niedziela, 2 marca 2014

Chłopiec-Który-Nie-Umiał-Nawiązywać-Relacji, czyli Harry Potter i Klątwa Zielonych Źrenic

Wiecie co? Za każdym razem, kiedy już nam się wydaje, że Złą Stronę Internetu znamy jak własną kieszeń, przydarza się sytuacja porównywalna do tej, kiedy we własnej kieszeni znajduje się zapomnianą dychę. Albo może raczej, zapomnianą kanapkę z rozpoczęcia roku szkolnego. Mianowicie, odkrywamy cudo podobne temu, które został poniżej zanalizowane. Już sam pomysł jest uroczy, mamy bowiem do czynienia z crossoverem “Harry’ego Pottera” ze “Zmierzchem”. TAK, dobrze czytacie. Nam włosy zjeżyły się na samą myśl, a po zobaczeniu jak z Harry’ego robi się mroczna Mary Sue uznałyśmy, że tego nie można nie skomentować. Dodatkowego zapału dodał nam widok rozlicznych błędów, logicznych i nie tylko. No i, bez wątpienia, jest to yaoi, o które wszyscy tak prosili ;) Znaczy, tego, może nie ma tutaj za bardzo "scen", ale są sugestie związku między dwoma mężczyznami, a w późniejszych częściach coś się pojawi. Zapraszamy!


Zanalizowały: Kłamliwy Litwin i Carly.


Ostrzeżenia: crossower HP/Zmierzch, post-Hogwart;
Zatem Hogwart już nie istnieje? Och.
siłą rzeczy niektóre wydarzenia mogą nie być do końca kompatybilne w czasie,
Czyli, że... nie powinny stanowić tematu jednego opowiadania, ponieważ nie współistnieją ze sobą? Ok!
ale przymknijcie na to oko. 
Kanon zachowany w HP niemal do końca piątego tomu. Zmierzch – non-canon.
Wszystkie postacie należą do J.K.R. oraz S.M., a ja nie czerpię z tego opowiadania żadnych korzyści
Jak i nikt z czytelników :D
Ja czerpię tylko irytację z nieskończonego źródła idiotyzmu tego fica. Dlaczego? Właśnie macie niebywałą okazję się przekonać, za jedyne 2,44...



Treść opka:
Kolejny samolot wylądował na nowoczesnym lotnisku w Seattle. Tym razem wśród wysiadających był też pewien ostrzyżony na krótko osiemnastolatek.
Jeden, jedyny. Zaprawdę, drugiego takiego na lotnisku w Seattle nie szło uświadczyć.
Było to oczywiście wydarzenie zgoła nieoczekiwane. Kto bowiem spodziewał się by zobaczyć nastolatka? I jeszcze ostrzyżonego na KRÓTKO! Nietypowe! Ja bym wybiegła z widłami i pochodnią.
Jego zielone oczy wydawały się zasnute mgiełką bólu i (kilku) rozczarowań (na raz).
Może po prostu zapomniał przetrzeć okularów? Czepialscy ci ludzie, oj, czepialscy...
Rozglądał się uważnie za człowiekiem z którym był umówiony.
Rany boskie, on rzeczywiście był nietypowo... głupi! Kto się rozgląda za kimkolwiek poza współpasażerami zaraz po WYJŚCIU Z SAMOLOTU?
Wszystkie formalności udało mu się załatwić przez internet.
Dzięki za to Merlinowi.
Wizard Wi-Fi, suki!
W tłumie dostrzegł wysokiego, jasnowłosego mężczyznę w drogim garniturze. Skrzywił się, nieco uświadamiając sobie, jak bardzo przypomina mu starszego Malfoya.
Uświadamiał to sobie “nieco”? I w ogóle, każdy krótko ostrzyżony nastolatek = Harry Potter, każdy wysoki blondyn = Lucjusz Malfoy? -.- Postrzeganie świata przez ałtorkę jest zaiste intrygujące.
KURWA, JESTĘ MALFOYĘ. Z tym, że nie mam garniaka. Ale zawsze mogę mieć!
Używając bardzo delikatnie legilimencji, wniknął do jego umysłu i uśmiechnął się kpiąco przeglądając pobieżnie myśli Roberta.
A skąd wiemy, że to Robert? Kto to Robert? Co on tu robi? Czy wnosi coś do fabuły? Nie, nie dowiemy się? Aha.
Jakim cudem Harry używa legilimencji “delikatnie”? Poza tym, w opisie aŁtorka zapewniała nas, że kanon jest zachowany. Cóż, nie wydaje mi się, by pani Rowling przyzwyczaiła nas do widoku jakże wyrachowanego i patrzącego na wszystkich z drwiną Pottera ^^
I znającego legilimencję, tak swoją drogą.
A więc zastanawiasz się, jak wyciągnąć o mnie więcej informacji.
Ja chyba uznam, że to ałtorka myśli, że chcemy od niej fabułę wyciągnąć, bo nie mam pojęcia kto to myśli i o kim...
Stany Zjednoczone były pierwszym miejscem, które przyszło mu do głowy, kiedy myślał o ucieczce z Europy. Dokładnie wybrał miejsce, w którym miał zamiar spędzić resztę swojego życia.
Czyli, dokładnie wybrał miejsce, które jako pierwsze przyszło mu do głowy?
Dość już pomógł innym. Teraz nadszedł czas na to, by pomóc samemu sobie.
Niestety, ale najwidoczniej nie pomógł aŁtoreczce *drobniutki hejcik*
— Dzień dobry — powiedział uprzejmie, podając dłoń dealerowi samochodowemu.— Nazywam się Harry Potter. Pan Carvalli?
