła przedwczesny wytrysk) ;_;
Księżniczka podeszła do kufra stojącego obok jej łóżka. Otóż
To “otóż” ma tam służyć za ozdobnik, czy może aŁtoreczce wyczerpała się studnia wyrafinowanego słownictwa?
miejsce spania księżniczki (jej buda) było wyścielone najdelikatniejszymi i najdroższymi materiałami.
Na przykład szafranem, platyną, złotem, kokainą, rogami nosorożca i antymaterią -.-
Jak nie wierzycie, to spójrzcie ^^ :


Mnóstwo poduszek spoczywało na łóżku.
Paląc fajki, czytając Murakamiego i słuchając “The Bests of Mozart”.
Kurwa, ja wszystko rozumiem, ale czemu zarąbały mi płytę? Litwin, miałaś PILNOWAĆ ;_;
Kołdra była koloru delikatnego różu.
To mu ją, kurna, oddajcie, bo zima się jeszcze nie skończyła, a na noc się przydaje…
Nad łożem wznosił się baldachim , który ozdobiony był kolorowymi frędzlami. Wyszyto go z beżowego jedwabiu.
Spoko, ale o wyszywaniu z tkaniny to jak żyję nie słyszałam.
Na środku komnaty stały dwa fotele okryte różowym nakryciem.
A okna osłaniały zwiewne osłaniacze (albo słonie).
Wzdłuż ściany, naprzeciwko łóżka rozciągały się meble.
Rozciągały się, bo chciały uniknąć zakwasów po intensywnym trenignu siłowym.
Ogromny, potężny kredens wykonany z drewna dębowego, na którym poukładane były książki, figurki z wosku i różne dzbany z kwiatami.
Ja w zasadzie uważam, że tego opowiadanka nic nie jest w stanie uratować, ale i tak pozwolę sobie na małą uwagę techniczną. Nie jest najlepszym pomysłem nagłe przechodzenie do opisu pomieszczenia, w którym akcja dzieje się już od dobrych paru akapitów, zwłaszcza, że zostało wspomniane, że bohaterka powinna się spieszyć. Powiedziałabym, że nie rozumiem, po co taki zabieg, ale myślę, że ałtorka też tego nie rozumie, więc…
Caprielle zawołała służkę i przy jej pomocy zmieniła suknię.
W żabę.
Zeszła dopiero po trzydziestu minutach. Jej ojciec chyba się tego spodziewał, bo nie było go na miejscu.
Moment, to szanowny pan król ma jakieś miejsce, na którym powinien oczekiwać na przybycie nadobnej córeczki? Coś jak legowisko dla psa?
Siedział już w powozie i czekał na księżniczkę. Był radosny i spokojny.
Mam wrażenie, że aŁtorka pisze po jednym zdaniu co tydzień (jak to nam się czasem zdarza przy analizach… xD) i zapomina, co napisała przedtem, bo jeszcze przed chwilą zapewniała, że króla nie było “na miejscu”...
- To jedziemy!


