piątek, 28 marca 2014

Nagły Atak Wszechwiedzy, czyli Harry Potter i Klątwa Zielonych Źrenic, część 2

Witajcie po przerwie! Widzę, że nasze ponowne zniknięcie nie przysporzyło nam przyjaciół w internetach, ale z miejsca informuję, że nie czuję się ani trochę winna, ponieważ z powodów różnych wspaniałych, biurokratycznych zabiegów, zaczęłam studia trzy tygodnie po rozpoczęciu semestru (pozdrawiam panie z dziekanatu!), i nieszczególnie miałam jakąkolwiek ochotę się wygłupiać będąc w takiej sytuacji. Mam szczerą nadzieję, że to zrozumiecie. Na przyszłość, gdyby ktoś chciał wiedzieć co się z nami dzieje, albo po prostu chciał nawiązać jakiś kontakt, oto nasz ask:




Poza tym, piszecie o tym, że mamy fanów i tak dalej, ale jeżeli wrzucamy analizy regularnie, to prawie nikt ich nie komentuje. Nie chcę zabrzmieć jak jedna z dopraszających się o komcie ałtoreczek, ale nawet nas cieszy, kiedy dostajemy jakiś feedback, i kiedy mamy dowody na to, że nas czytacie, to od razu przyjemniej się nam pisze :)
Wracając do głównego tematu, prezentujemy kolejną część przygód Harry’ego i Edwarda. Napisałabym jakiś wstęp, ale ja naprawdę za nic nie wiem, co się tam dzieje, więc nie napiszę xD


Zanalizowały: Kłamliwy Litwin i Carly.