Zastanawia mnie zestawienie brzmiącego włosko nazwiska z aparycją wysokiego blondyna. Chyba, że wygląda jak na przykład... Mario Balotelli? 
Mężczyzna zamrugał, wyraźnie zdziwiony wiekiem swojego klienta, ale przytaknął z uśmiechem i potrząsnął jego dłonią.
— Pański najnowszy nabytek czeka na parkingu.
A skąd on wie, czy facet jeszcze potem nie kupił czegoś innego? ^^ No, chyba, że on tych samochodów nakupił na każdy dzień tygodnia, i ten akurat był ostatni.
Może Harry kupił sobie batonik na pokładzie samolotu? No? No co wtedy? Nie znasz jego życia!
Harry ruszył przodem, rozglądając się bez większego zainteresowania. Lotnisko.
Mówiłam już, że geniusz pierwszej wody? ^^
Nic szczególnego. Mnóstwo spieszących się gdzieś ludzi, którzy potrącali się nawzajem, ignorując zasady dobrego wychowania.
Wyobrażam sobie właśnie dziką hordę pospólstwa i ociekającego fejmem Pottera, wokół którego tłum rozstępuje się jako morze przed Mojżeszem.
Pomyślał, że Severus byłby wściekły, musząc przedzierać się przez te tłumy…
Harry mówiący o Snapie po imieniu? No ale ok...
Była połowa listopada. Spędził w Anglii zdecydowanie zbyt wiele czasu, ale nie chciał o tym teraz myśleć.
Tak, bo przecież mógł już wcześniej, na przykład w wieku trzynastu lat, zorientować się, że Albus Dumbledore zginie i że powinien pierdolić szkołę, zostać ninja, albo lecieć do USA poderwać jakiegoś wąpierza =.=
Większość swoich pieniędzy ulokował w różnych europejskich i amerykańskich bankach.
Ja też zawsze, jak zauważam, że jest połowa listopada, zaczynam myśleć nad tym, gdzie trzymam swoje pieniądze, serio.
Tylko niewielka część pozostała u Gringotta. Nie chciał mieć szczególnie dużo wspólnego z Magiczną Anglią, ale obawiał się całkowitego odcięcia.
Tak... gdzie zostawię pieniądze, tam jeszcze wrócę, nie, Harry? A ja myślałam, że to tylko fontann się tyczy ^^
Robert próbował z nim rozmawiać przez całą drogę, ale Harry po prostu go ignorował.
Jak można zrobić z Harry’ego takiego palanta? -.-
Kiedy znaleźli się przy czarnym, sportowym Audi, dał mężczyźnie wysoki napiwek i bez słowa odjechał.
Szasta kasą, widać, że szlachta -.-
To dopiero niezła magia, tak odjechać bez przekazania kluczyków, nie wziąwszy żadnych dokumentów... On nie szasta kasą, on to “sportowe Audi” po prostu zakosił ^^
Zatrzymał się w najbliższym centrum handlowym, kupując kilka kompletów ubrań, książki i najpotrzebniejsze artykuły spożywcze.
Książki kupuje randomowe, żeby mądrze wyglądać.
W Forks powinien czekać na niego agent nieruchomości, który pomagał mu w kupnie domu. Liczył (ten agent?), że tamten wywiązał się ze wszystkiego, o co go prosił, bo nie miał najmniejszej ochoty samodzielnie się urządzać.
No... Dla niego to tylko machnięcie różdżką, może dwa, ale niech plebsy znają swoje miejsce.
A miał ochotę samodzielnie mieszkać? Czy do tego też trzeba panu Potterowi agenta?
Forks. Mała mieścina, którą wybrał dla siebie. Z dala od ludzi. Z dala od magicznych skupisk na tym kontynencie. Tego właśnie potrzebował.
I znów kanon ulokował się w ałtoreczkowej lodówce i z wolna zamarza. Harry, który kocha magię i nagle ni to go ziębi, ni grzeje. Moje Magiczne Ja poczuło się w jakiś sposób dotknięte :c
Jazda zajęła mu zdecydowanie mniej czasu niż powinna, ale nie zwracał na to uwagi. Cieszył się tą namiastką wolności, którą mógł poczuć, pędząc przed siebie z zawrotną prędkością. Przecież nie mógł zginąć. Obiecał mu, że będzie żyć.
Czyli... Może ryzykować życiem, ponieważ ON sam złożył obietnicę! Mam plan! Litwin, złożę Ci Przysięgę Wieczystą, ok? Obiecam Ci, że nie umrę, i wtedy wiesz... Nie umrę, no bo gdybym umarła, to przecież bym ZGINĘŁA!
Dobra. Przecież to ma tyle sensu ile wynosi pierwiastek z ujemnej liczby. Czyli wcale.
I tu matematyk powiedziałby Ci, że zawsze możemy przejść na liczby zespolone... Może ałtorka jest na jakimś wyższym poziomie logiki, niż my? xD
Tylko czy trzeba dotrzymywać obietnic, skoro ten, który je wymógł, już nie żyje?
No, jak dla mnie możesz zginąć.
Angelo rzeczywiście wywiązał się ze swoich obowiązków. Dom był idealny.
Niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego autorka na okrągło przedstawia postaci w najmniej oczekiwanych momentach...? I dlaczego wszyscy mają brzmiące z włoska imiona i nazwiska? -.-
BO MOGĄ. Poza tym, przynajmniej są to tym razem brzmiące z włoska imiona, a nie imiona brzmiące jak nazwy włoskich potraw ^^
Położony niedaleko lasu, z niewielkim ogródkiem i obszernym garażem na co najmniej trzy samochody.
