sobota, 26 października 2013

Przemoc rodzi przemoc, czyli geje to rzeczy część 4

Witajcie po raz kolejny! Analizy niewątpliwie pojawiałyby się częściej, gdyby nie to, że ten twór, którym aktualnie się bawimy, pozbawia nas jakiejkolwiek chęci do życia. Jednakże, jako że lubimy kończyć, co zaczęłyśmy, wrzucamy rodział szósty opowiadanka traktującego i dwóch panienkach z Noł Erekszyn, zamkniętych w magazynie, czy co to jest. Przepraszamy za opóźnienia, rozdział siódmy jest już analizowany, a potem bierzemy się za coś o wiele mniej męczącego, i o zupełnie innej tematyce. Dziękujemy Wam bardzo za wsparcie, i mam nadzieję, że pomimo sporej dawki offtopów i wygłupów, poniższa analiza również przypadnie Wam do gustu. W ramach bonusa dołączamy zdjęcie tego, co pozwoliło nam wytrwać przy czytaniu tego opka ;)

…A potem wzięłyśmy jeszcze kawę, w akcie rezygnacji. Przez te analizy będziemy grube. I biedne!
ALREADY DOOOOONE!
Litwin, cisza! Wstęp jest MÓÓÓJ!
Tak Ci powiedzieli? xD


Zanalizowały: Kłamliwy Litwin i Carly.


Louis leniwie podniósł powieki, zauważając przed sobą szeroko otwarte, zielone tęczówki.
“Szerooooko zamkniętymi oczaaaami...” - i pomyśleć, że to kiedykolwiek wydawało mi się bezsensowne...
Kilkakrotnie zamrugał (tęczówkami), zastanawiając się, czy przypadkiem nadal nie śni. Wziął drżący oddech i palcem wskazującym dźgnął Harrego w policzek.
- Ałł – mruknął Loczek – Za co to było ?
Lou poderwał się z materaca na nogi. – Wybacz, myślałem ….zresztą nie ważne.
Tak, kuźwa, może myślał, że śpi, dlatego miał tak szeroko otwarte oczy, wróć, tęczówki?
Harry roześmiał się głośno, podpierając głowę na ręce. Obserwował jak na twarzy szatyna pojawiają się czerwone rumieńce
Ja bym zaczęła obserwować dopiero, gdy na jego twarzy pojawiłyby się rumieńce, dajmy na to, fioletowe. Zbyt przyzwyczaiłam się do niezwykłości funkcjonowania organizmów tych panów.
a wzrokiem ucieka gdzieś na podłogę, która wydała mu się chyba aż nazbyt interesująca.
Ja bym na jego miejscu uciekała gdziekolwiek, chociaż za środek transportu chyba użyłabym czegoś bardziej sprawdzonego, niż wzrok.
- Wyglądasz słodko wiesz ? – powiedział Harry, co kompletnie zaskoczyło drugiego chłopaka.
Jezus, ten drugi chłopak naprawdę daje się czymkolwiek jeszcze zaskoczyć?
- To mi się śni prawda ?– Lou zaczął uderzać dłońmi policzki, żeby odgonić senna jawę  
Senna jawa? Serio? Chyba że chciał przegonić swój sen na Jawę.