Edward, nie pojawiał się przez najbliższe dni w szkole. Ta przedłużająca się nieobecność irytowała Harry'ego coraz bardziej. Chłoopak zaczął nawet pdejrzewać, że wampir jednak przegrał ze swoją naturą i postanowił nie kusić losu.
Jeżeli ten debil nadal żyje, to raczej Cullen z żadną wampirzą naturą nie przegrał, ale co ja tam wiem...
Jego rodzeństwo, jak wyjaśniła mu jedna z dziewczyn, która postanowiła się do niego zbliżyć, uczęszczało jednak nadal na lekcje.
No nieźle. Wielce inteligentnemu, wszechwiedzącemu panu Potterowi trzeba było coś tłumaczyć? ...ale żeby tłumaczyć mu, że ktoś chodzi na lekcje? Eeee?
Jessica była mało interesującą osobą, ale skoro sama do niego przyszła nie zamierzał jej odstraszać.
Oczywiście, nikt nie może być interesujący poza Mary Sue -.-
Poprawka, mhrroczną Mery Sue.
Niska blondynka stopniowo wprowadzała go w grono swoich własnych przyjaciół, pozwalając odnaleźć złudny spokój. Z każdym dniem przyzwyczajał się do swojego nowego życia i zmartwień zwykłego nastolatka.
Mam rozumieć, że Cho Chang i Ginny Weasley były na tyle niezwykłe, że nie stanowiły zmartwień zwykłego nastolatka?
No weź, przecież to były zmartwienia WyPrańca!
Wieczorami czytał książki i warzył eliksiry. Laboratorium stało się jego sanktuarium. Zastanawiał się nawet, czy nie zacząć sprzedawać tych rzadszych, które z takim oddaniem, latami sporządzał jego kochanek.
Czyli... Laboratorium (swoją droga nigdy nie spotkałam się z tym terminem w książkach o Harry’m Potterze), stało się dla niego miejscem świętym, tak świętym, że nawet zastanawiał się czy nie sprzedać komuś jego zawartości?
Mógłby nawet zawrzeć odpowiedni układ z zielarzem z Seattle.
Podejmując decyzję, włączył laptopa i napisał e-maila z prośbą o spotkanie.
Szybko mu poszło to zastanawianie.
Kiedy kupował składniki, widział, że mężczyzna ma w ofercie kilka ciekawych mikstur. Co prawda, nie mógł narzekać na swoje finanse, ale pieniędzy nigdy dość. Nie wiadomo, jak się życie potoczy.
Widział jakieś ciekawe mikstury, nigdy za wiele pieniędzy. Tak, tak to właśnie mniej więcej brzmiało.
Ach, jaki piękny widok za oknem! Gdyby kózka... kwiecień plecień, to by ślimak chuj Ci w dupę!
No, wspólnymi siłami udało nam się to podsumować -.-’
Nie doczekawszy odpowiedzi, położył się i usnął niemal od razu. Pobudka była brutalniejsza niż zwykle.
Nastawił sobie syrenę alarmową jako budzik? (Moje prywatne najgorsze doświadczenie w życiu.)
Lepki od spermy brzuch i wspomnienia Severusa dochodzącego bez skrępowania,
Jak, JAK się pytam, dochodzi się ze skrępowaniem?
...Ok, odkąd napisałam powyższe (dawno temu i nieprawda), obejrzałam Koi Suru Bokun i poznałam odpowiedź na to pytanie, ALE TO NICZEGO NIE ZMIENIA!!
głęboko w jego zaciśniętych ustach wywołały spazmy bólu i niekontrolowany szloch.
To tak samo jak u mnie obraz, który tu stworzyła aŁtoreczka.
Na przykład sprawiła, że na pierwszy rzut oka wydaje się, iż Sev Pottera gwałcił? Ale tak już jest, kiedy nie zwraca się uwagi na to, co się pisze xD
Nie wiedział, co jest gorsze. Sny o jego śmierci, o tym, jak szepcze, że go kocha, czy właśnie takie, jak tej nocy.
W snach erotycznych pod żadnym pozorem nikt nie wyznaje mu miłości? :D
Otworzenie oczu i uświadomienie sobie, że go nie ma, że już nigdy nie będzie, rozrywało jego serce i umysł na drobne kawałeczki. Momentami nienawidził mężczyzny za to, że zmusił go do życia. Do trwania w tym ciągłym marazmie, we wspomnieniach. W bólu. Chciał odejść. Zniknąć. Przestać istnieć.
Dlaczego. Aż tyle. Angstu. Jest w tym. Ficu. Chcę to skończyć. Odejść. Sprawić, że to przestanie. Istnieć.
Same, Kłamliwy, same...