I tak wlokły się:  sekunda za sekundą, minuta za minutą, godzina za godziną…Księżniczka patrzyła się w okno. Miała taką minę jakby jutro miało się wogóle nie pojawić.
Nie wiem, czy mam się smucić, że autorka nie postawiła spacji po “w”, czy cieszyć, że nie napisała “ogóle” przez “u” otwarte…
Król czytał książkę, a Caprielle co kilkanaście sekund wzdychała głęboko.
W końcu zaczęła hiperwentylować. Umarła. Nikt nie płakał. Król dalej czytał książkę. Kierowca autobusu zaczął bić brawo.
Jeszcze nigdy nie miała tyle wolnego czasu. Nie wiedziała co robić. Nie umiała usiedzieć w miejscu.
Czuję niezmierny żal z powodu “bogactwa” jej życia wewnętrznego.
Jej ojciec nie był tak rozmowny jak zawsze, więc to jeszcze bardziej ją dobijało. Milczała już ze dwie godziny.
Tak, tak. Cisza w powozie króla Heliota ijego córki trwała już bardzo długo, więc nadszedł czas żeby ją przerwać.
Nowy tytuł na głowną stronę Onetu: “Umysłowo upośledzona księżniczka przerywa milczenie!”.
- Tato..
- Hm…? – westchnął król.
-  Ile jeszcze?
- Znajdź sobie jakieś twórcze zajęcie. - westchnęła Carly, włączając Shreka na DiViDi.
Heliot spojrzał na księżniczkę, następnie się chwilę zastanowił i odrzekł:
- Kochanie, długo…tak mi się wydaje. - ledwie to powiedział jego nos powrócił do ksiązki.
Odbywając przy tym podróż życia, kurwa mać.
Nastał wieczór. Powóz otoczony przez rycerzy jechał przez gęsty las. Słychać było hukanie sów i cykanie świerszczy. Co chwilę z ciemności wyłaniało się nowe stworzenie.
W sensie, że z tych krzaków wyłaniał się sakrament chrztu, czy coś?
Prócz ptaków i owadów na drodze pojawiały się inne zwierzęta, takie jak: lisy, zające, sarny.
I sakramenty chrztu!
Nic nadzwyczajnego.
- Chwila odpoczynku! – krzyknął powożący, który odwiązywał konie od uprzęży.
No, wreszcie widzę to równe traktowanie klas… Chociaż “powożący” pokrzykujący sobie na członków rodziny królewskiej mnie nieco osłabia.
Księżniczka wysiadła z karety. Mogła wreszcie rozprostować ręce i nogi.
Rozumiem, że kareta była tak ciasna, że nie mogła wyprostować ramion przed sobą? Oo
Poszła przed siebie.Chciała powdychać świeżego powietrza. Nagle znieruchomiała. Zawahała się, jednak udała się do przodu. Zaczęła biec. Nie zważała na gałęzie, które ją kaleczyły. Coś przyciągło jej wzrok.
“Coś” by Google:
Schowała się w krzakach i ukucnęła.
Hmmm, to by w pewnej mierze wyjaśniało jej gorączkowy bieg do lasu xD
- Ona tu będzie… – odezwał się tajemniczy głos.- Wydaję mi się, że nawet już jest.
Jakby nie zaznaczyła terenu, to byś nie wiedział!
Caprielle wychyliła się do przodu. Ujrzała przed sobą dwie postacie: kobiety i mężczyzny. Kobieta była ubrana w zwiewną sukienkę, a mężczyzna w koszuli i spodniach.
Był ubrany wewnątrz koszuli i spodni? Barbarzyńskie zwyczaje!
Miał ze sobą łuk i był o głowę wyższy od postaci kobiecej.
Standardowej postaci kobiecej ;3
- Wyrocznia przepowiedziała koniec świata…dla nas. – ostatnie słowo wypowiedziała z wielkim naciskiem. – Jeżeli ona przeżyje… – odetchnęła głęboko -  wiesz co się stanie Legolasie..
- Luthio [Lutio]
nie musisz mi powtarzać. – powiedział smutnym głosemmężczyzna.
- Nie możesz litować się nad ludzką dziewczyną. Pomyśl o całej naszej rasie! Jeżeli ona skończy szesnaście lat, to zaatakuje nas choroba, przez którą nasza rasa wyginie. Nie chcesz tego, prawda?
Z zastrzeżeniem, że zupełnie nie miałabym nic przeciwko uśmierceniu głównej boCHaterki, czy to nie mogłoby być jakoś lepiej wytłumaczone? Przepowiednia, jprdl -.-’
- Tak…Rozumiem wszystko.
O, to spoko. Wyjaśnisz mi matematykę? Bo tak się składa, że jutro mam sprawdzian…
Musze ją zabić.
Księżniczka nie wiedziała o co chodzi. „Kogo chcą zabić?” – pomyślała.
- Wracaj do miasta, jutro o wszystkim pomyślimy, musimy to zrobić tak, aby wszyscy myśleli, że był to wypadek.. Trzeba namówić króla, żeby koronę oddał Tinuviel’owi.
*wali głową w ścianę* Czy ałtoreczka naprawdę jest zdania, że nikt nie pozna tych imion?! Swoją drogą, że sobie pozwolę poprzynudzać, nie ma to jak wziąć jedną postać kobiecą (Lúthien), jej inne imię, nadane jej przez kochanka (Tinúviel), jednemu z nich dla niepoznaki odciąć dwie literki z końca i zamienić na jedną, zrobić z nich imiona dwóch różnych osób, w tym jednego, jak mniemam, mężczyzny (!), i być szczęśliwym -.-