– Nadal śnię.
Cóż, ja myślę, że naprawdę mu się to śni.
- Dlaczego myślisz, że to sen, czy w twoich snach tez jestem nagi – odpowiedział mu ochrypłym głosem, a po ciele szatyna przeszły dreszcze.
Czwórkami, w idealnej synchronizacji.
Zamrugał szybko, lustrując nagą sylwetkę Harrego. On naprawdę był nagi.
Oh boy… czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć, Harry, cytując niezbyt wiernie Dumbledore’a?
W ciele Louis się zagotowało,
Czym jest Louis i dlaczego się zagotowało? W dodatku w jakimś ciele? Garnków deficyt, gotujmy w ciałach poległych. Najlepiej ich własne flaki.
…Zgłodniałam, Litwinie -.-
jakby zaraz miał wybuchnąć i rozpaść na kawałki. Cofnął się do tyłu
A potem do przodu, co sobie będzie żałował.
wpadając plecami na ścianę. Harry wstał i szedł w ego kierunku.
Kierunek ego? Czyli odwracając się od idealistycznych dążeń swego superego postanowił dojść do głosu realistycznie postrzegającemu rzeczywistość ego? Deep.
Nie, Nie Nie – powtarzał w myślach, to nadal sen i zaraz się obudzę.
Harry był tak blisko, dzieliły ich zaledwie milimetry.
- Chcesz mnie pieprzyć Lou – zaśmiał się w jego usta – Wiem, że chcesz – Przejechał palcem
Palec ma jakiś silnik czy inny napęd?
po jego nagiej klatce piersiowej – To fascynujące, jak reagujesz na mój dotyk, wystarczy chwila, a już jesteś twardy.
Przypakował pod wpływem jego dotyku?
- Odjedz, (rozumiecie, przeciwieństwo do “zjedz”) to nadal sen do cholery – warknął Lou, próbując odepchnąć od siebie chłopaka.
- To nie sen  - wymruczał przy uchu, przygryzając jego płatek – A teraz chodź – dokończył, ciągnąc chłopaka na materac.
Harry położył się na nim, całując brutalnie każdy możliwy centymetr jego ciała.
“Brutalnie”. Serio, co te fanki Noł Erekszyn mają za problem?
Całując każdy centymetr ciała materaca, mam rozumieć?
Zaznaczając fragmenty skóry dorodnymi malinkami.
Plony w tym roku obfite. Będziem mieć święta. Najem się do syta.
Ocierał się o jego biodra, czując spore wybrzuszenie w spodenkach..
- Nie, to się nie dzieję – mamrotał Lou, dopóki słodkie usta Harrego go nie zamknęły.
W piwnicy.
Wtargnął do środka,
Też piwnicy.
a jego język był w każdym zakamarku, przez co Louisowi brakowało tchu. Był nienaturalnie podniecony
Tak, tak, podniecanie się osobą, która wyrządziła mu krzywdę, zaiste jest nienaturalne, jak to dobrze, że ałtorka wreszcie zdała sobie z tego sprawę.
i najchętniej wszedłby w niego natychmiast. Harry zjechał z pocałunkami niżej, przygryzając nieco skórę.
Jakąś skórę. Na przykład własną, albo może te spodenki są ze skóry…? Ponoć dziwnie wyglądały.
Całował wrażliwą szyję, ramiona, zataczając kółka wokół sutków. Kiedy język pojawił się na podbrzuszu,
Spawn.
jęki Louisa rozniosły się po pomieszczeniu.
Z małą pomocą wiatru.
- Zaraz będziesz krzyczeć z rozkoszy – wyszeptał Harry, biorąc do ust nabrzmiałego członka, energicznie poruszając głową.
I ten facet serio po, ilu, pięciu czy tam sześciu dniach siedzenia z drugim chłopakiem w magazynie i darciu na niego mordy za to, że jest gejem, nagle stwierdził, iż… dobra, co ja się będę.
- O kurwa – wydostało się z warg Louisa, kiedy próbował wypchnąć biodra do góry. Rzucał głowa na boki, nie mogąc opanować rosnącego pożądania. W jego wnętrzu pojawiła się pustka i jedyne o czym myślał, to jego penis w ustach Harrego.
Penis jego wnętrza, przepraszam? ^^
Loczek zaprzestał ruchów, przejeżdżając po nim leniwie końcem języka. Drażniąc się, by błagał go o więcej.
Drażniąc siebie samego, by sam zaczął błagać o więcej? Robi sensy!
Sunął powolnie od nasady, aż po sama główkę, przygryzając ją lekko.
*przewraca oczami*
.- Proszę cię – wymamrotał Lou, wiercąc się.
- O co prosisz ? – powiedział, zuchwale się uśmiechając.
- O to, byś nie próbował wpierdolić mi przyrodzenia?!
Harry odsunął się od niego, ciągnąc go by wstał,
To “ciągnąc go”, czy “ciągnąc mu”? … nienoprzepraszamwięcejniebędę ;(
po czym popchnął na ścianę. Klęknął przed nim, oblizując główkę.
Długi musi mieć język, że sobie całą głowę oblizał.
- Pieprz moje usta Lou – Harry wziął jego dłonie i wplótł w swoje loki.
- Pieprz moją logikę, Harry - powiedział świat przedstawiony, zostawiając biedna logikę na pastwę Harry’ego.
Louis nie wierzył w to co słyszy. Jednak zrobił to, chwycił brutalnie jego włosy i pieprzył te słodkie usta, patrząc jak chłopak się dławi, a po policzkach spływają łzy.