Rano był zbyt zmęczony, żeby odważyć się usiąść za kierownicą swojego samochodu.
Więc usiadł za kierownicą czyjegoś innego. Nie jego, jak się rozwali, to przynajmniej kosztów nie poniesie.
Biedny Potter, zbyt słaby nawet na nocne polucje ;D
Może i nie zamierzał nikogo ratować z rąk wygłodniałych wampirów, ale nie chciał też nikogo zabijać przez swoją głupotę i brawurę.
Mnie zabijasz przez swój angst i wręcz oczywisty merysuizm. Może z tym też coś zrób? ^^
Ale nie przeszkadzało mu to w poprzednim rozdziale zostawać piratem drogowym?
Wyszedł z domu zdecydowanie wcześniej niż powinien i niespiesznie skierował się w stronę szkoły. Chciał już zobaczyć Edwarda.
A to nie jest przypadkiem tak, że Edwarda od dawna nie ma w szkole? Nagły Atak Wszechwiedzy strikes again?
Chciał sprawdzić, czy dalej będzie potrafił się kontrolować. Postanowił nawet, że jeżeli chłopaka nie będzie na zajęciach, porozmawia z jego rodzeństwem.
RODZEŃSTWEM?! NALEEEŚNIKIIIII?!
...Chyba, że szanowny Potter oczywiśśśście już teraz domyślił się, że to bynajmniej rodzeństwo jako takie Edwarda nie jest -.-
Aż parsknął śmiechem, kiedy Jessica powiedziała mu o tym.
Wiecie, o TYM mu powiedziała. Uświadomiła go, znaczy. Że dzieci nie z kapusty i w ogóle.
Nie wnikał jednak i nie słuchał jej zbyt uważnie. Jeżeli już miał się czegoś dowiadywać, to zamierzał otrzymać informacje z pierwszej ręki.
Na przykład od rodziców, którzy nie żyją :D
Do szkoły dotarł dwadzieścia minut przed czasem. Nie chcąc spędzać czasu pod salą, usiadł na jednej z wysłużonych ławeczek, próbując złapać kilka promieni słońca, które jednak w żaden sposób nie potrafiły przebić się przez grubą warstwę chmur.
Harry z rezygnacją odłożył kubeczek na słoneczne promienie i z maleńkim foszkiem siadł w ławce.
Zamykając oczy, odprężył się niemal całkowicie, wracając myślami do wiadomości wysłanej zielarzowi.
Kiedy męska, ciepła dłoń dotknęła jego ramienia, zadziałał instynktownie.
Wiedział, że dłoń jest męska, bo...? To się zaczyna robić naprawdę dobijające.
W jednej chwili znalazł się nad chłopakiem, wciskając boleśnie jego klatkę piersiową swoim kolanem w zimne, chodnikowe płytki.
Chwila, on mu klęczy na piersi, czy na plecach? Bo jak to pierwsze to chyba facet jest już przebity na wylot... xD
Wybacz, Harry, ale gdybym reagowała “instynktownie” na każdą dłoń położoną mi na ramieniu, moja mama nie miałaby już kręgosłupa. Kto w ogóle to dziecko takich odruchów nauczył?!
No wiesz, WOJNA.
Patrzył chwilę oniemiały, jak Mike zamiera w bezruchu, próbując zapewne zrozumieć, co się właśnie stało. Chłopak jęknął cicho z bólu, kiedy jego umysł zarejestrował wszystkie, wołające niecierpliwie o uwagę, bodźce.
Good, good, znów zaczynamy znikąd znać punkt widzenia Mike’a...
— Och, Mer… — zająknął się Harry. — Mike, tak strasznie cię przepraszam.
“Och, Merysujozmysł mi się włączył”?
A tak w ogóle, to Harry w książkach chyba ani razu nie zaklął się na imię Merlina, jako że wychował się w świecie mugoli. Ron mówił to dość często.
Pomógł mu wstać i otrzepać ubranie. Było już chyba po dzwonku, bo na dziedzińcu nie było nikogo oprócz nich dwóch i niskiej, ciemnowłosej wampirzycy,
To, że jest wampirzycą, wiemy bo…? Powiedziałabym, że aŁtorka powinna przedstawiać tok rozumowiania Pottera, tyle że mam pewne wątpliwości, czy takowy istnieje.
która z nieskrywanym zdziwieniem patrzyła teraz na niego.
Cholera, a miałem się pilnować!
Bo może to nie była wampirzyca, tylko ladacznica?
Dziewczyna szybko umknęła, zapewne chcąc przekazać zdobyte informacje przyjaciołom, a Harry rzucił szybkie Obliviate i ruszył z chłopakiem na wspólną chemię.
Szybko ruszył. Z szybkim chłopakiem na szybką chemię.