I jeden batonik.
Wnętrze stanowiło doskonałe połączenie nowoczesności i elegancji. Stare meble współgrały z szarymi i zielonymi ścianami. O, tak. Nie pozwoli sobie tak łatwo zapomnieć.
O czym. O czym, do cholery? Serio, gdybym nie była choć odrobinę domyślna, to zdanie nie miałoby najmniejszego sensu.
No przestań, Litwinie, nie dostrzegasz tego związku przyczynowo-skutkowego...? Nie...?
Noc nie była spokojna.
Dostawała ataków padaczki?
Dostawała kurwicy, bo kanon przyszedł jej się wypłakać.
Żadna noc od jego śmierci taka nie była. Nie sądził, żeby prędko miało się to zmienić. Kiedy agent wyszedł, Harry założył silne bariery ochronne, uważając, aby ukryć ich istnienie przed innymi czarodziejami.
To... najpierw była noc, potem on założył bariery, ale po wyjściu agenta...? Agent został na noc? I ałtoreczka nie podzieliła się z nami opisem? Będę płakać ;_;
Jeżeli będzie miał szczęście, nikt się nie zorientuje, że to właśnie Wybraniec zamieszkał na tym odludziu.
Wytłumaczy mi ktoś, do czego on jest teraz wybrany? Będzie Matrixa rozwalał, czy ki diabeł?
Stany Zjednoczone nie były szczególnie zaangażowane w wojnę z Voldemortem, więc możliwe, że nikt go nigdy nie znajdzie.
Rozumiem, że na terenie zajmowanym przez Voldemorta nie było żadnych interesujących złóż ropy naftowej? ^^
Niewyspany, z delikatnymi sińcami pod oczyma,
Bo nie wykonał letkiego makijażu!
następnego dnia rano zamykał drzwi,
Ałtorka po prostu się zlitowała, i oszczędziła nam informacji, że zszedł na śniadanie ^^
kiedy usłyszał głośne powitanie:
— Dzień dobry!
Odwrócił się z szybko bijącym sercem, zastanawiając się, czy już powinien wyjmować różdżkę.
Ktoś powiedział ci “dzień dobry”? Kurwa, lepiej uciekaj, bo ci nawet Kamień Filozoficzny nie pomoże.
— Och — szepnął, dostrzegając mężczyznę wyjeżdżającego z domu naprzeciwko w oznakowanym radiowozie. — Dzień dobry.
Teraz, to ja bym się dopiero przestraszyła xD
— Nazywam się Charlie Swan — przedstawił się nieznajomy.
...I jestem twoim ojcem? xD Z tego co się orientuję, to Harry ma tu zająć miejsce Belli :D
W sumie, chciałabym zobaczyć scenę, w której Charlie daje Harry’emu w mordę za to, że odbił jego córce chłopaka XD
— Harry Potter. Wprowadziłem się wczoraj.
Zastanowił się chwilę, czy ten człowiek mógłby mu przysporzyć problemów. Nie wyglądał na takiego, ale nigdy nic nie wiadomo. Nie mógł ryzykować.
… i w związku z tym zrobił CO?
— Jadę teraz do szkoły — powiedział, podchodząc do samochodu i uśmiechając się ciepło.
Aha, postanowił opuścić scenę wiedząc, że kiedy znajdzie się poza zasięgiem wzroku, wszelkie niebezpieczeństwo przestanie mu grozić.
— Ale nie znam tu jeszcze nikogo, więc jeżeli miałby pan ochotę, to zapraszam na obiad o siedemnastej. Warto zyskać przychylność sąsiadów.
On go tak informuje, że go zaprasza by zyskać jego przychylność? Harry Potter i Zdolności Dyplomatyczne Roku, ewentualnie Harry Potter, Chłopiec - Który - Nie - Umie - Nawiązywać - Relacji.
Mężczyzna otworzył w zdziwieniu usta i przytaknął niepewnie.
Widać nie tylko mnie dziwią nazbyt pewne przy pierwszym spotkaniu osoby. I zaproszenia na obiad, poparte wyraźną chęcią zysku. Takie rzeczy to tylko ten pan:
Ale do tego trzeba jeszcze mieć klasę ^^
<3
— Mieszkasz sam?
— Tak. Jestem pełnoletni, a moi rodzice zginęli dawno temu.
Ja zawsze mówię takie rzeczy nieznajomym osobom przy pierwszym spotkaniu.
“Cześć, jestem Litwa, mam siedemnaście lat, mam z siostrą wspólne szare komórki i hejta na ludzkość. Miło poznać, ale może od razu przejdziemy do momentu, w którym zapraszam pana/panią na obiad, porywam i gwałcę, bo mam problemy z budowaniem relacji? C:”
I tu mamy problem. W świecie czarodziejów wystarczy mieć siedemnaście lat, w Anglii - osiemnaście, a w USA trzeb mieć dwadzieścia jeden lat, by być pełnoletnim. Którą "miarę" wybrał nasz bohater?
— Przepraszam — mruknął tamten.
- Za co? - zapytała tamta Carly, marszcząc czoło.
— Nie szkodzi. Zapraszam wieczorem, ale teraz naprawdę muszę jechać.