Iluvenis* Temperance nie będzie miała nic do gadania. – rzekła pewna siebie kobieta. – Królestwo będzie nasze.
„Temperance, kto chce Temperance?”
“Sprzeeedam, tanio sprzedam!”
- Caprielle!! – po lesie rozniósł się głos króla Heliota.
- Ludzie – szepnęła kobieta .- Chodźmy stąd.
Księżniczka teraz to zauważyła. Ta kobieta i ten mężczynza nie byli ludźmi.Poznała to po języku i tonie, w jakim wyrażali się o naszje rasie. To były elfy.
Czyli nasza Mary Sue rozumie po elficku? Aha. ALE nie tak od razu zrozumiała, że nie ma do czynienia z ludźmi, o nie, zauważyła to dopiero wysłuchawszy całej rozmowy prowadzonej w ich języku.
Spostrzegła ostro zakończone uszy. Wstała i pobiegła do swojego ojca.
Jak trwoga to do… taty. No co, ja tak zawsze robię! Serio - zawsze.
*Iluvenis- z jez. elfickiego księżniczka. (ang. Princess > po przetłumaczeniu Iluvenis)
_________
Przepraszam za błędy, ale nie jestem w stanie postawić przecinek tam, gdzie potrzeba.
Nie jesteś też w stanie odmieniać przez przypadki tam, gdzie potrzeba…
Nie jestem dobra ze stawiania przecinków.
I patrzcie, jaki paradoks. Nie jest dobra w stawianiu przecinków więc stwierdziła, że nie będzie ich stawiać. Nie jest też dobra w pisaniu opowiadań, ale i tak stwierdziła, że będzie je pisać? Dlaczego?! ;-;
Myślę, że mi wybaczycie.
Nie.
Mam nadzieję, że nie będziecie źli, że notki będą pojawiały się częściej.
DOPISEK Z 26X – wprowadziłam małe zmiany. Ubrałam elfkę
Wcześniej zapomniała napisać jak była ubrana, czy też chamsko napisała, że była naga? xD


