poniedziałek, 24 lutego 2014

Daj kamienia!, czyli o księżniczce zostającej królem, część 3

A zatem… lud przemówił! I lud pragnie yaoi. Gdzie te czasy, kiedy były to chleb i igrzyska? :( Niemniej jednak, nasz klient, nasz pan, w przyszłym tygodniu możecie spodziewać się analizy czegoś z yaoi, i gwarantujemy, że będzie to tak okropne, że długo nie zatęsknicie, hahaha! *evil grin*
Dzisiaj zapraszamy na kolejną część wspaniałej historii o ksieżniczce Caprese, do której, jeśli zechcecie, możemy jeszcze kiedyś wrócić. Spodziewajcie się myśliwskich popisów, elfów i rzygania tęczą. Enjoy!


Zanalizowały: Kłamliwy Litwin i Carly.



Rozdział VI:
Ryzoko nie zawsze się opłaca
W sensie, oko tych ryz, czy jakoś tak…?
Kobieta błądzi, dlatego mężczyzna jest je potrzebny do wskazania prawidłowej drogi…
…Aha.
Caprielle szła obok Ronalda, który trzymał łuk w pogotowiu. W końcu przezorny zawsze zabezpieczony.
Ubezpieczony. Widać, że ałtoreczka ma jakiś zbereźny plan ^^
Chłopak obiecał sobie w duchu, ze będzie bronił dziewczyny. Nie pozwoli, aby znowu ktoś ja napadł albo zaatakował.
Działanie prewencyjne przede wszystkim, jak widzę… Przekupi każdego, kto mógłby wpaść na pomysł zaatakowania jej, czy jak?
Księżniczka nie wiedziała o czym ma rozmawiać z Ronem, (zdarza się to rzadko, ponieważ dziewczyna z natury jest wygadana),
Tak, zauważyłam w poprzedniej części, kiedy nie mogłam się odezwać przez dobrą minutę po przeczytaniu tego co ona niby powiedziała do swojego ojca o_O
dlatego podążała za nim w milczeniu. Chłopak postanowił się w końcu odezwać:
- Caprielle, tak? – zapytał nie patrząc na nią.
Księżniczka kiwnęła głową.
- Ładne to imię, w końcu jak na królewską córkę jest bardzo przyzwoite i melodyjne.
A także wzbudza apetyt i leczy menopauzę. Tak, tak, wiemy już, że księżniczka jest najwspanialsza na świecie, dalej proszę.
Wszystkie inne księżniczki w okolicy nazywają się nieprzyzwoicie, jak, dla przykładu, księżniczka Pizdolona? #AleksanderHrabiaFredro
- Um… Ronaldzie, gdzie idziemy? – księżniczka ufała chłopcu jednak nie była pewna jego dobrych zamiarów.
To prawie tak, jakby poszła w lewo, skręcając w prawo.
W końcu jak ją uratował mógł czegoś żądać w zamian.
Klękaj do… nie no, sorry :c Takie komentarze są silniejsze ode mnie.
- Mów mi Ron, jakoś nie jestem przyzwyczajony do Ronalda. Ach, tak, twój ojciec cię szukał. Mówił mi, że jesteś piękna i mogłaś zagubić się w lesie.
Ten król chyba naprawdę chce się jej pozbyć xD “Tego, jak coś to po lesie kręci się piękna, samotna dziewczyna, także się nie krępuj!”
Wspominał coś o tym, że się pokłóciliście, więc kazał, znaczy poprosił mnie, żebym cię odszukał.
Naprawdę tak lekko się podchodzi do zagubionej księżniczki? Co z tymi rycerzami, co niby eskortowali powóz jakiś rozdział czy dwa wcześniej?
- Acha… – wyjąkała Caprielle.
- Masz bardzo miłego ojca. Bardzo sympatyczny gość. – rzekł beztrosko. – Chciałbym mieć takiego tatę. – westchnął.
- A jacy są twoi rodzice? – zapytała Caprielle
- Nie żyją.
- Aa… – księżniczka zrozumiała, że źle zrobiła pytając. Ron posmutniał.
Rozmowa z tą osóbką musi być niezmiernie pasjonująca...
- Ale nie przejmuj się. – rzekł wymuszając uśmiech. – Umarli razem.
A, no to rzeczywiście, zupełnie nie ma tragedii!