Zastanawia mnie, czy bohaterowie nie mieli czasem kompletnie pozdzieranych gardeł po tym dialogu. Z opisu sytuacji wynika, że Harry nadal stał na ganku, a Charlie siedział w radiowozie, który stał przy ulicy, przed podjazdem, co dawało nam odległość co najmniej pięciu metrów. Chyba, że pan Potter z braku laku wybrał domek, którego schodki na werandę były narażone na nieustanne bycie rozjeżdżanymi przez tiry.
Nie zatrzymywany dłużej otworzył garaż i wyjechał na wąską, oblodzoną nieco drogę. Szkoła nie znajdowała się szczególnie daleko, ale i tak wolał nie chodzić pieszo.
Przecież te chodniki dla plebsu mogą zabrudzić podeszwy Zajebistego Pottera.
Pogoda tutaj była zbyt nieprzewidywalna, a na zaklęcia raczej nie mógł sobie pozwolić. Zaczynał nowe życie. Tego właśnie chciał. Normalności.
Najbardziej deszczowy stan USA = dużo deszczu. No, kto by pomyślał?!
W niewielkim sekretariacie dostał rozkład zajęć i sal. Parsknął gorzkim śmiechem, kiedy przeczytał, że będzie chodził na zajęcia sportowe.
Zaiste, mnie też wf napawa goryczą.
Jak dziwnie będzie uprawiać jakikolwiek sport, który nie wymaga siedzenia na miotle?
Jak dla mnie możesz biegać z miotłą między nogami, nie widzę przeciwwskazań.
Rozglądając się uważnie, wszedł w wąski korytarz, który prowadził do sali chemii.
Nie czasem sali chemicznej? Pracowni? Czegokolwiek, co robiłoby sensy?
Bo wiesz, to skrót myślowy jest. To jest sala pełna chemii, a on albo chce posprzątać korytarz, albo się znieczulić, bo już tego opka zdzierżyć nie może.
W czasie przerwy obiadowej siedział sam. Nie wiedział jeszcze, czy potrafi znaleźć przyjaciół wśród tych wszystkich dzieciaków, które go otaczały.
No, skoro przyjaciół zostawił w Anglii i olał, to raczej ciężko mu będzie ich znaleźć na stołówce...
Przecież oni nie widzieli śmierci.
Po prostu Śmierć nie jadł nigdy curry w Forks.
Nie musieli cierpieć bez powodu. Nigdy nie byli torturowani Crutiatusem.
Bo Cruciatus jest zbyt mainstreamowy. Potter przekroczył własną zajebistość i zaczął wymyślać zaklęcia.
Nie, Litwinie. On po prostu jest tak zajebisty, że nie ma potrzeby wiedzieć jak brzmią zaklęcia, one i tak rzucają się tak, jak on, ...jego mać, zechce!
Nie oglądali wizji zsyłanych przez największego czarnoksiężnika ostatnich czasów. Nigdy nie zabili.
Swoją drogą, Potter też nigdy nie zabił, ale chyba uznał, że bez tego jego poziom angstu i mhroku spadnie.
Potter jako mhroczna Mary Sue, czyli taka, jakiej nienawidzę najbardziej... -.-
*klepie Litwina po główce*
Kim on był, żeby zmuszać ich do konieczności obcowania ze sobą?
Wszystko wskazuje mi na to, że będziemy mieć tu dwóch Edwardów.
Czyż to nie wspaniale...?
Z drugiej strony właśnie po to tu przyjechał. Jeżeli nie znajdzie nikogo, nie będzie potrafił zapomnieć. A zapomnieć musiał. To był priorytet.
A kilka akapitów temu przypadkiem nie jarał się swoim pokojem w barwach Slytherinu (tak, zauważyłyśmy!), i nie obiecywał sobie, że nie zapomni?
Bez tego, nie będzie żadnego sensu z przeprowadzki.
Nowy rodzaj sensu, “sens z przeprowadzki”.
Dokończył posiłek i wyszedł, nie zauważając obserwujących go uważnie złoto-czerwonych oczu kilku uczniów.
Na powitanie Harry’ego wszyscy założyli soczewki w kolorach Gryffindoru. Nie wiedzieli jeszcze, że on ostatnimi czasy preferuje takie zasnute mgłą żalu, albo “przeszklone” łzami rozpaczy.
Przyglądali mu się zresztą wszyscy.
No a jakby inaczej.
Był przystojny. Jasna karnacja i krótkie, ciemne włosy stanowiły ciekawy kontrast. Zielone, odcinające się wyraźnie źrenice zwracały uwagę.
Do kurwy nędzy nie zdzierżę. Albo Harry uległ jakiejś dziwnej mutacji podczas lekcji, albo cały jego hejt do świata zebrał się i wypełnił zielonymi oparami jego źrenice, które jak wiemy są DZIURAMI, bo ja nie widzę innego wytłumaczenia, dlaczego one miałby być zielone. Ale tak, zgodzę się, to z pewnością musiało zwracać uwagę. Prawie jak trzecia głowa na dupie.
Szerokie barki oraz zgrabne, umięśnione i opięte w ciemny materiał nogi sprawiały, że na jego plecy i pośladki patrzyły niemal wszystkie dziewczyny.
Czy my mówimy o tym samym Potterze? Ten od Rowling był chudy i niski, chciałam zauważyć. A już ta zajebistość, którą dziewczyny węszą, jak pies mięso… HEJT!
I nie tylko one. Co uważniejsi zauważyli też kilka blizn. Ta na czole, w kształcie błyskawicy nie była jedyna. Na lewej dłoni widniał krótki napis: Nie będę opowiadał kłamstw.
No chyba przez lupę to dostrzegli. Albo teleskop.