Rozdział V: Wybawiciel…
„Nie ma szczęścia, które nie miałoby towarzystwa”
…w postaci pecha xD
Księżniczka spała na kocu położonym w powozie. Jej ojca nie było. On jak zawsze był rannym ptaszkiem,
(I, wierzcie lub nie, naprawdę bardzo bałam się to wygooglować)
więc nie leżał do południa w łóżku. Jego córka, w przeciwieństwie do niego kochała leniuchować w łóżku i najeść się do syta. Na balach i różnych uroczystościach zachowywała się jak dama, ale gdy nikogo nie było wolała sobie pozwolić na różne rzeczy, których nie pomyśleliby nawet służący (bez żadnych skojarzeń proszę). 
Od lewej: król Heliot, Caprielle. Cóż, takie przynajmniej są moje skojarzenia!
Caprielle nienawidziła tych wszystkich zasad, ale jak to księżniczka podlegała im i musiała przestrzegać.
No, powiem Wam, że ona naprawdę ma bycie księżniczką we krwi. A co do tego co dzieje się gdy posadzimy na tronie nieodpowiednie osoby, odsyłam do wspomnianego już podręcznika!
Dziewczyna wstała, złożyła koc i wyszła z powozu. Uderzyły ją w twarz promienie rannego słońca.
Gdy zeszła na trawę zmoczyła buty, ponieważ na roślinach znajdowała się rosa.
A ja myślałam, że taki odruch włącza się dopiero wtedy, kiedy wsadzi się rękę śpiącej osoby do szklanki z zimną wodą… ^^
Ewentualnie jak się bawisz zapałkami!
Poczuła zapach świeżego mięsa.
Kreeeeew!! Móóózg!
Udała się za wonią pieczonego zwierzęcia. Ujrzała swojego ojca gadającego z powożącym w najlepsze. Zachowywali się tak, jakby znali się od dwudziestu lat.
Nie zauważyli księżniczki, która stała wlepiając w nich  oczy. Stała i patrzyła, patrzyła i stała, a oni nic. Podeszła do nich i usiadła obok Heliota.
Grunt to zaakceptować porażkę ;3
- Moja żona zawsze powtarzała, król jak król, ale pan to jest gość. – rzekł powożący.
“Pan”. O rany. Oranyranyrany. Co się właściwie obcina za nazwanie króla w ten sposób? o_O
- Robb, nie przesadzaj, mów do mnie Heliot.
- Nie wypada… – rzekł zawstydzony Robb, bo tak miał na imię powożący.
Teraz z “Gry o Tron” podjebujemy imiona, czy może to jakiś niefortunny przypadek jest? -.-
- A, no w sumie racja, nie wypada. Uciąć mu język C:
- Nie wypada? Tacie zawsze wszystko wypada i z rąk i …
I nawet mu kiedyś coś spadło. Konkretnie, gumka. I niestety się urodziłaś.
- Ach, tak, tak, moja Caprielle… -przerwał jej król. – Kocha mi dogadywać. Gdybyś znał ją od dzieciństwa, to byś..
...lepiej ją wychował? No co, chyba nawet świniopas nie spierdoliłby sprawy bardziej!
- Tak, tak, zdziwiłbyś się chłopie, zdziwił i naprawdę mówię ci szczerze moje kochanie nie jest wcale takie święte… – dokończyła za niego księżniczka.
-Żebyś wiedział.  Bo wiesz, ona jest taka po matce. Chcę ją wydać za mąż, wiesz w końcu, baba z wozu koniom lżej… – szturchnął Robba, który był trochę przestraszony.
Wiesz, bo gdybyś wcześniej wiedziała, to wiedziawszy jak ważne są lekcje w szkole aby zdobyć wiedzę… może byś się dowiedziała, co to są powtórzenia, ałtoreczko?!
- Ach, tak, tak…Jakoś nigdy nie mówiłeś mi tego.
Ile jeszcze “tak, tak” zobaczę w tym tworze?! ;-;
Nie wiedziałam, ze jestem dla ciebie aż takim niewypałem i ciężarem.
Prawdopodobnie niewiedza jest częścią składową twojego bycia niewypałem, szanowna księżniczko.
- A no, wiesz…Caprielle? – zypał zdziwiony król.
Chyba zrypał, ja pierdole. Albo Zsypał.
- Spostrzegawczy jak zawsze. Nie skapnąłbyś  się nawet jakby cię zabili. Leżałbyś i leżał…Nie obudziłbyś się to fakt, ale każdy mądry facet przewidziałby, że do zupy można byłoby mu coś wsypać! A nie! Siedzi, gada z kobietą, a ta go uwodzi i uwodzi, a on wlepia te swoje gały oczne w jej, sam wiesz co.. – Caprielle spojrzała na na niego znacząco – a na drugi dzień już się wcale nie budzi, albo budzi się okradziony i nagi! – księżniczka podniosła głos.