Ach, no tak. Słodkie/malinowe usta, dławienie się i łzy, czyli trzy najbardziej seksowne rzeczy według plebiscytu wśród fanek Jeden De. No i oczywiście śmierć przez zabicie i opadanie na klatę ukochanego.
- Harryyyy -  
- Spartaaaaaaaa!
- VILNIUUUUUS!!!
Dobra. Koniec.
świat nagle się zatrzymał, jego serce stanęło,
Serce znów spierdoliło się wyżywać artystycznie, jak to było w poprzedniej analizie? Ciało Louisa znów w natarciu? -.-
kiedy nektar (porzeczkowy. Idiots, idiots everywhere) wypełnił usta chłopaka, który przyjął wszystko co mu zaoferował. Doznał cudownego spełnienia. Ciało drżało,
MÓWILAM, KURWA, MÓWIŁAM.
No kto by się spodziewał, mój Ty litewski Sherlocku ;*
kiedy Harry lubieżnie oblizywał usta z resztek nasienia.
Louis leniwie podniósł powieki, zauważając przed sobą szeroko otwarte zielone tęczówki. To żart prawda – pomyślał, energicznie siadając na materacu.
Nie, to spełnienie moich nadziei.
- Śniłeś o mnie – głośny śmiech Harrego rozniósł się po pomieszczeniu, a Lou poczuł jak zatapia się w materac. Takie upokorzenie.
- Nieee – jęknął słabo, próbując się nagle nie rozpłakać.
- Nie? – zdziwił się rozbawiony – Krzyczałeś cos w stylu: Harry, o boże Harry, no i – mruknął wskazując na krocze szatyna – Stanął ci? Poważnie ?
A to to nie jest w miarę normalne po przebudzeniu? Gratuluję ałtorce pozbawienia swojego ulubieńca męskości, nawet jeśli to tylko taka sugestia :P
Tego było za wiele, za dużo, żeby Louis mógł to znieść. Zerwał się na nogi szybko udając się do łazienki, żegnany przez śmiech drugiego chłopaka.
Harry nie mógł się opanować. To było dla niego wyjątkowo zabawne.
Napisałabym tu, że on jest naprawdę nadzwyczajnie chamski, ale ponieważ wszyscy już są znudzeni takimi uwagami, to zaśpiewamy piosenkę.
“...If you can't hear what I'm trying to say
If you can't read from the same page…”
“Przybyli ułani pod okienko,
Przybyli ułani pod okienko…”
“O o o o o o o o o o o o !”
Hej, hop zawierucha,
Jeden trzyma, drugi
Głaszcze!
Na polanę wyszli zbóje,
Po kolana mieli…
Miecze, bo to było średniowiecze!
...No dobra, to jeśli ktoś jeszcze został na tej stronie, wracamy do analizy ;3
- Pomóc ci – śmiał się, pukając w drzwi toalety.
- Odwal się – warknął Lou, na co znów odpowiedzią był głośny śmiech.
Nananana… Baaaatman. *zamyka oczy i nuci, żeby nie zwariować*
Harry wrócił do magazynu i usiadł na materacu, kręcąc z niedowierzaniem głową. Na jego twarzy tkwił grymas zaskoczenia. Nie przypuszczał, że nawiedza go nawet w snach.
Grymas zaskoczenia nawiedza go w snach.
To było trochę przerażające.
A ałtorka naprawdę nie ogarnia, że można śnić o kimkolwiek? I to w zasadzie nic nie znaczy?
Nagle spostrzegł, że zniknął plecak chłopaka, który wcześniej leżał na podłodze, przy ścianie magazynu.
...Not exactly as planned? -.-
- O nie – szepnął, ruszając pod toaletę,
Pospolite ruszenie.
w której przebywał chłopak. Zaczął walić pięściami w drzwi – Otwórz te cholerne drzwi. Jeśli znów to zrobisz, to własnoręcznie cię uduszę, słyszysz.
A jeśli tego nie zrobisz, uduszę cię cudzymi rękami!
Nie zabijaj się, bo cię uduszę.
- Powiedziałem zostaw mnie – wymamrotał drżącym głosem Lou, jego ciało nienaturalnie się trzęsło. Nie mógł tego opanować, czuł, że się rozpada, że to koniec.
- Zaraz wywarze te pieprzone drzwi – krzyczał – Kurwa mać, otwieraj .
Wywar z drzwi! Aaaa! To brzmi groźnie!
Harry krążył chwilę po pomieszczeniu. Louis przestał się odzywać i to najbardziej  go zaniepokoiło. Z całej siły naparł na drzwi, które dość łatwo się otworzyły.
Skutkiem czego Harry wylądował z impetem na podłodze, malowniczo roztrzaskując sobie ryja? Nieee…?
W środku na ziemi siedział szatyn, podciągnięte nogi okrył mocno ramionami. Z zaczerwienionych oczu płynęły łzy. Znowu.
No ale kto by się spodziewał, Harry, że się popłacze? -.-
Louis podniósł głowę
Z posadzki.
w stronę zielonookiego.
- Widzisz, nic nie robię – prychnął, podnosząc do góry ręce, by pokazać Harremu nadgarstki.
Tak, lepiej poddaj się już teraz, zanim cię dopadnie.
Były czyste. Loczek westchnął z ulgą i już miał wyjść, kiedy na ziemi dostrzegł świeże ślady krwi. Wtedy poczuł, że jego oddech przyspiesza.
Bo lubi takie zabawy? -.-
- Wstań – powiedział twardo, przez co Louis zadrżał jeszcze bardziej.
A kiedy drżał, by teraz mógł to zrobić mocniej, bo jakoś mi to umknęło?
Jednak nie wykonał żadnego ruchu, był za slaby by wstać. Jego ciało nie słuchało poleceń. 