Prawe przedramię musiało być kiedyś głęboko nacięte, gdyż szrama widoczna była nawet z daleka.
Jak rozumiem, Harry się tnie? Bo Glizdogon go lekko drasnął w zgięcie łokcia... Chyba, że ałtorka tylko film obejrzała ^^
Harry'ego nie obchodziło to, że ktoś może oglądać go tak odsłoniętego.
A co, goły latał po tej stołówce?
Zaraz ałtorka przekaże nam, że niektórzy wypatrzyli na jego plecach widoczne ślady paznokci, byleby tylko podkreślić jego seksowność.
DANTE!!! (sorry, obsesja, odsyłam do początku misji pierwszej w najnowszym DMC, który mi się tak w ogóle nie podoba ^^)
Te blizny nie miały już teraz żadnego znaczenia. Te, ani kilka innych, ukrytych obecnie pod ubraniami. Najgorsze było rozszarpane serce.
O, angst. A właśnie się zastanawiałam, gdzie się podziewał.
Tęskniłyśmy w pi... bardzo.
Dobrze, że chociaż dusza jest już tylko moja, pomyślał sarkastycznie.
Zanim dotarł na lekcję biologii, minęła dłuższa chwila. Pobieżnie przyjrzał się klasie i zauważył, że jest tu tylko jedno wolne miejsce.
Tu, czyli gdzie? Obok ałtorki na krześle? -.-
Zapatrzył się na chłopaka siedzącego, jak przypuszczał, w swojej przyszłej ławce.
W sensie, że ten chłopak siedział już w swojej przyszłej ławce? Dam sobie rękę uciąć, że to Edward, więc może wyczytał z myśli Alice, że jest mu przeznaczone tam siedzieć, i stwierdził, że pierdoli, siada tam, gdzie musi?
Potknął się niespodziewanie,
Ja natomiast zazwyczaj wiem, że się potknę.
zmierzając do biurka nauczyciela. Pomyślał, że jego pech nigdy się nie skończy, kiedy uświadomił sobie, że chłopak, którego obserwował jest najprawdopodobniej wampirem.
A wiesz to, bo..? Jakaś charakterystyczna cecha Mary Sue?
Nie masz tak nigdy? Potykasz się, i nagle wiesz o kimś wszystko? Nawet to, gdzie ma skrytki na alkohol i dlaczego akurat w kapeluszu?
Opanował ciekawość i nie zwracając uwagi na ciche śmiechy, podał kartę obiegową wykładowcy.
Wykładowca w liceum?
Mężczyzna przyjrzał mu się uważnie, jakby oceniając, po czym skinął i wskazał krzesło obok bruneta.
Ja też w sumie mam wrażenie, że jestem oceniana jak tylko wejdę na zajęcia, ale spokojnie, to tylko taka mała schiza ^^
— Proszę usiąść obok Edwarda.
— Dobrze, profesorze.
Mężczyzna zerknął na niego jeszcze raz, ale nie odezwał się słowem. Uczniowie też patrzyli zaciekawieni, a kilkoro uniosło brwi, wyraźnie zaintrygowani jego słowami. Nie może się rozpraszać, nie był przecież w Hogwarcie.
Tak, bo w Hogwarcie wszyscy dawali mu fory i lekcje były taaakie proste...
Nie no, chodzi o to, że on się zwrócił do niego “profesorze”, a ałtorka myśli, że to takie nietypowe. Ale masz rację, przejrzyste to jest niezwykle. Że już nawet o pomieszanych czasach nie wspomnę.
Jego nowy towarzysz był przystojny.
Ja też każdego, z kim usiądę w ławce, określam mianem swojego nowego towarzysza. Te komunistyczne nawyki...
Nie mógł mu tego odmówić. Może nawet potrafiłby określić go mianem pięknego, ale to jedno słowo było już zarezerwowane. Severus był piękny.
R.I.P., kanonie.
Wtedy, kiedy się na niego wściekał. Kiedy uczył go eliksirów, trenował czarną i białą magię.
Rasiści.
Taaak, czarna magia jest, to i biała magia być powinna, nie? A tę magię, to chyba na nim trenował, że facetowi się charakter zmienił tak straszliwie.
Kiedy jęczał cicho jego imię.
W innych okolicznościach piękny nie był ani trochę.
Chłopak siedział skupiony, starając się na niego w ogóle nie patrzyć.
Na Severusa? A on przypadkiem nie jest martwy?
Oj tam, oj tam.
Jego bardzo jasna cera, odznaczała się wyraźnie na tle wszystkich obecnych w pomieszczeniu osób. Kolor oczu też nie pozostawiał złudzeń. Nie dla kogoś, kto wiedział, czego szukać. Lekki makijaż zdradzał, że uczeń próbował zamaskować jakiś rodzaj zmęczenia.
Letki makijaż! Maskował swoje zmęczenie, bo przed szkołą nie zdążył zejść na pełnowartościowe śniadanie? I nie włożył ulubionych, czarnych rurek, które przez swoją obcisłość uciskały mu poślady i masując je poprawiały krążenie? I nie miał na sobie ukochanych trampek... dobra, Mój Kłamliwy Mózgu, stahp ._.
Harry wiedział jaki.
No, oczywiście, że wiedział… Harry Potter i Atakujące Niespodziewanie Skille Wszechwiedzy!
Wampir był głodny. Zastanawiał się, jak to możliwe, że w takim stanie może przebywać wśród ludzi, nie robiąc nikomu krzywdy.