/A teraz skrót rozmowy, która wywiązała się między [C]arly, a mną, [K]Łamliwym Litwinem:
[K]: Ty, a co to było obliviate?
[C]: To, no, zaklęcie zapomniające.
[K]: …
[C]: ...Kurwa.
[K]: Ta, krzyczysz do kogoś petrificus totalus, w międzyczasie zaklęcie zapomina po co i rzuca się człowiekowi na ryja z alohomorą XD/


Nie miał zamiaru tłumaczyć się ze swoich odruchów.
Kurde, a komu, swoim myślom, ałtorce, czy czytelnikom chciał się tłumaczyć? Bo chyba nie Mike’owi?
Mógł sobie pozwolić na czar, skoro i tak nikt ich nie widział. Młodej Cullen nie liczył.
Bo nie umiał liczyć do więcej, niż dwóch.
W czasie przerwy obiadowej w stołówce, ku najwyższemu zdziwieniu, dostrzegł całą piątkę rodzeństwa. Spojrzał na nich, zastanawiając się, czy aby na pewno nie stanowią zagrożenia, ale siedzieli rozluźnieni i radośni, 
bez najmniejszych oznak zmęczenia spowodowanego głodem. Zerknęli na niego, kiedy tylko przekroczył próg sali, ale nie przejął się tym zbytnio. Alice zapewne już zdążyła podzielić się z resztą wrażeniami z porannego przedstawienia.
Może powinien to załatwić raz na zawsze, wyjaśniając wszystkie wątpliwości? Nigdy nie wiadomo, na jak szalony pomysł mogą wpaść, nie wiedząc, kim jest. Obserwowali go ukradkiem, wciąż prowadząc cichą rozmowę.
W końcu jesteś Gryfonem, Potter!
Chwycił w dłoń puszkę coli i jabłko (jak prawdziwy Gryfon!), po czym pewnym krokiem przemierzył stołówkę, wzbudzając całkiem spore zainteresowanie wszystkich uczniów.
Podejrzewał, że nikt nigdy nie odważył się podejść do tego stolika.
A Wielki Potter, jako prekursor wszelkiej zajebistości…
Nie sądził też, żeby rodzeństwo kiedykolwiek kogoś do siebie zaprosiło. Nie interesowało go to jednak zupełnie.
Usiadł na jedynym wolnym krześle,
Oczywiście zazwyczaj przy tym stoliku zostawiali miejsce dla zbłąkanego wędrowca.
uśmiechając się kpiąco,
Uhm. Kpiący uśmiech na twarzy Harry’ego Pottera. A jakże.
kiedy dostrzegł szok na twarzach wampirów. Nie miał zamiaru przeciągać tej sytuacji zbyt długo.
— Cześć.
Odpowiedziała mu dziwna cisza, która zapanowała chyba w całej sali, nie tylko w tym jednym miejscu.
— Wypadałoby odpowiedzieć, kiedy ktoś się wita — mruknął, rozbawiony ich zachowaniem.
No po prostu boki zrywać.
— Czego chcesz? — warknął Emmett. Jego miodowe włosy przywodziły na myśl ciepłe, lipcowe poranki.
Włosy przypominające poranek. Wait...What?
Dobra, albo Emmett utlenia sobie kłaki, albo autorka dostała źle pokolorowaną manhwę “Zmierzch”.
Harry zaśmiał się już zupełnie jawnie, wywołując ciche, gardłowe warczenie chłopaka. Ten dźwięk spowodował, że opanował się nieco, choć nadal delikatny uśmiech nie schodził z jego warg.
Ależ to musiało IDIOTYCZNIE wyglądać z boku ;D
— Myślę, że musimy porozmawiać — zaczął, przechodząc od razu do sedna.
Od razu, to znaczy jak już odeśmiał sobie dupę.
— Szkoła, co prawda, nie jest do tego najlepszym miejscem, ale podejrzewam, że Alice opowiedziała wam już, co widziała rano. Proszę tylko, żeby to, co usłyszeliście, nie wyszło poza waszą piątkę.
Wspomniana dziewczyna patrzyła na niego dziwnie,
Że użyję ponownie tego samego obrazka:
ale przytaknęła. Edward odsunął się na skraj swojego krzesła, próbując znaleźć się jak najdalej od Pottera, ale na niewiele się to zdało. Jego zapach był oszałamiający. Pragnął go. Do tej pory nigdy tego nie przeżył i miał szczerą nadzieję, że to się nie wydarzy. Wiedli spokojne życie, kiedy nagle pojawił się on.
Serio, narrator załapał skille wszechwiedzy od Pottera.
— Wytłumaczysz nam co, się stało? — zapytał cicho wysoki blondyn. — Jestem Jasper — dodał po chwili i wprawiając Harry'ego w zdziwienie, wyciągnął do niego dłoń.
Wybraniec przyjrzał mu się dokładniej, zauważając, że jest najbardziej spięty z całej piątki.
Tak btw, to czego on właściwie jest teraz Wybrańcem, skoro postanowił olać wszystkie ważne w serii HP rzeczy i skupić się na swoim beznadziejnym życiu? ^^
Musiał być najmłodszy, albo mieć najsłabszą samokontrolę,
I właśnie dlatego wyciągnął doń dłoń.
skoro nawet Edward, który stanowił dla niego największe zagrożenie, kontrolował się nieco lepiej.