Harry klęknął przy nim z łatwością prostując jego nogi.
- Zostaw – powiedział cicho Lou,
Zły pies!
próbując przeszkodzić, bezskutecznie. Loczek podciągnął nogawki jego spodenek, odsłaniając krwawe ślady na chudych udach. Westchnął głośno, przejeżdżając po nich palcem.
No, brawo. Powiedz mi jeszcze, że najpierw posypał dłonie solą.
I co teraz, co ma zrobić. Wyzywać, że jest tak potwornie głupi, czy po prostu roześmiać się z bezsilności. Dlaczego nagle tak bardzo zaczęło go to obchodzić.
Trzy zdania ewidentnie pytające, w żadnym pytajnika. Albo aŁtorka musi zainwestować w nowy słownik, albo w nową klawiaturę. Ewentualnie, w nowy system tworzenia dramatyzmu.
Louis milczał, czując niebywały wstyd i skrępowanie. Znów dał się przyłapać, a przecież miał być silny, miał wytrzymać, aż stąd wyjdzie. Z dala od szkoły ,od Harrego.
A kto w ostatnim zdaniu znajdzie główną cechę dajrekszynerkowej twórczości? :D
- Odjedz stąd – szlochał – Zostaw mnie, proszę.
Loczek nie miał pojęcia co zrobić, jak zachować się w tej sytuacji. Nie drgnął nawet o milimetr. Nie mógł go zostawić i tak po prostu odjeść. Kilka dni temu wszystko wydawało się łatwiejsze, kiedy nie znał problemów chłopaka. Kiedy nie wiedział, jak to wszystko go niszczy.
On nagle wykształcił sobie jakieś strzępy inteligencji, że to załapał?
Wyciągnął ramiona i objął nimi ciało Louisa,
Wiem. Ałtorka jest za biedna, by wynająć żywego bohatera do opowiadania, więc zarypała ciało z prosektorium.
który spiął się pod tym dotykiem, jednak nic innego nie przyszło mu do głowy. Lou próbował go odepchnąć, ale drugi chłopak trzymał go w mocnym uścisku. Harry przyciągnął go mocno do siebie, i pozwolił położyć głowę na swojej piersi,
W zestawieniu z usilnym wyrywaniem się, stwierdzenie “pozwolił położyć głowę na swojej piersi” brzmi cokolwiek groteskowo.
delikatnie gładząc go dłonią po plecach. Teraz wydawał się być tak mały i bezbronny i właśnie tak Lou się czul, jak bezbronny kotek.
Bezbronny kotek? Albo w worku, albo bez zębów i pazurów, czego żadnemu kotkowi bym nie życzyła.
*Przypomina sobie niewiele większe od dłoni kociątko, przeganiające dużego psa* Dzielny mały!