Albo dlaczego po jego bladym policzku nie płynie jeszcze samotna, kryształowa łza.
Słyszał kiedyś o takich przypadkach, ale nigdy nie poznał takiej osoby. I nie sądził, że teraz jest na to odpowiedni czas.
Ogłasza się wszem i wobec, że Pan Harry Potter nie ma teraz czasu na przypadkowe spotkania, tym samym upraszając wszelkie zdarzenia losowe by trzymały się od niego z dala -.-
— Harry Potter — powiedział, wyciągając do niego dłoń.
Musiał się upewnić, czy jego podejrzenia są prawdziwe. Jeżeli tak, to życie nie zapowiadało się tak spokojnie, jak to sobie zaplanował. Nie, żeby chciał się jeszcze za kogokolwiek poświęcać. O, nie. W żadnym razie.
Och, przecież był już miłym, normalnym chłopakiem z przyjaciółmi i jakąkolwiek moralnością, teraz więc czas najwyższy na zostanie egoistycznym dupkiem. Ugh.
Dość już przeżył, ale obcowanie z wampirem może być niebezpieczne samo w sobie.
— Edward Cullen.
Chłopak złapał delikatnie jego rękę, jakby bojąc się, że może ją uszkodzić.
Lepiej by było chyba jednak ją uścisnąć, a nie obłapiać jak ugniatane ciasto.
Serio, dobre pół minuty zastanawiałam się, czy Tru Lof jest aż tak silne, że z miejsca zaczęli trzymać się za rączki :D
Ach, więc jednak wampir.
Skóra na jego dłoni miała niesamowicie dziwną teksturę.
Skóra to chyba może mieć fakturę? Ale w sumie, skóra Edwarda NAPRAWDĘ ma dziwną teksturę... jak się go wystawi na słońce i w ogóle ;D “Sparkle, sparkle! texture pack”
Nie przypominała niczego, czego dotykałby wcześniej. Do tego jej twardość mogła się równać wytrzymałości kamienia, który nie pęknie nawet pod naporem nowoczesnych urządzeń.
Sorry, ale co on mu robi z tą ręką, że ma takie spostrzeżenia? Harry i jego Wszechwiedza...
Bił od niego taki chłód, że Harry momentalnie przypomniał sobie swojego kochanka, wykrwawiającego się we Wrzeszczącej Chacie.
Ojezusmarian, nekrofilia!
To był jedyny raz, kiedy mężczyzna był tak zimny. Tak martwy.
A, bo zwykle był mniej martwy? Tak w czterdziestu pięciu procentach?
Edward przytrzymał jego dłoń zdecydowanie dłużej niż wymagało tego dobre wychowanie. Całkowicie nieświadomie przesuwał kciukiem po wierzchniej części jego dłoni, napawając się ciepłem emanującym od drugiego ciała.
Wszechwiedza Pottera strikes again?
Potter wychwycił moment, w którym oczy chłopaka na moment stały się całkowicie czerwone, a on sam pochylił się nieznacznie i wciągnął zapach, który niezaprzeczalnie musiał go upajać. Opanował się jednak szybko, puszczając go (ten zapach?), odsuwając się jak najdalej i zaciskając dłonie w pięści.
Oczy wampirów mają przełącznik z "Hunger mode" na "Gold mode".
— No, pięknie — szepnął Harry markotnie, wiedząc, że wampir i tak dosłyszy.
Tylko tego mi brakowało…
Mimo wszystko był pod wrażeniem wytrzymałości chłopaka. Musiał mieć ogromną samokontrolę, żeby powstrzymać chęć ataku.
Jak się powstrzymuje chęć?
Oczywiście poradziłby sobie z nim,
NO BA!
tylko, że wtedy nie mógłby tu zostać, a tego właśnie chciał. Tak to sobie zaplanował. Nie pozwoli, żeby jakiś nieznany drapieżnik zniszczył jego plany.
Po zajęciach wsiadł w samochód i wyjechał z parkingu. Kątem oka dostrzegł jeszcze cztery osoby, które w zadziwiający sposób przypominały Edwarda. Zdziwił go taki widok.
Zadziwiający widok go zdziwił?
Wampiry żyły w klanach, owszem, ale spotkanie aż pięciorga przedstawicieli tego gatunku, którzy byli w stanie zintegrować się z ludźmi wydawało się wręcz nierealne. Musiał zmienić nieco osłony domu. Jeżeli oni nie wiedzieli, że jest czarodziejem, a na razie nic na to nie wskazywało, nie powinien tymczasowo wyprowadzać ich z błędu.
Tak, bo przecież osoby, które same mają naprawdę wiele do ukrycia wręcz z całą pewnością rzucałyby się, by wydać czyjś sekret.
-I-I-I-
O siedemnastej zadzwonił dzwonek do jego drzwi, a w progu stanął komendant miejscowej policji, Charlie.
— Dzień dobry — zaczął chłopak. — Cieszę się, że zgodził się pan przyjść.
Mężczyzna przywitał się uprzejmie, po czym ciekawie rozejrzał po domu.
Rozglądał się po domu interesująco. W sposób, który przyciągał uwagę.
Widać było, że chłopak jest bogaty, co trochę go zastanawiało.
Widać było, że złe użycie czasów jest złe.
Salon i jadalnia, które zdążył obejrzeć, urządzone były ze smakiem. Obserwował przez poprzedni miesiąc prace remontowe prowadzone przez firmę wynajętą z Port Angeles, ale nie przypuszczał, że jego sąsiadem będzie taki dzieciak. Tylko odrobinę starszy od jego córki.