W moim domu wybuchnął pożar. Mama nie mogła wyjść, tata pobiegł jej na ratunek. Powiedział mi, przed swoją śmiercią, żebym nie płakał po nich.
To chyba nie pobiegł na ratunek, tylko się zabić?
Zawsze chcieli, abym był dobry i pomagał innym ludziom. Miałem wtedy siedem lat.
- To smutne…-powiedziała bez zastanowienia księżniczka. – Ale i takie romantyczne. – westchnęła…- Och, nie powinnam tego mówić. – dziewczyna przyłożyła ręce do ust.
- Nie szkodzi, moje ciotki też tak myślą.
Ech, te twoje stare ciotki… Boże, czy to opko ma jeszcze poziom choćby wysokości murka przy chodniku, żeby mogło upaść niżej?
Ronowi polepszył się humor. Szli już parę godzin. Caprielle nie mogła dotrzymać tępa chłopcu,
Była zbyt tępa żeby mu potrzymać…? (What the fuck did I just write?!)
więc upadła na drogę i nie mogła wstać.
Zjebiście! Zmęczył cię spacer po lesie? Po co odpoczywać, czas się malowniczo wyjebać!
- Nic ci się nie stało? – zapytał przestraszony Ron. – Nie powinienem się tak spieszyć, nie wiedziałem, ze jesteś taka delikatna, wiesz nie wyglądasz… 
Wydajesz się taka silna i w ogóle.
- I w ogóle? – powtórzyła księżniczka, robiąc dziwną minę.
(Patrz: obrazek wyżej xD)
- Yyy, no tak…tak..
Biedny, się przestraszył xD
Chłopak podał jej dłoń, ona obrażona wstała i poszła przed siebie.
Jak ją znam, to zanim pokazała, że jest obrażona, jeszcze mu pozwoliła sobie pomóc wstać -.-
Nie wiem, co uraziło jej królewski majestat, ale obawiam się, że znów zacznie przemawiać… ‘Sides, czy ona przed chwilą nie umierała ze zmęczenia?!
- Poczekaj! – krzyknął za nią Ron. – Co będzie, jeśli coś cię zaatakuje albo ci się coś stanie, wina będzie moja..
- Ach rzeczywiście! Po co ja ci się narzucam! Idę sama, a ty zajmij się własnymi sprawami!
No tak, zrób mu na złość i zgiń. Faktycznie, to mu dopiero mu dopieczesz.
Na razie! – wrzasnęła kpiąco Caprielle.
No, zakpiła z niego aż mu uszami poszło...
Wzburzona pobiegła w głąb lasu, zbaczając z prawidłowej ścieżki. Dotarła do strumyka.. Caprielle poszła wzdłuż biegu rzeki i znalazła się na skarpie.
Skacz, skacz, SKACZ!
Ktoś był kiedyś takim hispterem, żeby dotrzeć nad strumyk i pójść wzdłuż rzeki?
Spojrzała w dół, jednak szybko odskoczyła. Przestraszyła się, ze może spaść.
No kurwa :c
Słychać było głośny szum spadającej wody.. Postanowiła zejść po kamieniach. Delikatnie stawiała stopę na kamieniach.
Cały czas tylko jedną, układając ją przy pomocy rąk.
W pewnym momencie była bliska upadku, ale szybko się złapała kamienia.
Tak, tak, ale ten, jak to kamień, oderwał się od kamiennego zbocza, więc spadła na kamienie na kamienistej ścieżce. Wiemy.
Schodziła coraz niżej i niżej. Postanowiła odpocząć. Pot płynął jej po szyi i po twarzy, jednak nie poddawała się. Była bliska końca.
...proszę, zróbcie mi tę przyjemność i przeczytajcie powyższy akapit jak wyrwany z kontekstu xD
Położyła nogę na gałęzi, ta nie wytrzymała jej ciężaru i się urwała.
Ha, następnym razem zastanowisz się dobrze, zanim najesz się do syta! (Patrz: część druga serii analiz)
Księżniczka wisiała trzymając się jedną ręką pobliskiej skały.
Nie kamienia? :(
Była bliska płaczu. Kolejna sytuacja, w której potrzebuje pomocy. Dlaczego? Dlaczego nie może poradzić sobie sama? Czemu musi ciągle być ratowana?
A “księżniczka” przed nazwiskiem nic jej nie mówi? Toż to tradycja!