Gwałtownie  wstała, wzięła kawałek pieczonego mięsa i opuściła mężczyzn.
- Kochanie, nie obrażaj się, czekaj! Capi – proszę! No!
Poddajcie się. To się nazywa PMS. To mija.
Ale jej coś capi, więc może jakiś stan zapalny, czy...
Księżniczka szybko uciekła od swojego ojca. Usiadła na kamieniu. Wsłuchała się w ćwierkanie ptaków… Zaczęła zjadać swoje śniadanie.
Foch forever na pięć minut, ale żarcie to zabrała -.-
Jezus, nie ma to jak z dupy wciąć się komuś w rozmowę, zepsuć humor, a potem mieć wyjebane i nawpierdalać się za hajs ojca… Naprawdę nie wiem, czy byłabym w stanie bardziej nie lubić tej bohaterki…
Postanowiła wyjść z lasu i spojrzeć na krajobraz. Ku wielkiemu jej zdziwieniu ukazał się las.
Wyszła z lasu, ukazał jej się las… może jeszcze powiedzcie mi, że była w lesie, kiedy ten jej się ukazywał? Lascepcja.
Miała nadzieję zobaczyć coś ciekawszego, jakąś wioskę czy coś w tym stylu. Zeszła ze skarpy i pobiegła przed siebie. Usłyszała skomlenie psa. Poszła w tym kierunku.
Zobaczyła, że zwierzę wpadło w pułapkę. Jego jedna łapa uwięziona była pod kłodą.
Hm, no to pułapka idealna, zaiste.
Księżniczka z całej siły podniosła belę i odepchnęła ją na bok. Stworzonko zaczęło łasić się do niej. Nagle strzała przeleciała obok niej ze świstem. O mały włos trafiłaby ją w głowę.
- Kto tu jest? – zapytała stanowczo Caprielle.
- To raczej ja powinienem zapytać.
Z krzaków wyszedł przystojny mężczyzna.
- Ja pierdolę, cały tydzień pułapki na psa zastawiam, a ty co kurwa odpierdalasz?! Ja rodzinę w Korei wykarmić muszę! K#$@^&#%$!!
Był to blondyn o  niebieskich oczach. Miał ze sobą strzały i łuk. Wydał się oczarowany księżniczką, ponieważ wpatrywał się w nią jak w obrazek.
*Woow… Tyle mięsa… Rok będziemy jedli…*
Caprielle była naprawdę ładną kobieta. Na sobie miała obcisła sukienkę koloru białego. Włosy długie, kręcone i ciemne były rozpuszczone. Niebieskie oczy ładnie prezentowały się na tle śniadej twarzy.
Cóż, płynne przejście od opisu jednej postaci do opisu innej? No może i, ale dlaczego w jednym akapicie?
- Skąd się tutaj wzięła taka piękność? – zapytał nieznajomy.
Księżniczka się zarumieniła.
- Jadę do Milane. – odpowiedziała nieuprzejmie Caprielle.
Do Milanu to w inną stronę… i w innym świecie...
- Acha…A skąd jesteś?
- Z Temperance.. – rzekła zawstydzona i trochę zaskoczona samą sobą. Czemu ona mówi to nieznajomemu.
Jezu, podaj mu jeszcze swój adres, imię panieńskie matki i rodowód pięć pokoleń wstecz, bo to wcale nie jest podejrzane.
- A, z Temperance! Słyszałem, ze księżniczka chce wyjść za mąż.
To akurat jest kwestia sporna. Stronami konfliktu są, jak sądzę, obie jaźnie ałtoreczki.
Jakbym był bogaty, też udałbym się tam. – westchnął głęboko.
Księżniczka wymusiła uśmiech. Jakoś nie lubiła tematu o swoich zaręczynach.
To może chociaż lubiła temat swoich zaręczyn? Może podręcznik do gramatyki chociaż lubiła?
Miała niemiłe wspomnienia od poznania jednego mężczyzny.
- Zgubiłaś się? – spytał podchodząc do niej. – Ten las jest niebezpieczny. Można się tutaj łatwo zgubić. Mogę cię odprowadzić. Znam dobrze te tereny, więc…
- Nie, właśnie wracam do mojego ojca. Na razie!
- Acha! Miłej drogi! – rzekł pogodnie młodzieniec.
Nie no, spoko. Ma na tyle niemiłe wspomnienia, że aż nie może odzywać się do ludzi, ale nie przeszkadza jej to w samotnym włóczeniu się po lesie. Który jest niebezpieczny. I jest się łatwo w nim zgubić.
Księżniczka zniknęła chłopcu z oczu.
To to był chłopiec czy mężczyzna? Czy może się zaczął zapętlać jak Merlin w “kłamcy” Jakuba Ćwieka? Bo jak tak, to równie dobrze zaraz mógłby być starcem.
Pobiegła do miejsca, którym powinien znajdować się jej ojciec, jednak go tam nie zastała.
No co, mówił, że baba z wozu, koniom lżej, to skorzystał z okazji… A tak serio, to what the actual fuck?! Może ona naprawdę jest adoptowana?
Przestraszyła się. Cofnęła się tam, gdzie spotkała ów  młodzieńca (wdzięk i powab, czy coś), jednak i jego tam nie było. Usłyszała szelest. Ktoś chował się za krzakami. Przełknęła głośno ślinę.
Spierdalaj ile sił w nóżkach?
Podeszła do krzaków i w mgnieniu oka odskoczyła. Z zarośli wyłoniły się trzy postacie.
A nie, sorry, przepraszam, tyle razy udowodniła, że jest debilką, że nie ma co reputacji naruszać.
Trzech mężczyzn, którzy ubrani byli w łachmany i byli pobrudzeni krwią. Byli to dorośli ludzie. Dziwnie patrzyli na księżniczkę. 
Jeden był szczupły, drugi gruby, a trzeci nawet przystojny i dobrze zbudowany.
Ten kudłaty, ten kosmaty, czy jakoś tak… a każdy kokardkę miał na ogonie.
- Gdzie panieneczka idzie? – zapytał jeden z nich, ten najgrubszy.
No z tym chodzeniem bym nie przesadzała, skoro póki co tylko skacze i ogląda krzaki...
- Ja? – zapytała przestraszona Caprielle. – Do mojego ojca.
- Aaa.. – rzekł kolejny. Tym razem był to ten przystojny. Odprowadzić cię? – uśmiechnął si z politowaniem.
- Nnie.. Nie trzeba, poradzę sobie sama.
- Wiesz, kochanie, nie puścimy cię samej.
- Powiedziałam, ze nie potrzebna mi jest pomoc.
- Jak się stawia! – rzekł najgrubszy. – Jednak nie puścimy cię wolno. Nie bój się, nic ci się nie stanie.
Caprielle odwróciła się i porwała się biegiem.
W sumie to jest dobry pomysł... Chcą cię porwać - porwij się pierwszy! A najlepszym zabezpieczeniem przed gwałtem jest samogwałt?
Jednak nie udało jej się uciec. Dorwali ją na skraju puszczy.  Otoczyli. Jeden pociągnął ją za rękę i zaczął szarpać. Złapał za włosy i przyłożył nóż do gardła.
- To chyba teraz mi nie uciekniesz, nie?
Księżniczka przełknęła głośno ślinę.
- Jak będziesz wrzeszczeć, ukrócę cię o głowę.
Czy to już koniec? Czy ona już umrze?
Od kilku rozdziałów zadaję sobie te same pytania!
(z nadzieją...)
Nie da się nic zrobić? Teraz zrozumiała, że źle zrobiła. Mogła iść z nim, z tym tajemniczym młodzieńcem, nie zostawać sama.
Może on też chciał cię zgwałcić lub zabić? Nie, dobra, sorry, był przystojny i grzeczny, to na pewno tru loff -.-
Mogła kierować się intuicją, nie dumą, swoim zaufaniem.
Chyba zadufaniem…
Nie powinna oceniać ludzi tak samo. Przecież są też inni. Mili, uprzejmi…Źle zrobiła, wiedziała na pewno…
Strzała przeleciała obok dziewczyny. Jeszcze trochę, a wbiłaby się w jej czoło.
Tak mało brakowało ;(
Mężczyzna, który ją trzymał upadł. Strzała trafiła go prosto w serce. Kolejny z nich złapał księżniczkę od tyłu za ręce. Gwałtownie szarpnął, aż upadła. Zawyła z bólu, bo upadła na ostry kamień, który wbił jej się w plecy.
- Tak się nie traktuje kobiet, zwłaszcza, jeśli są to córki królów.
Jak rozumiem, zanim bandyci kogoś napadną, to najpierw grzebią mu w papierach? A poza tym, przykro mi stwierdzić, córki królów (nawet takich upośledzonych, do których służba mówi po imieniu) są przede wszystkim narażone na niebezpieczeństwo -.-
Caprielle podniosła głowę. Był to ten blondyn, który chciał jej pomóc. Caprielle odetchnęła z ulgą. Chłopak chwycił dwie strzały i wbił po kolei w mężczyzn.
Tak ot, podchodząc do nich i zamachując się? Troszkę nieskuteczna metoda, jak na mój gust.
- Ronald z Południowej Puszczy, czyż nie? – zapytał jeden z rabusiów. Był to ten najgrubszy.
Mówiłam? -.-
- Ach, tak.. Wszystko perfect*.. – uśmiechnął się zawadiacko i wycelował druga strzałę .
Tak zupełnie nie na temat: wiecie jaki jest najlepszy prezent dla Anglika?...
… Present perfect.