Skąd. To. Wiesz? SKĄD?!
Nieznacznie, ale jednak.
— Harry. — Uścisnął mu rękę, przytrzymując ją dłużej i powtarzając celowo zachowanie Edwarda sprzed tygodnia.
O, tak. Zdecydowanie dostrzegł drgnięcie bruneta i posłał mu kpiący uśmiech. Chciał wyraźnie dać im do zrozumienia, że dostrzega takie gesty.
Im tym Edwardom, czy może reszta rodzeństwa wie, że ich braciszek leci w macanki (dłoni) z każdym napotkanym facetem?
— Jestem dobrze wyszkolonym wojownikiem —
A jakże, szkolił go sam Bruce Lee do spółki z Obi-Wanem. No, chyba że zrobił to Snape, a na tężyznę fizyczną pana Pottera pozytywny wpływ miały… zmagania z nim.
wyjaśnił. — Poczułem się zagrożony, kiedy Mike mnie dotknął i zareagowałem zgodnie z tym, co zostało mi wpojone. Wierzę, że doskonale to… Nieważne. Zaczęła się lekcja — dodał po chwili i wstał, celowo czekając na Edwarda, który chcąc, czy nie, musiał podążyć za nim.
Właściwie to nie musiał, ale kto by mnie tak, kurwa, słuchał...
Chłopak szybko go wyprzedził i szedł pół kroku przed nim. Harry doskonale wiedział, dlaczego się tak zachowuje,
To powiedz, bo ja nie mam pojęcia.
ale nie zamierzał mu niczego ułatwiać. Wampir nie był głodny, a pokazał już, że potrafi się kontrolować. Choć w głowie kołatały mu słowa Severusa: w tłumie łatwiej im zgubić upragniony zapach, to sam na sam ofiara jest bardziej zagrożona,
Wyobraźcie sobie teraz Sevcia, który, ryjąc haczykowatym nosem po papierze, z wypiekami na twarzy zaczytuje się we wspaniałych dziełach pani Meyer i robi z nich notatki, żeby wszystko powtórzyć Harry’emu, swojemu kochankowi xD
Pewnie i tak musiał spalić tę część o nowonarodzonych po “Drugim Życiu Bree Tanner”. Biedny, zapewne się zapłakał.
zrównał z nim krok i przysunął się zdecydowanie zbyt blisko.
— Nie uciekaj ode mnie — szepnął mu do ucha, kiedy byli już w korytarzu prowadzącym do ich sali.
Zachichotał, dostrzegając, że Edward zamarł. Wiedział, że jego oddech podrażnił skórę chłopaka. Och, jakże cudownie było go drażnić. Ze swoim kochankiem nauczył się, że takie podchody przynoszą najwięcej satysfakcji. Sprawdzanie granic. Przesuwanie ich. Igranie z ogniem, z bestią ukrytą gdzieś pod powłoką było nie tylko niebezpieczne, ale i ekscytujące.
Severus zapewne był niezwykle intrygującą bestią. W nocy zmieniał się w Wielkiego Mola  Książkowego i wpieprzał papier w każdej postaci. Później Harry mógł się tłumaczyć, że profesor eliksirów zjadł mu pracę domową.
Nie mógł sobie tego odmówić. Znalazł cel. Może w ten sposób uda się nie myśleć. Nie zatracać się we wspomnieniach i bólu.
Jakby sam pairing Sev x Harry nie był tak obleśny, trzeba jeszcze, cholera, walnąć mu taką paskudną otoczkę? Boże uchowaj...
Wampir po krótkiej chwili wznowił marsz, zaciskając usta w wąską linię.
Edward, jak cię nie lubię, nie mógłbyś mu po prostu wyjebać? Proszę?
Potter aż zapatrzył się na ten niezwykle znajomy, choć tak różny od tamtego, widok. Nie szukał zastępstwa. Nie szukał nowego kochanka. Nie szukał…
Kurwa! Oczywiście, że szukam!
Uświadomienie sobie tego wywołało w nim sprzeczne uczucia, których potrafił wyjaśnić.
Wyciął “nie” ze zdania, tak jak Stalin Trockiego z fotografii, coby reputacja Wszechwiedzącego Pottera ucierpiała?
Z wściekłością, która nagle w nim wezbrała, zagrodził drogę chłopakowi i patrząc twardo w jego oczy, pochylił się do pierwszego, agresywnego pocałunku.
Chciał umrzeć. Tu. Teraz.
Niech ten cholerny wampir się nie powstrzymuje i mnie zabije!
Że raz się z nim zgodzę, co mi tam...
Edward rozszerzył oczy w panice i odskoczył od niego, momentalnie znajdując się po drugiej stronie korytarza. Pozory przestawały być ważne, kiedy liczyło się czyjeś życie, a on zdecydowanie nie chciał, żeby ten dziwny, zielonooki chłopak ginął.
Przez niego.
Harry stał w miejscu, nie okazując najmniejszych oznak zaniepokojenia faktem, że jego towarzysz w ułamku sekundy znalazł się kilkadziesiąt metrów od niego. Wyglądał raczej na przygnębionego, ale Cullen zupełnie nie potrafił zrozumieć dlaczego.
“No to dzisiaj nie porucham…”, Pomyślał Harry, drapiąc się po głowie.