Ręka Caprielle puściła kamień. Dziewczyna spadała, spadała w dół…Zamknęła oczy…Nic już nie dało się zrobić…
Księżniczka poczuła szarpnięcie w okolicy bioder. 
Coś trzymało ją. Otworzyła oczy. Ujrzała przed sobą twarz swojego wybawiciela.
Już myślałam, że jednak będzie tentacle rape.
Ron trzymał się swojej strzały wbitej w skały. Uśmiechnął się do niej. Jej łzy poleciały po policzkach.
- Będzie dobrze… – powiedział uspokajająco. – Zaraz cię wciągnę.
Chłopak zaczął wspinać się po ścianie skał i szczęśliwie znalazł się na górze.
A ona niby nie była już prawie na dole? Czy może “była już blisko końca” miało inne znaczenie, blisko związane z Ronem i jego wbitą strzałą?
Opadł cały obolały i przemęczony, zziajany i zdyszany.
Dobra, to mogło się stać tylko w jeden sposób. On normalnie tam przyleciał.
Przeczytałam “On ją normalnie tam przeleciał”. Zabij mnie ;-;
Ty, ale tak na jakiejś skalnej ścianie, to to by nie było zbyt “normalnie” xD
Caprielle spojrzała na niego. Miała wyrzuty sumienia, że go opuściła, i że narobiła mu ponownie kłopotu. Podeszła do niego.
- Przepraszam. – powiedziała nie patrząc na niego.
Chłopak uśmiechnął się. Nic nie odpowiedział.
-  Naprawdę przepraszam. – rzekła Caprielle z oczami pełnymi łez.
- Ach, nie płacz. Nie lubię jak kobiety płaczą przeze mnie.
Dlatego zazwyczaj najpierw używam chloroformu.
Nic się nie stało…
- Ale ja…
- Powiedziałem ci, nie płacz. Jutro nastanie nowy dzień i będzie dobrze. – powiedział pocieszająco.
Ta, pewnie znów zrąbiesz się skądś malowniczo, wrzeszcząc przy tym na wszystkich. Ale może będzie lepiej!
Ron spróbował wstać, ale upadł. Podniósł się drugi raz, ale nie mógł ustać.
To takie… męskie i pociągające.
Przypominam Ci scenę z Koi Suru Bokun, siostro
Nie przypominaj, bo nie dam rady analizować xDDDDDDDDDDDD
Już spadał na glebę, ale w ostatniej chwili złapała go księżniczka. Ich twarze znalazły się blisko siebie. Wpatrywali się w siebie przez dłuższą chwilę. Caprielle spuściła wzrok. On pogładził ją palcem po policzku.
Nagle podłoże pod nimi zaczęło się zarywać.
Też uznało, że już koniec tej zabawy, bo zaraz wszystkich zemdli?
Jak nie autorka, to przynajmniej podłoże z nami współpracuje.
Księżniczka zachwiała się. Kamienie zaczęły spadać do wody. Ron stanął na nogach.
Na jej nogach? Masaż tajski, czy ki diabeł?
Złapał za rękę dziewczynę i razem z nią miał zamiar skoczyć do wody. Był to wodospad, więc stali na wysokości pięćdziesięciu metrów. Caprielle nie wiedziała co się dzieje. Była zdezorientowana. Poczuła, ze chłopak złapał ją za rękę i zobaczyła, ze ciągnie ją ku krawędzi skarpy.
Mam wrażenie, że jesteśmy właśnie świadkami tego, co się dzieje, gdy autor wymyśla rzekomo fajną scenę i chciałby ją opisać, a że aktualnie pisze jakiegoś fica, to stwierdza, że właśnie w niego ją wstawi. No i wyszło durnie.
- Czyś ty oszalał?!
-  Nie lubisz ryzyka i wyzwań?- zapytał ją.
- Nie – odpowiedziała stanowczo Caprielle. – Nie lubię.
- To musisz polubić.
Popchnął dziewczynę i razem z nią skoczył w głąb wodospadu…
No to chyba ostro walnął w ścianę.
____________
Może nie jest za ciekawy, ale to niedługo się skończy. Wena mi zaczyna napływać do mózgu, więc obiecuję, że następne rozdziały będą o ciut lepsze.
Jakby mi coś napływało do mózgu, to bym się tak nie cieszyła, szczerze mówiąc.
Pozdrawiam



Rozdział VII:
Każda księżniczka ma swojego księcia
Każda potwora znajdzie swojego amatora.