Trafiła go prosto w czoło.
- Milczenie jest złotem, chłopcze… – skomentował to wybawiciel księżniczki.
Jest ich dwóch, czy jak? -.-
- Madam, mogę prosić? – zwrócił się do Caprielle. Podał jej rękę, aby pomóc jej wstać.
Cofam to, po prostu kolejny, który prowadzi dialog sam ze sobą...
- T…tak. – odrzekła dziewczyna.
- Jam jest Ronald z Fingon Telemmaite**, czyli Ron z Płd.  Puszczy.
Jak to się wymawia? PyŁyDy kropka?
- Caprielle z Temperance.
- Miło mi poznać. – chłopak pocałował ja w rękę. – Pomóc?
Podał jej rękę, żeby mogła podeprzeć się przy chodzeniu.  Caprielle skorzystała zzaproszenia i poszła z nim.
Ta kursywa ma nam coś sugerować? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
____________
* znaczy z ang. świetnie. Ron to postać beztroska, zwykły chłopak wychowany na wsi. Nie włada biegle językiem dworkim,
A to ktoś tu włada? Ba, czy ktoś tu chociaż włada biegle językiem polskim?
tylko mówi to co usłyszał. Niedługo więcej o nim
** znowu wzięte z tłum. elfickiego: Figon – południowa, Telemmaite – puszcza. Jest to las, w którym się teraz znajduje Caprielle i Ron. Jest to puszcza, która oddziela Milane od innych wiosek ludzi. Żyjące tam elfy nie są przekonane zbytnio do ludzi, ale znajdują się wyjątki.
___________
Z góry przepraszam za błędy
Nie, nie przepraszasz z góry. Już popełniłaś te błędy. Kurwa, nawet przepraszając za błędy, popełniasz błąd? o_O