Nie wiedział ile tam siedzieli, ale w końcu oddech Louisa się uspokoił, a powieki zamknęły. Harry uśmiechnął się pod nosem stwierdzając, że zasnął w jego objęciach.
Dobrze, że nie napisała “pod wąsem” bo bym umarła ze śmiechu ^^
Wykazał taką ufność względem niego, mimo wszystkiego zła.
Całego, dziecko, CAŁEGO. I chyba “tego całego”, albo coś -.-
Harry wiedział, że chłopak ma więcej problemów niż mógł przypuszczać, i z pewnością sam sobie z nimi nie poradzi.
No. On jest ciałem, które chce być powietrzem, i myśli, że dzięki temu będzie unosił się na wietrze, a poza tym nie zna się na matmie… Pomoc by mu się na pewno przydała.
Wziął go na ręce i przeniósł na materac, po czym okrył kocem. Miał ochotę się roześmiać. Jeszcze kilka dni temu, najchętniej  rozszarpał by go na strzępy, poćwiartował i zakopał w ogródku, jako nawóz do kwiatków.
Tak, ja też zaiste roześmiałabym się w niebogłosy, mając takie myśli.
A teraz. Nawet sam nie wie co się z nim dzieje. Chłopak leży na materacu, a jego oddech jest lekki i spokojny i teraz nie miał pojęcia, dlaczego sprawianie mu bólu, dawało mu tak niebywałą przyjemność.
Ja nie rozumiem, czy aŁtoreczce zmiana czasów i stawianie przecinków w najbardziej nieoczekiwanych momentach sprawia przyjemność, ale mnie z pewnością przyprawia o ból głowy.
Przecież ten chłopak jest najbardziej niewinną i zagubioną osoba, jaką kiedykolwiek poznał. Uświadomił sobie, że Lou robi dla niego coś, całkowicie bezinteresownie. Że oddał mu własne serce, że być może zrobiły by wszystko, by Harry był szczęśliwy.
Podsumowując: pierdolenie o Szopenie.
I właśnie to, było najbardziej przerażające, że mimo nienawiści i niechęci względem niego, nie potrafił być mu teraz obojętny.
Jakich skilli wymaga bycie komuś obojętnym…?
Te kilka dni zmieniło wszystko.
^Te sześć lat w podstawówce nie zmieniło niczego.
Harry poszperał w kieszeniach, wyciągając z nich paczkę papierosów i zapalniczkę. Właśnie teraz tego potrzebował. Ruszył w stronę łazienki, by po chwili poczuć przyjemny dym drapiący jego gardło.
Albo Harry zapalił papierosa tylko wyciągając zapalniczkę, albo łazienka zaczęła płonąć.
Wypuścił szary obłok, wzdychając ciężko.
- Harry ? – usłyszał cichy zachrypnięty głos, okręcił głowę, zauważając Louisa stojącego przy drzwiach.
Mam wrażenie, ze jeśli jeszcze raz któryś z nich okręci sobie głowę, zmieni się w tę lalkę z przedszkola w Toy Story.
Wyglądał jakby nie spał od tygodni, oczy były czerwone i zapuchnięte, całkowicie pozbawione życia, skóra jeszcze bledsza niż zwykle, a na udach widoczne ślady krwi.
Pozbawione “życia”, czyli wyrazu, oczy razej nie powinny być zapłakane. Człowiek zrezygnowany nie płacze. (Mój pierwszy merytoryczny komentarz od samego początku?)
- Co ? – zapytał ostro, choć nie chciał, by to tak zabrzmiało. Jakaś jego część nie chciała więcej ranić chłopaka,
Dlatego postanowił mu ufundować operację zmiany płci.
a z drugiej strony bał się. Bał się, że to wszystko zmieni jego życie. Coś co było idealne, na co tak długo pracował.
Idealne życie, które spieprzy się jak tylko przestaniesz dręczyć inną osobę? Dobry Boże...
- Chciałem tylko….wiesz, nie musisz być dla mnie miły, nie oczekuje tego od ciebie, ale …– zawahał się, przygryzając niepewnie wargę – Dziękuje.
- Taa – odpowiedział krótko, zadeptując niedopałek butem. Co miał mu powiedzieć. Że chce mu nagle pomóc, że nie chce by się zabijał, bo tak naprawdę jest wartościowym człowiekiem, i mimo tego co mówił wcześniej, nie zasługuję na śmierć.
No rzeczywiście, chyba kara śmierci dla ałtoreczki to byłoby za dużo za te beznadziejne dialogi.