Nastał wieczór…Gwiazdy pojaiwły się na niebie. Księżyc zaczął rozświetlać noc.Ron siedział obok księżniczki. Był cały przemoczony. Rozpalił ogień. Okrył Caprielle płaszczem. Następnie poszedł do lasu nazbierać drewna.
To na czym on ten ogień rozpalił, na kamieniach? Znaczy się, jak wiemy z przykładu łotewskich chłopów, kamienie są dosyć uniwersalne, ale...
Dziewczyna obudziła się. Zrobiło jej się bardzo zimno. Okryła się szczelniej płaszczem. Poczuła, że jest cała przemoczona. Podeszła do ognia. Zaczęła wpatrywać się w tańczące płomienie. Zauważyła, ze nie ma Rona. Nie wiedziała, gdzie on jest. Nie poszła go szukać, ponieważ wiedziała, że do niej wróci. (ŁAŁ, WIDZĘ ZDANIE ZŁOŻONE!!!) Wsłuchała się w hukania sów.
Ron zobaczył ją zamyśloną.
I się zdziwił.
- Co się stało madam? – zapytał beztrosko. – Co cię trapi, madmoiselle?
Okej, wydaje mi się, że zmiana stanu cywilnego to skomplikowany proces, ciężki do zakończenia w kilka sekund, a do tego myślałam, że zmiana z “pani” na “pannę” jest trochę… nieprawdopodobna?
- O Ron! Gdzie byłeś? – księżniczka odwróciła się w jego stronę.
- Po drewno.. – odrzekł i rzucił pare gałązek do ogniska.  – Musisz się przespać, jutro idziemy w stronę Milane. Dotrzemy tam  wieczorem, jak zaczniemy iść od rana.
- Dobrze wiedzieć… Idę spać. Dobranoc. – mówiąc to Caprielle pogrążyła się w głębokim śnie.
Jak ona może spać tak spokojnie, kiedy jej reputacja jest już nieodwracalnie zniszczona? xD
Ron obudził ją już o świecie.
Często słyszymy, że nadchodzi koniec świata. Tutaj nadszedł świat jako taki!
Caprielle trudno było wstać. Chłopak zarzucił ją sobie na ramię i szedł tak parę minut. Gdy nie mógł jej już unieść rzucił ją do wody.
Jako przewidywane zakończenie opka musimy zanotować sobie śmierć głównej bohaterki w wyniku zapalenia płuc.
Caprielle migiem się ocknęła i obrażona dotrzymywała mu kroku.
Płynąc.
Zatrzymali się żeby coś zjeść. Ron upolował pięknego zająca. Księżniczce szkoda było go zjeść, ale gdy uświadomiła sobie, ze jest głodna nie zawahała się. Kazała zabić zwierzątko.
A ja, głupia, myślałam, że coś upolowanego na ogół już jest martwe.
Jednak Ron nie mógł na niego patrzeć, gdy go zabijał.
Zanotujcie, że to zdanie sugeruje, że on naprawdę zabił zająca i...
Przykrył mu głowę białą chustką, którą dostał od dziewczyny.
(On nie mógł patrzeć, czy zając nie mógł patrzeć? Zdecydowałaby się!)
Ja pieprzę, gdzie on ma jaja… Poza tym, czy to nie czasem on, do cholery, w poprzednich rozdziałach zabił trzech facetów?! Co, może ten zając musi pogryźć Caprese, żeby mógł go zaznaczyć jako target? -.-
I w końcu wyszło na to, że wypuścili zająca, bo to była samica i miała młode.
Super, stąd wynika, że wypuścili ciężarnego zająca (co wskazywałoby na płeć męską, swoją drogą), którego wcześniej zdążyli zabić już dwa razy. Puścić to go mogli chyba tylko gdyby zrobili sobie latawiec z jego żołądka.
Głodni przeszli pół dnia, aż dotarli do krzaków jeżyn. Tam najedli się do syta
...legit.
i ruszyli w dalszą drogę. Zaczęło się ściemniać. Z daleka widać było domy elfów. Na środku stało ogromne drzewo. Wielki dąb, pokryty zielonymi liśćmi.
Na środku czego stało, niestety nie wiadomo, chyba że to zdanie z tego rodzaju co: “Na początku był chaos.”
- Widzisz to drzewo, na środku wioski? – zapytał ją Ron.
Księżniczka kiwnęła głową.
- To pałac króla Legolasa. – oznajmił.