Kiedy przez dłuższą chwilę Edward nie ruszał się ze swojego miejsca, Harry zirytowany tym zachowaniem i niepewnością tak silnej istoty, podszedł do niego powoli i zacisnął dłoń na jego ramieniu.
Przy czym poczuł się mniej więcej tak, jakby złapał kamienny posąg...
Moment później poprowadził go pod drzwi klasy,
A, nie. Zapomniałam. On pewnie ma siłę trzystu chłopa.
patrząc na niego z wyraźnym zaciekawieniem. Nie zamierzał żyć w celibacie, skoro już musiał żyć w ogóle. Nie chciał też obawiać się ujawnienia swojej orientacji. 
Może i miasteczko było małe, ale kilka dni temu widział dwóch nastoletnich chłopców, całujących się w samym centrum. Przynajmniej tym nie musiał się martwić. Nie uprawiał seksu, odkąd zginął Severus. Był młody. Potrzebował tego.
Abstrahując od tego, że ten pairing to jest jakaś ewolucyjna pomyłka, jak trzeba być ograniczonym, by wpaść na to, że ktokolwiek po utracie bardzo drogiej sobie osoby będzie myślał w taki sposób?
Och! To będzie wyzwanie…
— Są tylko dwa wyjścia z tej sytuacji — powiedział cicho, wciąż dotykając wampira zaborczo. — Nie zgadzam się na nic pośredniego. Jeżeli nie wybierzesz, stanę się wystarczająco nachalny, żeby popchnąć cię do któregokolwiek z wyjść. Nieszczególnie obchodzi mnie, do którego konkretnie.
Harry grozi Cullenowi, i praktycznie go molestuje. I to jeszcze tak, że nie da się zrozumieć, o co mu kurwa chodzi. No powodzenia.
Bogowie, on mówi mniej zrozumiale niż Wyrocznia Delficka ;-;
Edward przełknął, ale nie odważył się odezwać.
...Bo bał się, że wypłynie?
Nie chciał pokazać temu człowiekowi swojego wahania.
No tak, do tej pory wychodziło mu zajebiście.
Nie rozumiał zupełnie, co się działo i skąd chłopak wiedział, bo to, że wiedział było oczywiste.
Że się znowu posłużę…
Wiedział, że jest wampirem, że wszyscy nimi są.
Jezus ma ryja, ja też?! *szybkie upewnienie się, że nadal odbijam się w lustrze*
— Nie rozumiem — mruknął, głębokim głosem.
— Och, nie obawiaj się. Zrozumiesz.
Standardzik -.-
-I-I-I-
Mike odwiózł go do domu. Chciał nawet wejść, ale Harry miał na dzisiaj inne plany. Ostatecznie zaprosił chłopaka na jutro. Na kolację.
Kolacja w piątkowy wieczór…
Ej, ale jutro jest sobota!
Niemal jak randka. Niemal.
Nie.
Mal?
Zamykając drzwi, machnął różdżką zmieniając ubrania na wygodniejsze
Po cholerę wymachiwać różdżką PODCZAS przebierania się?
No właśnie, Simsom na przykład starczy jeden obrót.
i zapalił ogień na kuchence,
Wiem, że miał być na kuchence, ale z tostera też się pośmiejecie, nie? *.*
zdejmując zaklęcia chłodzące z wczorajszego obiadu. Jakże kochał magię w tej najprostszej postaci. Codzienne czynności były o wiele przyjemniejsze, kiedy właściwie nie trzeba było ich wykonywać. Po posiłku rzucił jeszcze kilka czarów sprzątających i przywołał laptopa.
Mam szczerą nadzieję, że w końcu oberwie tym laptopem w głowę.
Zadowolony z odpowiedzi zielarza ubrał się wyjątkowo starannie i aportował prostu do sklepu. Mężczyzna aż sapnął ze zdziwienia, gdy znienacka pojawił się przed nim, a Potter mentalnie palnął się w czoło.
Mam wrażenie, że często gęsto niementalnie też by mu się przydało...
— Nie chciałem pana przestraszyć — mruknął. — Dzień dobry.
— Witaj.
Sklepikarz wciąż trzymał się kurczowo za serce i oddychał trochę nierówno. Nieczęsto zdarzało mu się obcować z tak silnym czarodziejem.
A co, Potter go pobił? Przecież on się tylko aportował! A tego UCZYLI W HOGWARCIE. Każdy przeciętny czarodziej to potrafił, jeżeli się przyłożył.
Tak właściwie, to zaczął się nad nim zastanawiać już w momencie, kiedy chłopak poznał kategorię składników, które chciał mu sprzedać, ale przekroczenie jego, trzeba dodać, naprawdę silnych, barier przechyliło szalę.
Aaaa, bo w zwykłym sklepiku ktoś stawia bariery niczym w Hogwarcie albo w Ministerstwie. Dziękuję, pozdrawiam.
To musiał być ktoś potężny, choć zapewne nie zdawał sobie sprawy, że wydał się w tak banalny sposób.
Nie, nie, to NAPEWNO jest częśc jakiegoś wielkiego planu, bo przecież Wielki Kurwa Potter nie zrobiłby nic przypadkiem. On nawet potyka się o krawężniki w wyższych celach!
— Nic nie szkodzi — dodał po chwili. — O czym chciał pan porozmawiać?
Harry zastanowił się moment, czy to na pewno dobry pomysł. Wiedział jednak, że Severus byłby na niego wściekły, że marnuje jego pracę, nie decydując się na warzenie eliksirów. W końcu poświęcił mnóstwo czasu, żeby zrobić z chłopaka mistrza. Młody czarodziej wiedział, że dzięki temu posiada umiejętności i wiedzę niemal dorównujące zmarłemu partnerowi.
Ależ oczywiście. Severusowi nie udało się jedynie nauczyć go myślenia, ale szybko okazało się, że można się zadowolić również jego hormonami.
— Chciałbym warzyć dla pana eliksiry.
Mężczyzna sapnął ze zdziwienia i opadł na pobliskie krzesło.
A zemdlał, upuszczając wachlarz i uprzednio upewaniając się, że wyląduje na czymś w miarę miękkim?
Potrzebował dobrego warzyciela. Jego sklep miał wyrobioną naprawdę dobrą renomę. Był chyba najbardziej znany w tej części Stanów Zjednoczonych i od wielu lat plasował się w pierwszej dziesiątce w skali kraju. Tylko skąd mógł wiedzieć, czy ten dzieciak da sobie radę?
— Ma pan jakieś kwalifikacje?
Harry przeklął dosadnie.
…A jego szanse na dostanie pracy zmalały do zera. Gratulacje, pani aŁtorko -.-
Nie miał nawet OWTM-ów. Niby jak miał je zdać, skoro szukał horkruksów, a w Hogwarcie rządzili śmierciożercy?
Zielarz chyba zauważył jego frustrację, bo zachichotał cicho.
Mam wrażenie, że wszelkie postaci tej aŁtoreczki mają przedziwną skłonność do naśmiewania się z cudzego nieszczęścia.
Dobra. Okej. Gdyby to było nieszczęście tego konkretnego Pottera, też bym się cieszyła.
image