Louis kiwnął głową, wlepiając swój wzrok w podłogę. Otrząsnął się i ruszył po swoje rzeczy, który tym razem były suche.
Wyobrażam sobie Louisa, który staje za drzwiami i raz po raz wyskakuje, żeby zobaczyć, czy za którymś razem jego ubrania nie wyschną.
Zamknął się w toalecie, ubierając ciuchy.
W co je ubrał, przepraszam?
Wyszedł szybko, mijając po drodze Harrego, który stał w tym samym miejscu, wpatrując się w ścianę. Rzeczywiście była interesująca.
Tak więc Louis dołączył się do niego, także kontemplując na temat ściany. Wkrótce doszedł do wniosku, że ściana mówi o przemijaniu.
Szatyn usiadł na materacu, czując nagle drżenie ciała, kiedy obok, niewiadomo skąd znalazł się Harry.
Kto jeszcze ma wrażenie, że Louis to demon, który opętał jakieś ciało, a za każdym razem, gdy jego prawowity właściciel próbuje odzyskać panowanie, zaczyna drżeć?
- Wiesz, że powinieneś się leczyć – zaczął, kurwa, nie tak miało być.
Harry ma chyba jakiś niemoralny wpływ na narrację...
- Tak wiem, jestem świrem, którego powinni zamknąć w pokoju bez klamek. Mówiłeś już – powiedział na wdechu Lou.
- Nie o to mi chodziło.. Miały być jeszcze pluszowe ściany i sztućce z gąbki!– zaprzeczył, czując się beznadziejnie dziwnie.
- Słuchaj Harry – powiedział pewnie Lou, patrząc prosto w zdziwione zielone tęczówki – Nie staraj się mi pomóc i zrozumieć. To moje życie i poradzę sobie sam.
Ja nie mogę, drugi z rozdwojeniem jaźni? No, w sumie czterech bohaterów to lepiej, niż dwóch -.-
- Nie wydaje mi się….
- Przestań - Lou wstał, stając na chłopakiem
Na chłopakiem? Może nad chłopakiem? Jak nie ćwiczenie równowagi, to może lewitacja?
Joga!
- Nagle chcesz próbować zbawić świat, myślisz, że jak teraz będziesz miły to nagle zapomnę o wszystkim i dostaniesz moje rozgrzeszenie. Nie nienawidzę cię, i już dawno ci wybaczyłem, jednak ………….nigdy nie zapomnę, wiec do cholery nie komplikuj teraz wszystkiego.
AŁtoreczko! Czytelnicy, jakkolwiek nieinteligentni, potrafią wyczuć dramatyzm sytuacji, więc nie komplikuj wszystkiego, bo stawiasz wielokropki z rozmachem planów rozbudowy dróg kolejowych wujka Stalina!
Harry westchnął ciężko, czując drapanie w gardle,
A mamusia nie mówiła, żeby nie palić?
Pro tip: nawilż! ;P
a w oczach pojawiły się łzy – Też zostałem zgwałcony – a wtedy słona kropla spłynęła po policzku.
Kropla, również wczuwając się w dramatyzm sytuacji, poczekała ze spłynięciem na odpowiedni moment.
- Co? – zapytał niedowierzając. Więc co, chciał się odegrać.
- Miałem wtedy trzynaście lat, a ten facet mógł być moim ojcem – warknął Harry – Kurwa, byłem tylko dzieckiem. Dlatego tak bardzo cię znienawidziłem, bo pedały to śmiecie, które chcą wsadzać wszędzie swoje fiuty.
…Yhy. Cool story, tell me more -.-
- A więc, dlatego zrobiłeś to samo. Co? – Louis próbował się nie rozpłakać, czując wzrastającą w nim złość i frustrację – Spotkała mnie kara, bo ktoś cię skrzywdził.
Może jestem przewrażliwiona, ale mam nieodparte wrażenie, że ałtoreczka przez swoją niezmierzoną głupotę obraża własnie ofiary gwałtów.
Harry otarł łzę, patrząc w pełne bólu niebieskie oczy. – Nie wiem, może.
- I co ? Pomogło? Czujesz się z tym lepiej ? – prychnął.
- Nie – powiedział cicho, wpatrując się w niego intensywnie – Wręcz przeciwnie, czuję się z tym beznadziejnie, bo wiem, że na to nie zasłużyłeś. Dlatego chce to naprawić, jeśli mi pozwolisz.
Louis ponownie usiadł obok niego.
On przysiady chyba robi.
– Nie Harry, nie chce twojej pomocy.
- Ale…
- Nie, nie czuj się winny z mojego powodu. Naprawdę chcę byś był szczęśliwy, byś się uśmiechał. O mimo wszystko uważam, że zasługujesz na szczęście Harry, tylko…musisz zacząć żyć naprawdę. Pokazać kim jesteś, a nie maskę, pod którą się ukrywasz.