- Legolasa? – zapytała. Przypomniała sobie  rozmowę, którą podsłuchała w lesie.
- Coś nie tak?
-Masz coś do Legolasa, kurna?!
Legolas to władca Milane. Słynie z dobroci i kocha ludzi. No zbliżamy się.   Zaprowadzę cię do pałacu. Potem muszę udać się do swojego domu.
- Mieszkasz w Milane?
- Niestety nie. Jestem myśliwym,
Jak wcześniej pokazałeś, najskuteczniejszym na serwerze.
więc mieszkam na skraju lasu.
- Sam? – zapytała niedowierzając Caprielle.
- Nie sam, ze zwierzętami.
Zwierzęta na pewno są tym zachwycone.
- Aaa…- Caprielle miała minę nie do określenia.
- No tak…Jestem tutaj jedynym myśliwym. Nikt nie chce mieszkać w tej puszczy, ponieważ mieszkają tu wilki, lisy i  niedźwiedzie.
No tak, to nie są warunki dla porządnych myśliwych!
Aż się dziwię, że nic nas nie zaatakowało.
Na niebie pojawiły się chmury, które zakryły gwiazdy i księżyc. Las zrobił się ciemny.
Jeśli było to w nocy, to chyba wcześniej też nie napierdalał jak jarzeniówka, co?
Nic nie było widać. Zaczęło robić się mglisto. Ron podszedł do Caprielle i szepnął jej do ucha:
- Trzymaj się blisko mnie.
- Nie mów, że wykrakałeś! – krzyknęła panicznie Caprielle.
- Cicho. – pouczył ją Ron.
...na pewno czuje się bogatsza o tę naukę.
Złapał ją za rękę. Ona wtuliła się w jego ramię. Szli cały czas przed siebie.
Caprielle zaczęła się bać. Zrobiło się jej zimno. Dreszcze przeszyły jej ciało. Poczuła się słabo. Upadła.
Rany, ale to bzdurnie brzmi. Coś jak… Wstałam. Poszłam. Do łazienki. Umyłam zęby. I włosy. I coś tam. Kurrrrr!!
- Caprielle! – krzyknął Ron. – Caprielle, co ci jest? Ej! Nie rób mi tego! Caprielle!
Księżniczka znalazła się na tej samej polanie, co we wcześniejszym śnie.  Zauważyła tył tego samego młodzieńca. Podeszła w jego stronę. Już się nie bała. Spojrzała na niego. Ujrzała przed sobą Rona.
No to faktycznie ten sam. Chyba, że autorka postanowiła zmienić koncept i to teraz Ron ma mordę tak paskudną, że mógłby się ubiegać o jakiś stopień niepełnosprawności.
Chłopak pociągnął ją za rękę. Pobiegli przed siebie. Znaleźli się przed bramą, która zrobiona była z dębowego drewna. Chłopak przeszedł przez nią.
I… Przedwczesny wytrysk strikes again!!!
...Nie?
Caprielle nie mogła. Zaczęła walić w drzwi, chciała być z chłopcem, nienawidziła być sama. Po raz kolejny nie mogła sobie poradzić. Co się z nią dzieje? Dlaczego tak jest? Czuła, że jakaś niewidzialna brama oddziela ją od Rona i od reszty ludzi. Czemu jest zarazem normalna, ale i inna?
Bo jest zadufaną w sobie impertynentką, ale przy tym nie ma w niej nic wyjątkowego?
Btw, to jak ona doszła do tego wniosku podczas walenia w bramę?
Ocknęła się w pięknym pomieszczeniu. Na początku nie mogła uwierzyć własnym oczom. To co zobaczyła zdało jej się jakieś baśniowe. Nie mogłao być to prawdą.
Zaprawdę, nie mogłao.
Leżała na ogromnym łóżku, na pniu drzewa.
Znaczy się, że to łóżko było pionowo przywiązane do boku drzewa? Fajnie. Mogła się poczuć jak astronauta, też chcę :c
Pokój był w kształcie koła. Na ścianach wisiały złote obrazy. Mebli nie było, prócz złotego kufra. Czuła zapach drewna i wilgoci.
Piwnica incognito, jak nic!
Przed sobą ujrzała złote drzwi. Podeszła do nich i otworzyła. Zobaczyła przed sobą ogromną salę, na której środku stał elf.