— Nawet OWTM-u z eliksirów? — Chłopak zaprzeczył, wyraźnie zmartwiony. — A kiedy mógłby pan takowy zdać? Mam znajomą w Wydziale Magicznej Edukacji.
— Och! — Harry posłał mu promienny uśmiech. — Choćby dzisiaj… — przerwał na moment i zastanowił się nad tym głębiej.
Skoro mógłby podejść do jednego egzaminu, to pewnie do kilku innych także.
A teraz chwila ciszy ku pamięci nadziei tych, który mieli nadzieję, że nasz boChater opamiętał się na tyle, żeby wiedzieć, iż nie da rady zdać wszystkich egzaminów bez powtórki…
Co mu szkodzi spróbować? Nie zamierzał się do niczego przygotowywać.
…to samo zrobiłam z egazminem gimnazjalnym. Dzieci, proszę, nie próbujcie tego w domu, TO NIE JEST DOBRY POMYSŁ.
To, co potrafił, powinno w zupełności wystarczyć, a może rzeczywiście kiedyś mu się to przyda.
Robienie z boCHatera geniusza tak, by wyszedł po prostu na zarozumiałego idiotę, jest!
— Mógłbym zdawać też inne? — zapytał w końcu.
Mężczyzna popatrzył na niego dziwnie, ale po chwili przytaknął.
— Kiedy? Chciałbym jak najszybciej zawrzeć z panem jakąś umowę.
Jakąkolwiek? Jesteś tego pewien? ^^
— Potrzebujesz pieniędzy? — zapytał niepewny. Chłopak nie wyglądał na kogoś w trudnej sytuacji życiowej.
— Nie. Potrzebuję zrobić coś z wolnym czasem.
Czarodziej pokiwał głową i podszedł niespiesznie do kominka. Wrzucił do niego trochę proszku, wywołując jakąś niską i szczupłą kobietę. Ta po krótkiej rozmowie zniknęła, by po chwili pojawić się z terminarzem w dłoni.
W ministerstwie nikt nie ma żadnych obowiązków poza byciem gotowym na każde wezwanie Pana Harry’ego Mary Sue Pottera.
— Dzień dobry — podała Harry'emu dłoń z uśmiechem. — Nazywam się Kasandra Quin, podobno chce pan zdawać u nas OWTM-y?
Rowling w swoich książkach starała się nazywać postaci tak, by ich imiona odzwierciedlały ich symbolikę, charakter lub zamiłowania, także ta pani jak dla mnie powinna być związana z wróżbiarstwem, tak jak na przykład Sybilla Trelawney. Brawa dla aŁtorki po raz kolejny.
— Owszem.
Nie umknęło uwadze dorosłych, że chłopak nadal się nie przedstawił.
...A to oznaczało, że nie będą chcieli mieć z nim nic wspólnego, bo albo jest nadętym patafianem, albo przestępcą? Nie?
Szybko ustalili do egzaminów, z których przedmiotów podejdzie.
Nie no, ja jednak odzyskam szacunek dla aŁtoreczek. Każda jedna praktykowała u mistrza Yody, jako żywo.
Eliksiry, czarna magia, obrona przed czarną magią i zielarstwo.
Jaka czarna magia?! Niech mi ktoś powie, że to jest głupi żart.
To głupi żart.
W tym czuł się najpewniej i wiedział, że nie będzie musiał się martwić wynikami.
Nie, ja naprawdę mam nadzieję, że oni po odkryciu jego znajomości czarnej magii będą go chcieli zabić. Chociaż troszeczkę.
W razie potrzeby kiedyś podejdzie też do innych, ale na jego obecne potrzeby te cztery będą wystarczające.
— Czy moglibyśmy się umówić na sobotę?
— Ale to pojutrze! — krzyknęła kobieta, całkowicie zaskoczona jego prośbą.
Przecież już mówiłam, że to jutro ;_;
— To jakiś problem? Musi pani coś przygotować?
— Ja? — zdziwiła się. — Nie. Ale pan powinien się przygotować!
— Jestem przygotowany — mruknął ze spokojem. — Mógłbym zdawać nawet dzisiaj, ale jutro niestety idę do zwykłej, mugolskiej szkoły a, że dopiero rozpocząłem naukę, nie chcę mieć problemów.
Nie skomentuję tego nawet.
Kobieta otworzyła usta i przypatrywała mu się dłuższą chwilę oniemiała. W końcu skinęła głową i mięła niespokojnie swój terminarz,
Cholera, przeczytałam “minęła swój terminarz” i już się miałam śmiać, a tu takie rozczarowanie…
Boże, ja też...
chcąc najwyraźniej jeszcze coś powiedzieć.
— Proszę się nie krępować — zachęcił Potter, obserwując czarownicę. — Chce pani o coś zapytać, jak sądzę?
— Ja… Tak.
Brak mi słów...
Harry zaśmiał się cicho, a starszy mężczyzna mu zawtórował. Chyba nieczęsto widywał swoją znajomą w takiej konsternacji. Przysiadł swobodnie na biurku nie odrywając od niej wzroku.
— Muszę wiedzieć, jak się pan nazywa — powiedziała w końcu cicho, a Wybraniec uniósł brew.
No tak, przecież to jasne jak słońce, że krępuje się przy zadaniu pytania bo przeciEŻ NIE TO WCALE NIE JEST JASNE.
Oczywiście. W końcu to egzaminy międzynarodowe.
Jakiekolwiek by nie były, idioto, ona powinna to wiedzieć -.-
— Harry Potter — mruknął niepewnie.
No, też bym miała moment wahania, gdybym zachowując się jak ten pan postanowiła przedstawić się jako “Harry Potter”.
Kasandra przyglądała mu się rozszerzonymi oczyma, wędrując spojrzeniem automatycznie do jego doskonale widocznej blizny. Zielarz, słysząc jego nazwisko, zrobił to samo.
— Nadal nie chciałbym, żeby ktokolwiek dowiedział się, że jestem w Stanach.
Tak, wszyscy, którzy zauważyli, że Harry Potter się u nich pojawił, natychmiast na czarodziejskim Facebooku piszą, że widzieli WyPrańca… Trzymajcie mnie.