Doprawdy, widzieliście kiedykolwiek kogoś, kto mówiłby w taki sposób do drugiej osoby?
Ręce Harrego zadrżały, a serce mocno biło w piersi. Podniósł dłoń, by dotknąć ręką policzka Lou, który delikatnie zmrużył oczy.
- jesteś   ….- szepnął Harry pochylając się nad nim, lecz Louis podniósł się szybko, co spotkało się z wyrazem zdezorientowania na jego twarzy
- Nie, urwał, zniknąłem.
- Cholera , dlaczego znów to robisz, dlaczego dajesz mi nadzieję na coś, czego nigdy nie będzie.
AŁtorko! Dlaczego znów dajesz mi nadzieję na to, że zaczniesz używać pytajników, a potem wszystko niszczysz? *zalewa się łzami*
- Nie rozumiem – odpowiedział Harry, choć dobrze wiedział o co chodzi. Znów chciał go pocałować.
— Nie wykorzystuj tego, że cię kocham. Jutro stąd wyjdziemy i każdy pójdzie w swoja stronę. A poza tym, ty nie jesteś gejem, więc po jaką cholerę chcesz mnie pocałować – powiedział Lou podniesionym głosem.
Co jest bardzo wyraźnie zaznaczone za pomocą interpunkcji.
Harry wstał, stając naprzeciw niego – Oczywiście, że nie jestem, po prostu kiedy jesteś blisko, to … kurwa nie wiem, nigdy się tak nie czułem.
Może to alergia.
- Nie zamierzam, być zabawką, która pomoże ci odkryć swoją orientację, nie chcę -  nie dokończył, bo Harry naparł na jego wargi, całkowicie pozbawiając go tchu. Lou chciał go odepchnąć, lecz bardziej pragnął czuć jego usta na swoich. Złapał wąskie biodra przyciągając chłopaka bliżej siebie.
W heroicznej misji mającej na celu poczucie jego ust. No doprawdy -.-
Ich usta poruszały się rytmicznie, a po chwili ich języki spotkały się, a ciepłe oddechy mieszały.
Jezu. Ona naprawdę myśli, że całując się oddycha się przez usta? Naprawdę?!
Pocałunek był przepełniony namiętnością, i Louis czuł niebywałą błogość, mając świadomość, że dostał to, czego pragnął od tak dawna. Mógł rozkoszować się ciepłymi wargami, mającymi delikatny smak gumy miętowej i papierosów.
W odniesieniu do tego gówna, jesteś pieprzonym idiotą. Już nie wspominając o tym, że całujesz jakiegoś wioskowego gwałciciela, to jeszcze rozkoszujesz się smakiem fajek?! Sam seks, yo! -.-” Jestem zdegustowana.
A ja zrozpaczona ;(
Harry objął dłońmi jego twarz, jakby bojąc się, że chłopak mu ucieknie. Rozpływał się, czując miękkie i wilgotne usta. W końcu oderwali się od siebie, patrząc intensywnie w swoje oczy.
Z tej intensywności ich oczy wypłynęły z oczodołów.
- Chyba ……nie jestem gejem. Przepraszam – mruknął po chwili Harry, opadając na materac.
Louis. Poszukaj sierpa i młota, może gdzieś je zostawił. Będziesz mógł go zabić ;-; Man, przez ten shit zaczynam kibicować Louisowi Oo
Skłamał, będąc zbyt przerażony tym, że pocałunek z drugim chłopakiem był przyjemniejszy niż mógł przypuszczać. I chodź widział ból i zawód w oczach Louis, nie mógł inaczej. Przecież nie jest gejem. Nie może nim być.
Takiej mocy ni ma, jak i takiej, że aŁtoreczka kiedykolwiek nauczy się poprawnego użycia czasów -.-
Louis tylko pokiwał głową, przecież tak naprawdę nie wierzył w cuda, że Harry nagle stanie się gejem i będą żyć długo i szczęśliwie.
Kolejny z Cudów Boskich - “Przemiana w Geja”. Obok Uzdrownenia czy Objawienia brzmi doprawdy wzniośle.
Położył się na materacu obok Harrego, który tej nocy go nie przytulił. Nadal jednak czuł dotyk ciepłych ust i jeśli świat miałby się skończyć w tej chwili, to umrze szczęśliwy.
Nie no, ja się po tym będę musiała poddać jakiejś terapii, czy coś -.-
Już mi oko lata.