Obiad był przepyszny. Charlie nie potrafił ugotować praktycznie nic, więc Harry śmiejąc się cicho, zaproponował mu, żeby wpadał do niego czasami, to przynajmniej nie będzie musiał jeść w samotności.
Oczywiście Charlie pod urokiem zielonych źrenic Harry’ego od razu zapomniał o swojej córce i rzucił się w wir Potterowych przysmaków.
Swan opowiedział mu co nieco o miejscowych zwyczajach, o ludziach, którzy żyli w miasteczku i problemach, które musiał rozwiązywać jako stróż prawa. Szczególnie uważnie słuchał tego ostatniego, mając nadzieję dowiedzieć się, czy zdarzają się jakieś niewyjaśnione zniknięcia, czy śmierci. Nic takiego jednak nie miało tu miejsca, co z kolei wywołało tylko jego większe zaciekawienie.
— Mogę wiedzieć, jak to możliwe, że stać cię na to wszystko? — zapytał w końcu komendant.
Chyba przyjął taktykę Harry’ego, polegającą na zwracaniu się do zupełnie obcych osób tak, jakby się je znało od dawna.
— Moi rodzice byli bardzo bogaci — odpowiedział cicho. Nie chciał do tego wracać, ale wolał mieć tę rozmowę za sobą. — Po ich śmierci wszystko otrzymałem ja, jako ich jedyne dziecko. Przez wiele lat obracano moimi pieniędzmi, a dostęp do całości otrzymałem dopiero w siedemnaste urodziny. Teraz sam inwestuję i pomnażam małą fortunę.
Ciekawe, kiedy on się tego nauczył... -.-
Wcześniej miałem dostęp jedynie do części zgromadzonej sumy tak, żebym mógł kupić podręczniki, niezbędne przybory, ubrania, prezenty gwiazdkowe.
Dżizas, jeżeli osoba o takim pojęciu o podstawowych wydatkach sama inwestuje, to ta “mała fortuna” raczej się nie pomnaża!
Tak, Harry, powiedz mu. Powiedz mu wszystko. Jeszcze tylko nazwiska, adresy, nazwy banków, kod PIN i gdzie leży twoja karta.
Zaśmiał się cicho, przypominając sobie, na co naprawdę wydawał swoje pieniądze.
Płacił Severusowi za seks?
— Och… — mężczyzna zawahał się wyraźnie. — Kiedy twoi rodzice umarli?
— Hm? Nie umarli — uściślił jego młody rozmówca. — Zostali zamordowani, kiedy miałem niewiele ponad rok. Wkrótce będzie siedemnasta rocznica.
Czyli według amerykańskiego prawa nie jesteś dorosły. Yoooo.
Ej... to naprawdę jest ten rodzaj informacji, jaki powinien być udzielany wszystkim napotkanym osobom? Na miejscu Charliego byłabym przekonana, że chłopak najzwyczajniej w świecie zmyśla.
— Bardzo mi przykro.
I oczywiście również nie przejął się absolutnie sprawą morderstwa.
— Nie szkodzi, nie wiedział pan.
— Charlie. Mów mi Charlie.
— Harry.
“Charlie” miałeś mówić, a nie “Harry”! xD
Kiedy komendant wyszedł, chłopak zwinął się w kłębek na kanapie, planując kolejne kroki.
Jednym z tych kroków było wsadzenie sobie kciuka w mordę i rytmiczne kołysanie się w przód i wtył.
Musiał zorganizować małe laboratorium
Dextera chyba...
w piwnicy i zacząć warzyć mikstury, bo jego zapasy malały w zastraszającym tempie. Potrzebował eliksiru Bezsennego Snu, kilku tych, które zwalczają długoterminowe skutki Crucio (które w absolutnie zachowanym kanonie Harry’ego Pottera nie istnieją, ale kto by się przejmował) i dla pewności powinien też zaopatrzyć się w coś na jad wampirów. Jeżeli Edward jednak polegnie w walce ze sobą, to może się źle dla nich skończyć.
Edward walczący sam ze sobą. Bijący się po twarzy. Mhm.
A te eliksiry, co to nie istnieją... Ałtorko, nie możesz nam chociaż tego w jakiś sposób przybliżyć? Że na przykład, zostały wymyślone przez Severusa...?
Nie chciał ani znosić bólu przemiany, ani zabijać wampira.
W przemianie w wampira Harry’emu przeszkadza tylko i wyłącznie to, że to boli. Tak, to ten sam Harry Potter od zwalczania zła za wszelką cenę, nawet śmierci lub cierpienia.
Był nim zbyt zafascynowany. I całą resztą też, skoro już o tym mowa.
Znaczy, był zafascynowany... wszystkim? Wow.
Ciągle przetrawiał fakt, że taka istota potrafiła powstrzymać instynkt.
Aaa, to dlatego leży zwinięty w kłębek. On po prostu trawi informacje... nie tym układem, którym powinien. Ale jak już jesteśmy w Forks, to dziwna dieta mieszkańców nie powinna nikogo dziwić.
Był pewien, co oznaczały jego gesty, postawa, zachowanie.
Był tego tak pewien, że aż nie raczył się podzielić wiedzą z czytelnikiem.
Nie wiedział tylko, czy przebywanie tak blisko niego będzie dobrym pomysłem. Na szczęście potrafił się obronić w razie konieczności, nie, żeby szczególnie miał na to ochotę, ale skoro tego będzie wymagała sytuacja, to nie zamierzał bezczynnie czekać.
Borze zielony, dlaczego wydaje mi się, że Harry jest po prostu Bellą z “ulepszeniami”...?