4 komentarze:

  1. Ło kurrr... Pedobear, przedwczesny wytrysk, ranny ptaszek, trzech gwałciciel i naga elfka? Jeszcze tylko zapalenie cewki moczowej i byłby niezły odcinek trudnych spraw/pornos.

    Jak zwykle genialnie, co chwila się śmiałam ;) Jesteście niesamowite i naprawdę mam nadzieję, że analizy będą pojawiały się częściej. Naprawdę sprawiacie frajdę wielu ludziom, pisząc tak błyskotliwe i jednocześnie zabawne teksty. Jestem pod wrażeniem, podziwiam was c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwww, dziękujemy! Naprawdę, postaramy się wrzucić coś nowego w niedzielę. Lub w poniedziałek ;3

      Btw, czemu wszystkich tak śmieszy ten przedwczesny wytrysk? Czy to oznacza, że czytają nas tylko kobiety? xD

      KL & C

      Usuń
  2. Wasze analizy są naprawdę genialne. Oczywiście, jest to inteligentny rodzaj humoru, więc nie każdemu może przypaść do gustu. Osobiście uwielbiam czytać wasze komentarze. Och i ta wspaniała składnia ałtoreczki :D

    Jak przeczytałam " Legolas", to zaplułam matryce :D
    < patrzy w kąt pokoju, na stos książek>
    Czekam na kolejne wypocinki :> Tylko błagam, troszkę szybciej :]

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteście cudowne! Wasze analizy są arcyzabawne. Nie zarzucajcie tego nigdy bo poniedziałki staną się ZUE.

    Btw.
    "Kolejny z nich złapał księżniczkę od tyłu za ręce. Gwałtownie szarpnął, aż upadła. Zawyła z bólu, bo upadła na ostry kamień, który wbił jej się w plecy."

    Jak trzymał jej ręce od tyłu i szarpnął nią, że upadła, to jakim cudem kamień uderzył w plecy? Nie powinna polecieć na twarz? Skoro wciąż trzymał jej ręce na plecach? Bo zakładam, że nie puścił skoro nie ma o tym ani słowa?

    OdpowiedzUsuń