4 komentarze:

  1. A kto w ostatnim zdaniu znajdzie główną cechę dajrekszynerkowej twórczości?

    Ja! Czyżby to była spacja przed przecinkiem?
    Nie ma to jak kilka dni nic nie jeść, a potem zlizywać bakterie z niemytych zębów/dziąseł. Poranny drąg to też niesamowite zjawisko. Jednak nic nie pobije dialogów, no może prócz bohatera wpieprzającego się w narrację.
    Analiza oczywiście trafna i jak dla mnie zabawna, nie dziwię się, że ogólnie opornie idzie, bo przebrnięcie przez takie gówno to niezły wyczyn.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział aŁtoreczki jest genialny! Tylko trochę mało zielonych tęczówek i użalania się nad losem ciała Louis... D:

    Przez to opowiadanie zaczynam wątpić w ludzkość. Tylko wasze analizy utrzymują mnie jakoś przy życiu. Wielkie uznanie za kawał dobrej roboty c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeba przyznać, że wyobraźnia młodych ludzi w dzisiejszych czasach jest godna pozazdroszczenia... Osobiście wróżę tej młodej damie świetlaną przyszłość. Jak nic mamy przed sobą przyszłą polską S. Meyer, albo chociaż E. L. James....tak czy owak, wielkie dzięki za kolejną świetną analizę. Miło widzieć, że nadal żyjecie i macie się dobrze

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że w grudniu znajdziecie trochę więcej czasu na analizy. c:

    OdpowiedzUsuń