Jeszcze niedawno miał ją zabić, ale wątpię, żeby ktokolwiek kiedykolwiek nam wyjaśnił, dlaczego nagle trzyma ją u siebie w pałacu.
Był niezwykle przystojny. Miał lśniące, blond włosy i przenikliwe, zielone oczy. Ubrany był w złote szaty i miał koronę na głowie.
- Witaj, Iluvenis z Temperance… Aż zaszczyt ciebie gościć. – podszedł do niej i ucałował ją w rękę. Miał niezwykle delikatne dłonie.
Caprielle spłonęła rumieńcem.
Szkoda, że nie spłonęła tak po prostu.
Nic nie odpowiedziała. Wpatrywała się w niego z wielkim podziwem. Zauważyła uchylone drzwi naprzeciwko niej.
„Jeśli to jest Legolas, ten kandydat, o którym mówił ojciec, to niech już będzie pewny, że jest moim mężem” – pomyślała księżniczka. Była pewna swojej decyzji.
W tłumaczeniu na nasze: dobra dupa xD
- Panie, nazywasz się Legolas, Legolas von Maglas Fefalas?
Legolas “That ass” von Maglas Fefalas xD
Ship happens, Caprese x Falafel -.-
Czyż mówię prawdę? – zapytała dziewczyna
Jezus, kto normalny się tak wyraża…
Zwłaszcza, że skoro już używa “czyż”, to powinno być “czyż nie mówię prawdy?”.
- Moja damo, wszystko się zgadza. Twój ojciec czeka w następnym pokoju.
- Dziękuję. – Caprielle ukłoniła się z dostojnością
Dostojność też się ukłoniła?
i poszła w kierunku drzwi prowadzących do korytarza.
Drzwi zamknęły się przed jej nosem. Nie wiedziała, kto mógł ją tak potraktować.
- Iluvenis, proszę mi wybaczyć. Służba ostatnio jest bardzo nerwowa.  – powiedział Legolas.
Służba. Jest. Nerwowa. Już pomijając absurd tego, że król wie coś o nastoju służby, to jest to stwierdzenie z rodzaju “ten koń jest narowisty”, ergo nic nie poradzę na to, że ktoś prawie przywalił mojemu gościowi. Noż...
- Nie szkodzi. – Caprielle uśmiechnęła się do niego.
- Jesteś naprawdę piękna, Caprielle. – dodała król elfów.
Jest tak gejowski, że nawet nie wiadomo, czy przypadkiem nie jest kobietą?
- Dziękuję. – rzekła księżniczka. Jej twarz była  czerwona jak krab.
Popchnęła drzwi. Wyszła z pomieszczenia. Oparła się o ścianę. Odetchnęła głęboko. Legolas wydał jej się najlepszym kandydatem na męża.
Spokojnie, autoreczce natomiast wydaje się, że zdania proste są najlepszą formą zapisu… właściwie wszystkiego, więc może ty też się myslisz!
Weszła do pokoju. Nic nie powiedziała, ponieważ Heliot już ją przytulał.
- Mój ty skarbie, gdzie żeś się podziewała?
Zauważcie ten dworski język!
Tak się martwiłem.  – powiedział przez łzy.
- Tak, tak., tato nie martw się, nic mi nie jest. – rzekła zniesmaczona.
...ja tego nawet nie skomentuję.
- Moje kochanie, tatuś się martwił…
Litwin? Masz pole do popisu!
Caprielle podeszła do okna. Zauważyła męską postać, która szła po królewskim deptaku.
Czym kurna jest królewski deptak? XD
Był to Ron,
No to nie bardzo męska ta postać, jak na mój gust, chociaż i tak chyba nie przebije That-assa xD
podążał  ze smutną miną w głąb lasu. Caprielle porwała się za nim biegiem. Dogoniła go na skraju puszczy. Chłopak był zamyślony i nie słyszał wołania księżniczki. Caprielle przyspieszyła. Chciała mu podziękować. Czuła coś więcej, niż tylko przyjaźń. Gdy go zobaczyła w oknie, zdała sobie sprawę, że Legolas zrobił tylko na niej wrażenie.
A przecież mógł zrobić “na niej” o wiele więcej!
Jest ktoś inny, którego bardziej ceniła od elfa.
- Do jasnej ciasnej! Ron! Zaczekaj! – wrzasnęła na całe gardło, wciąż biegnąc.
Och, ten powab, ten takt...