Bo jest?
Po godzinie zwlókł się z łóżka i wyszukał w internecie najbliższą magiczną aglomerację.
Powrót Magicznego Wi-Fi! ‘Sides, Harry nie był czasem na kanapie?
Jak bardzo cieszył się, że czarodzieje z Ameryki nie są tak zacofani technologicznie, jak ci z Wielkiej Brytanii.
Jak ja się bardzo cieszę, że ałtorka nie zadała sobie nawet na tyle trudu, żeby poczytać co pani Rowling uważa na temat czarodziejów korzystających z dóbr współczesnej technologii. Poniżej fragment zamieszczony na stronie pottermore.com, gdyby ktoś bardzo potrzebował, to mogę mu przetłumaczyć ;)


(Strzeżcie się, analizy i wartość edukacyjna xD)
Aportował się do centrum Seattle i bez problemu przeniknął przez energetyczną barierę.
WTF?!
Nikt się za nim nie oglądał, nikt nie piszczał, nie krzyczał. Nikt nie wiedział. kim jest.
Jakie to cudowne uczucie, pomyślał.
Z uśmiechem wszedł do znalezionego wcześniej sklepu zielarskiego i zamówił potrzebne składniki. Zirytował się nieco, kiedy sprzedawca podał mu towar z niższej półki.
Towar, który kupuje Potter, powinien zawsze stać na najwyższej półce. Coby wilgocią nie przesiąkł.
Może po prostu smucił go fakt, że obsługuje go niski sprzedawca?
— Nie przyszedłbym do pana, gdybym nie potrzebował ingrediencji najwyższej jakości — warknął, a sklepikarz sapnął zdziwiony.
*po wielokrotnych próbach sapanie ze zdziwieniem wciąż mi nie wychodzi*
Same here.
Nie spodziewał się zbyt dokładnej wiedzy po tak młodym człowieku.
— Przepraszam — powiedział szczerze. — Które składniki mam wymienić?
— Wszystkie — mruknął pojednawczo,
Pojednawczo to by było, jakby powiedział, że tym razem weźmie to, co dostał.
a widząc pytający wzrok mężczyzny dodał niechętnie: — Muszę regularnie zażywać zmodyfikowany post-cruciatus,
A ja post-to-gówno-które-właśnie-czytam.
A ja tabletki z suszonej żaby...
więc będę pana często odwiedzał. Oczekuję zawszę najlepszych ingrediencji, bez względu na to, co będę zamawiał.
- Przez cały ten czas?
- ZAWSZĘ.
I dlaczego, do cholery Harry zachowuje się jak znienawidzeni Malfoyowie, których wspomina z tak wielką kpiną i odrazą? -.-’’
Zielarz otworzył szerzej oczy, ale przytaknął i zniknął w swoim kantorku. Po chwili wrócił z torbą zapakowaną fiolkami, słoiczkami i mieszkami.
*Próbuje ustalić jak pakuje się torbę za pomocą fiolek, słoiczków i mieszków*
Wiesz, bierzesz torbę, stawiasz ją przed sobą i wkładasz do niej za pomocą dwóch fiolek, jak pałeczkami, wszystkie potrzebne produkty. A potem wiążesz, jakbyś robiła na drutach.
— Proszę. — Podał mu wszystko, uśmiechając się niepewnie. — Może pan składać zamówienia przez internet, wtedy będą przygotowane, kiedy się pan pojawi. Nie zawsze mam wszystko na miejscu.
Mogę nie mówić, jak bardzo głupi jest pomysł z czarodziejami i internetem? Oni naprawdę mieli własne sposoby na komunikację, ale jak widać ałtorka naprawdę uparła się, żeby odebrać wszelki urok światu Pottera.
— To ułatwi sprawę. — Zastanowił się chwilę, obserwując uważnie starego czarodzieja. — Proszę nikomu o mnie nie mówić.
— Nie mam zamiaru.
— Dziękuję.
Harry zaopatrzył się jeszcze w kilka kociołków, mieszadeł, chochel i innych niezbędnych rzeczy, po czym wrócił do domu.
Targając to wszystko? Musiał śmiesznie wyglądać.
Kociołki założył sobie na głowę, chroniąc się tym samym przed deszczem. I to wcale nie było śmieszne.
Było zbyt późno, żeby zacząć przygotowania laboratorium, nie wspominając nawet o stworzeniu bazy pod eliksiry. Musiał się przespać. Chociaż kilka godzin, zanim zmuszony będzie wstać i z powrotem udać się do szkoły, do swojego nowego życia.
Życia bez niego. Bez celu.
Smutny angścik na zakończenie. Ja się popłakałam.

8 komentarzy:

  1. Będą następne części? *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. I gdzie te następne części? :<

    OdpowiedzUsuń
  3. Chcemy więcej Edłorda, magicznego allegro (czy co to było za cholerstwo) i zielonych źrenic :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze! Bo usychamy z braku śmiechu. Wierni fani grzecznie proszą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie okazujecie szacunku swoim czytelnikom. Żadnych informacji, a ludzie czekają. Właśnie w taki sposób tracicie fanów. Koleżanka już mnie poinformowała, że przestała sprawdzać, czy jest coś nowego, a ja chyba właśnie zrobię to samo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Będzie, czy nie będzie? Bo naprawdę uschniemy XD Przeczytałam wszystko i naprawdę brakuje mi waszego poczucia humoru :p

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja pierdole
    To było genialne! :D

    OdpowiedzUsuń