6 komentarzy:

  1. No to, przychylając się do waszej prośby, zacznę wszystkie wpisy komentować :>

    zacznijmy ogólnie, o całej historii. CHAOS
    ta historyjka, to chaos w czystej postaci. Musze się przyznać, że nie jeden raz, troszkę się gubiłam w "akcji". Jest to tak żałośnie napisane, że nie wspomnę o praniu mózgu, jaki musiał przejść obecny tutaj Harry Potter, żeby charakter zmienił się tak diametralnie :D Nie potrafie pisać, to się kurde za to nie biorę xD

    to teraz odniosę się do 3 fragmentów, które mi się podobały
    1. Czarna magia- wohooo
    2." — Kiedy? Chciałbym jak najszybciej zawrzeć z panem jakąś umowę.
    Jakąkolwiek? Jesteś tego pewien? ^^"
    W mandze, którą rysuję, dwóch głównych bohaterów zawarło umowę... XD
    Tak, to jest yaoi
    Tak, nie skończyło się to dobrze ;P
    3. "Kobieta otworzyła usta i przypatrywała mu się dłuższą chwilę oniemiała. W końcu skinęła głową i mięła niespokojnie swój terminarz,
    Cholera, przeczytałam “minęła swój terminarz” i już się miałam śmiać, a tu takie rozczarowanie…
    Boże, ja też..."
    Jezu, ja też xD

    podpiszę się ładnie, bo Anonim, to tak nieładnie :>

    SejaNeko

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie komentuję prawie nigdy, bo nie potrafię, więc przepraszam ;-;
    Ale tu jestem, czytając każdy wpis i rechoczę z głupoty autorki oraz z waszych trafnych komentarzy ♥

    Poo pierwsze, to ja nie rozumiem jednego. Albo nie potrafię czytać ze zrozumieniem, albo po prostu Potter robi z Edwardem co tylko chce. Za nic nie mogę sobie wyobrazić, że Harry ciągnie WAMPIRA za ramię gdziekolwiek, gdy ten wampir najprawdopodobniej nie chce mieć z nim kontaktu cielesnego. Przecież logicznie rzecz biorąc to wampir jest silniejszy i Edward wyrwałby się zwykłemu człowiekowi ;-;
    albo, cytuję "Z wściekłością, która nagle w nim wezbrała, zagrodził drogę chłopakowi i patrząc twardo w jego oczy, pochylił się do pierwszego, agresywnego pocałunku."
    Wnioskuję, że to Harry POCHYLIŁ SIĘ do pocałunku.
    Potter ma chyba 165 cm (sprawdzałam, a kto zabroni)
    A Edzio 185. Czyli Harry chodzi na szczudłach. Dziękuję, do widzenia.

    Tak, bulwersuję się, bo jak czytam to, to płaczę ;-; Nad wrednym charakterem Harrego, lubiącego się kpiąco uśmiechać (a przecież kanon został zachowany) po ten okropny paring Harry x Sev. Czy może być coś gorszego? Już bym zdzierżyła Draco x Harry, bo przynajmniej nie byłoby to tak, że stary pedofil od eliksirów rucha na stole swojego ucznia. Koniecznie pośród słoików z oczami.

    Ale na szczęście wasze analizy poprawiają mi humor i pozwalają wierzyć w ludzkość ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten moment, kiedy widzę, że mamy komentarz od Kise Ryouty i dostaję palpitacji serca xD I tak, masz rację co do wzrostu Pottera, jakoś zapomniałam to skomentować :D

      Usuń
  3. Autorka ma chyba swój własny kanon. To opko boli w oczy bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Kobieta otworzyła usta i przypatrywała mu się dłuższą chwilę oniemiała. W końcu skinęła głową i mięła niespokojnie swój terminarz,
    Cholera, przeczytałam “minęła swój terminarz” i już się miałam śmiać, a tu takie rozczarowanie…
    Boże, ja też..."
    Jezu, ja też xD
    I ja........... coś w tym jest.

    Podkreślenie przez was jak obleśny jest paring Sev x Harry, sprawiło ze poczułam się lepiej, bo moje wzdrygnięcia w momentach opisu scen łóżkowych SxH przestały być "takie samotne i niezrozumiane przez nikogo". To jest po prostu złe. Złe i powinno być zakopane głęboko. A wcześniej spalone.
    Ale jest pewna poprawa! Zielone źrenice wzięły sobie wolne :D Niestety podobnie uczynił ciąg przyczynowo skutkowy i logiczne myślenie, a także kojarzenie faktów. Zastępstwo za powyższe wzięły " szydercze uśmiechy".
    Dark Potter jest irytujący, a robienie z niego "dominującego samca" jest jeszcze gorsze. Sztuczne, na siłę i niepasujące. Trzeba było stworzyć nowe postaci, nadać im własny charakter. Niech mi wybaczy Wieki Tolkien, ale to tak jakby robić paring Frodo x Gandalf i to Frodo miałby być dominujący. To jest złe i dobre nie będzie, chyba że w 4 rozdziale okaże się że to mu się wszystko przyśniło :D I sam przyzna, że to był koszmar życia.

    Analiza jak zwykle super - tym razem łzy radości wywołał fragment z Alohomorą XD i ślimakiem.

    Carrie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. paring Frodo x Gandalf...
      zniszczyłaś/łeś mnie, przeproś. T.T

      Usuń