Chłopak gwałtownie zatrzymał się. W końcu usłyszał głos Caprielle. Odwrócił się. Dziewczyna dobiegła do chłopca. Spojrzała na niego. On szybko odwrócił wzrok w inną stronę.
- Czego chcesz? Myślałem, że Legolas zaczął już się tobą zajmować.
Zmieniać jej pieluszki i takie tam?
- Słucham? – zapytała zdziwiona Caprielle.
- Nie udawaj, przecież widziałem, jak na niego patrzyłaś.
- Widziałeś? – Caprielle zastanowiła się przez chwilę. – To ty mi zatrzasnąłeś drzwi przed nosem.
- Tak ja.
Prawie jak “Hura ja!”
Żałuję, że nie walnąłem cię w prosto w nos. Wtedy skupiałabyś się na nim, niż na Legolasku.  – powiedział kpiąco Ron.
No tak chyba słabo, jakby miała rozkrwawionego ryja. Ale w sumie, ja też żałuję, że jej tak nie walnął.
- Jesteś zazdrosny? – wypaliła dziewczyna.
- Ja?- zapytał zdenerwowany Ron. – Nie, ale dobrze ci radzę nie zakochuj się w nim. To kobieciarz. I tyle…
- No wiesz! Jak tak możesz o nim mówić! – wrzasnęła zdenerwowana księżniczka. – Nie mogła znieść myśli, jak on może tak mówić o Legolasie.
Caprese przeszła na tryb narratorski, robi się poważnie.
- On cię nie kocha! On udaje!
A w którym konkretnie momencie sprawiał takie wrażenie?
– Tego już za wiele.
Caprielle zamachnęła się i uderzyła chłopca w twarz.
- Jeśli tak ci na mnie zależy, to może byś w końcu powiedział, że mnie kochasz! A nie go obrażał!
Czy ja widzę tutaj “inspirację” sceną z Harry’ego Pottera, kiedy to Hermiona strofuje Rona, że powinien szybciej zaprosić ją na bal? -.-
Caprielle popłynęły łzy po policzkach. Odwróciła się na pięcie i już miała biec, jednak coś ją powstrzymało. Ron złapał ją za rękę. Pociągnął w swoją stronę i przytulił.
Stali tak, pośrodku lasu i dzikich zwierząt.
Pośrodku zwierzęcia? Na przykład tak, jakd cyrkowcy stają na grzbietach koni? XD
Ona nawet się nie wyrywała. Wtuliła swoją głowę w jego ramię.
Albo jego głowę w swoje ramię.
On objął ją mocniej.
-  Kocham cię – powiedział.
- Ja ciebie też. – wyznała Caprielle.
Ich twarze przybliżyły się. Patrzyli na siebie. Pocałowali się.
Ojej. Te emocje. Prawie jak w całej reszczie fica.
_____________________
Wprowadziłam wątek miłosny. Jednak nie wiem, czy czasem nie zrobić jej nieszczęśliwej i dodać cierpienie.
Wiadomo, to nie jest miłosne opowiadanko,
...seeeerio? No tak, w końcu do tej pory wszycy tylko w kółko latali za Caprese, dopiero po raz pierwszy to odwzajemniła -.-
więc nie wiem, czy będę to ciągła, ale jeszcze się zastanowię. Wolę, aby Caprielle wyruszyła w podróż i poznała nowych ludzi. A wy, co o tym sądzicie?
Po co brać się za pisanie, a zwłaszcza publikowanie, jeżeli nawet nie zaplanowało się całej historii? Grrrrrrrr...
Z góry przepraszam za błędy i pozdrawiam czytelników :*
Napisać pod tekstem, że robi się coś z góry, za to powinno się przyznawać jakąś specjalną nagrodę.

4 komentarze:

  1. Niee, to wcale nie jest "miłosne opowiadanko". Jeszcze nie dała nikomu dupy (no chyba, że tatuś, który się martwił), więc nie ma w tym nawet odrobiny miłości, nie?

    A jak już tak przygarniacie, to mnie też adoptujcie :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wam mogę za chórki robić :D
    Cudna analiza, a teksty o "malowniczym wyjebaniu się" i "dobrej dupie " made my day

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez was nie mogę oglądać "Władcy Pierścieni"! Przez that assa... to zło. A i tak, z tym upadaniem i przewracaniem się, sama na Koisuru Boukun bym nie wpadła... Kocham was! Mogę u was zamieszkać?
    Nanni

    OdpowiedzUsuń